niedziela, 30 czerwca 2013

4. I talk with her.



Jaka ze mnie niemota boska! Żeby potknąć się o dziurę i skręcić sobie kostkę? Takie rzeczy to tylko ja potrafię.
- Dziękuję ci bardzo, że dla mnie zrezygnowałeś ze spaceru z Marią. Wszyscy są w nią wpatrzeni, jeszcze bardziej to doceniam, że ze mną wróciłeś – powiedziałam do Alvaro, kiedy stanęliśmy pod moim pokojem.
- Nie ma problemu! Jakoś ta Maria nie podoba mi się – zaśmiał się, a ja otworzyłam drzwi. Zaproponowałam mu, czy wejdzie a on się zgodził. Odholował mnie na łóżko.
- Wypijemy coś? – zaproponował mi, patrząc do hotelowego barka. Znalazł w nim wino, a ja przystałam ochoczo na jego propozycję. Wino we dwójkę? Świetny pomysł, szczególnie, że bardzo lubię Alvaro. Naprawdę jestem zdzwiona, że jeszcze nikogo nie znalazł.
Hiszpan rozlał czerwoną ciecz do kieliszków i podał mi. Kostka dawała mi się we znaki i jak wcześniej próbowałam na niej chociaż się oprzeć, strasznie bolało.  No cóż, kilka dni na pewno mam z głowy.
- Jak tam u Santiago? – zapytał piłkarz, popijając wino. Usiadł na krześle, które przysunął sobie tuż obok mojego łóżka. Oparł o materac nogi i wpatrywał się we mnie.
- Jest na misji. Oczywiście nie wiem gdzie, bo to ściśle tajne. Napisałam do niego list… - popiłam z kieliszka i patrzyłam się w ścianę. Znów zaczęło się myślenie o żołnierzu, który każdej minuty ryzykuje życie.
Rozmawialiśmy przez dobre kilka godzin, sącząc wino. Nie wolno nam było przesadzać z ilością, dlatego wciąż była to ta jedna butelka. Alvaro poszedł dopiero koło drugiej nad ranem, a raczej ja go wygoniłam, bo inaczej by się nie wyspał. Ja zawinęłam sobie kostkę bandażem, wcześniej smarując maścią, by opuchlizna mi zeszła.  Zanim zgasiłam lampkę, wyjęłam z szuflady zdjęcie moje z Santiago w Paryżu. Pamiętam ten moment, kiedy mnie przytulił, delikatnie obejmując w pasie. To było na kilka dni przed wyjazdem w kolejną misję. Zgasiłam lampkę i przyłożyłam głowę do poduszki, a potem od razu zasnęłam.

Obudził mnie dzwoniący budzik. Punkt godzina dziewiąta – pomyślałam i zwlekłam się z łóżka, podpierając się o wszystko by tylko nie stanąć na lewej nodze. Ubrałam się w dres reprezentacji Hiszpanii, jakoś ogarnęłam włosy kiedy ktoś zapukał do drzwi. Kulejąc podeszłam i otworzyłam. W progu stał medyk reprezentacji Hiszpanii.
- Zaniepokoiłem się, kiedy usłyszałem od zawodników, że skręciłaś kostkę.
- Nic takiego, za kilka dni będzie dobrze, ale niestety póki co nie mogę chodzić – odpowiedziałam i usiadłam na łóżku. Nie dałam rady dłużej stać.
- Nie przemęczaj się. Chodź tylko wtedy kiedy musisz, na te kilka dni ja z Celadą będę się wszystkim zajmował. – uspokoił Cota
- Dziękuję ci bardzo – odpowiedziałam – Jakoś kiedyś się odwdzięczę – uśmiechnęłam się.
- Nie musisz, trzeba sobie pomagać… A właśnie, idziesz może na śniadanie?
Przytaknęłam, a on wystawił swoje ramię.
- Chodź, podholuję cię – zaśmiał się, a ja chętnie skorzystałam z jego pomocy.
Zeszliśmy na dół, a restauracja już w połowie była pusta. Pozostało z dziesięciu zawodników i kilku asystentów trenera.
Usiadłam przy stoliku, gdzie jeszcze był Casillas i Pique.
- Jak się czujesz? – zapytał bramkarz, patrząc na mnie z politowaniem.
- Możesz mnie nazwać sierotą – zaśmiałam się. – Jakoś idzie… Chociaż cholernie boli!
Obaj wybuchli śmiechem, a ja udałam obrażoną. Nie wolno śmiać się z czyjegoś nieszczęścia!
Zjadłam dwie kanapki i wypiłam kawę.  Jeszcze kilku zawodników do mnie podeszło i zapytało się jak czuję. Jak mam się czuć? Jak sierota! Wszyscy już poszli na trening, a ja miałam kolejne dni spędzić sama w pokoju. Zapowiada się bardzo ciekawie!
Wstałam od stolika i kulejąc doszłam do wind, gdzie czekała Maria. Spojrzała się na mnie i już chciała coś powiedzieć, ale ja jej przerwałam.
- Proszę, nie pytaj się jak się czuję, bo już usłyszałam to pytanie z setkę razy – zaśmiałam się,  a ona zawtórowała.
- W porządku, a mam pytanie. Czy Ramos i Torres… Oni tak zawsze kręcą z dziewczynami? – spytała się, a akurat przyjechała winda. Wsiadłyśmy i jak się okazało, jechałyśmy na to samo piętro- Tak, przyzwyczaj się do tego – uśmiechnęłam się do niej – Przyjaźnią się i zawsze razem świrują.
- Rozumiem – zaśmiała się szatynka – I jak widzę, jesteś jedyną kobietą w całym sztabie?
- Niestety. Ale są plusy! Są świetnymi przyjaciółmi i na zgrupowaniach czujemy się jak jedna, wielka rodzina. Traktują mnie jak członka swojego rodziny, za co jestem im wdzięczna. Zawsze byłam sama, wychowałam się w domu dziecka…
- Bardzo mi przykro… Mi kilka dni temu zmarła babcia – odpowiedziała Maria. – Ale zapomnijmy o tym, nie mogę tego rozpamiętywać, bo popadnę jakąś depresję.
Widziałam jak było jej przykro. Nie wiedziałam jak ją pocieszyć. Nie czułam nigdy „tego czegoś”. Nie kochałam nikogo jak siostrę, brata, mamę czy tatę. Kocham tylko Santiago, ale jakbym go straciła, to bym się chyba załamała. Pożegnałam się z szatynką przed swoim pokojem, a ona poszła na koniec korytarza prawdopodobnie do menagera hotelu, który akurat tam miał swoje biuro . Zobaczyłam swoją komórkę i była na niej jedna wiadomość nieprzeczytana.

Mam nadzieję, że już z kostką lepiej! Wpadnę do ciebie później. A.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Alvaro traktowałam trochę inaczej. Był mi bardziej bliski, choć tak naprawdę nie wiem dlaczego. 
_______
wpadam i wypadam, więc przepraszam że nic więcj nie napisze xD

6 komentarzy:

  1. Bosko *.*
    Biedna Leila! Maria z reszta tez xD
    Alvuś jest słodki ^^
    Czekam na nastepny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Skręcenie kostki to mega beznadziejna sprawa, wiem z doświadczenia,dlatego super, że Alvaro pomógł Leili. Oni tak do siebie pasują, że och i ach <3
    A do tego pokazałaś u siebie super zgraną reprezentację Hiszpanii, to naprawdę urocze :)
    Pisz szybko kolejny :D


    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodko;**
    Oj, Alvaro...jaki on... Słodki;**
    Czekam na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no zaczyna się dziać :)
    Alvaro jest słodki i taki kochany :)
    Podoba mi się i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję Leili, skręcona kostka to masakra, ale ma przy sobie wspaniałych przyjaciół, także może liczyć na ich pomoc i wsparcie.
    Alvaro jest boski i słodziusi! ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. 52 yr old Budget/Accounting Analyst I Ernesto Nevin, hailing from Dolbeau-Mistassini enjoys watching movies like Sukiyaki Western Django and Couponing. Took a trip to Heritage of Mercury. Almadén and Idrija and drives a Ferrari 250 GT LWB California. zobacz teraz

    OdpowiedzUsuń