Musiałam wstać dużo wcześniej by iść na trening ‘moich’
piłkarzy. Wcześniej miałam i tak jechać jeszcze do biura i zabrać
naszego fotografa, który miał im zrobić zdjęcia do jakiegoś
archiwum.
Weszłam do gabinetu, którego
dzieliłam z Carlosem, a tam prócz niego, była jeszcze jego młodsza
siostra, która jest moją przyjaciółką.
- Cześć Blanca, cześć Carlos. –
rzuciłam i usiadłam na swoim miejscu. Byłam zła, ponieważ miałam
tu tylko wpaść, zgarnąć fotografa i jechać na boisko. Teraz się
okazało, że jego jeszcze nie ma, a i jeszcze muszę skopiować
jakieś dokumenty i dostarczyć prezydentowi miasta, który złapał
mnie na korytarzu.
- Hej Ria. – odpowiedzieli równo.
- Słonko, przetłumacz mojemu
kochanemu bratu, że może mnie zapoznać z reprezentacją Francji!
Zaraz jedzie do nich do hotelu i nie chce mnie zabrać ze sobą. –
mówiła dziewczyna.
- Czemu nie chcesz jej zabrać? –
zapytałam.
- Bo zaraz mi zacznie wzdychać do
Benzemy, Koscielnego czy Nasriego… Nie! – powiedział.
- Wredny jesteś, wiesz?!
- Jeżeli chcesz, możesz jechać ze
mną na trening Hiszpanów. – mruknęłam, podchodząc do drukarki
by wziąć świeże wydruki.
- Serio? No, chodź jedyna mnie
rozumie! W mieście, w którym mieszkam jest mnóstwo zagranicznych
piłkarzy i miałabym ich nie poznać? Phii. – zmierzyła wzrokiem
brat, po czym ja się zaśmiałam.
- To czekaj, zaniosę te papiery i
będę dzwonić do tego fotografa za ile będzie. – uśmiechnęłam
się i wyszłam z pomieszczenia.
Zaparkowałam samochód tuż obok
busa reprezentantów na parkingu przy boisku treningowym. Wysiadłam
ja, Blanca oraz Santos, fotograf i jego asystent z dużą torbą,
taki chłoptaś na posyłki. Przeszliśmy przez bramę i ujrzeliśmy
na pierwszym boisku grupę dwudziestu trzech piłkarzy oraz sztab
trenerski. Panowie jeszcze się rozgrzewali.
- Ria! – usłyszałam i
rozejrzałam się. Zobaczyłam czwórkę wyszczerzonych piłkarzy,
machających do mnie Ramosa, Torresa, Pique i Fabregasa.
- Mari, stwierdzam, że twoi
Hiszpanie są przystojniejsi niż Francuzi Carlita! – szepnęła z
szatańskim uśmieszkiem, a ja tylko przewróciłam oczami i
podeszłam przywitać się z Del Bosque.
- To ja może przysiądę sobie z
boku i poczekam z koleżankę na koniec treningu. - uśmiechnęłam
się i już miałam się odwrócić i odejść do Blanci, kiedy jakby
znikąd obok pojawił się Ramos.
- Trenerze, a co by trener
powiedział na to, żebyśmy zaproponowali naszym gościom wspólny
trening? – wyszczerzył się.
- Czemu nie. – zaśmiał się
starszy mężczyzna. – Zapraszamy. – zwrócił się do mnie, a ja
wtedy spojrzałam na Sergio. Stał i ciągle się uśmiechał.
Człowieku, przestań to robić! Masz za ładny uśmiech.
Stwierdziłam, że dobrze dziś zrobiłam, ubierając się na
sportowo. Gorzej z Blancą, ona miała baleriny, ale… Da radę.
Położyłyśmy nasze torby za linią
boiska, a trener nakazał nam ustawić się w dwójki.
- Jesteśmy razem, no nie? –
zapytała szatynka, spoglądając na mnie.
- O nie, nie! Ja będę z Rią! –
upomniał się Ramos, pociągając mnie za rękę.
- Nie martw się. Zaopiekuję się
twoja przyjaciółką. – mrugnął okiem Fabregas i od razu
podszedł do niej, najpierw sam się przedstawił, a później
zaproponował, że będzie jej parą na treningu. Tak więc Pique i
Torres musieli zadowolić się swoim towarzystwem i byciem w dwójce.
- Na boisku musicie sobie ufać
bezgranicznie. – zaczął selekcjoner. – Poza nim też, więc
teraz niech jedno z was stanie tyłem przed drugim. – mówił, a
Ramos wtedy przepuścił mnie przed siebie. – Osoba z przodu zamyka
oczy i opuszcza się. Musi mieć zaufanie do tej drugiej. – dodał.
Okey, tylko czy ja mogę mieć zaufanie do Ramosa? W tym momencie nie
chodzi o to czy mnie złapie czy nie.
- No to do dzieła. – uśmiechnął
się, a ja przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech.
Anulowałam wszystkie swoje siły i odepchnęłam się do tyłu. Nie
poczułam za sobą nic. Już myślałam, że zaraz upadnę na
sztuczną, boiskową trawę, aż nagle poczułam na swoim brzuchu
obie dłonie piłkarza. Wpadłam wprost w jego ramiona. Od razu się
zerwałam i stanęłam do pionu, zmierzając go wzrokiem. Co on sobie
myśli?
- Ładnie wyglądasz, gdy się
denerwujesz i czerwienisz. – szepnął mi wprost do ucha. Już
miałam mu coś odpowiedzieć, kiedy trener zarządził zmianę
miejsc. Zobaczy! Odegram się. Jeszcze nie wiem jak, ale to zrobię!
Stanęłam za nim i gdy się opuścił,
podtrzymałam go, kładąc dłonie na jego łopatki. Wszyscy dookoła
już wrócili do swojej pierwotnej postawy, a ten nadal… leżał.
- Sergio, ciężki jesteś. –
powiedziałam, ale ten się tylko zaśmiał. – Ramos, stań już
prosto. – dodałam, ale ten nadal nic. Piłkarze, włącznie z moją
przyjaciółką zaczęli się już podśmiechiwać. Dobrze. Chciałeś
wojny, to ją będziesz miał! Odskoczyłam od niego, a ten poleciał
na murawę i położył się na niej jak długi. Widać było po jego
minie zaskoczenie. Nie myślał, że tak zrobię, nie przewidywał
takiej opcji. Wszyscy wokół ryknęli śmiechem.
- Jak mogłaś? – zajęczał,
podnosząc się i rozmasowując bolący tyłek.
- A tak jakoś. – poruszyłam
brwiami i podeszłam do Blanci i Cesca. Wzięłam przyjaciółkę na
ławkę i obserwowaliśmy ich mini mecz, oraz naszych fotografów
biegających wokół linii i robiących im wszystkim zdjęcia.
- Wiesz co… Stwierdzam, że
Fabregas jest słodki. – westchnęła dziewczyna obok mnie, gdy
właśnie dzięki jego podaniu, Torres wpakował piłkę do bramki
Reiny. – Ten twój Ramos, z resztą też.
- Co?! Jaki mój?! Nie jest mój! –
oburzyłam się.
- Może jeszcze nie twój… Widać
jak pożera cię wzrokiem. – zaśmiała się młodsza Gomez.
- Spadaj! – zawołałam. – Wcale
nie!
- Yhymmm. – mruknęła. – Hmmm,
ciekawe jacy byliby ci Hiszpanie w łóżku… - rozmarzyła się.
- Blanca… Mogłam wziąć przykład
z Carlosa i cię nie zabierać. – spojrzałam na nią dziwnie. - Oj przestań. – szturchnęła
mnie ramieniem w bok. – To tylko takie moje przemyślenia. –
zaśmiała się. – Ale przyznaj, są przystojni jak cholera!
I tu ma rację! Są przystojni, ale i
utalentowani! Przecież wielu z nich zdobyło już dwa razy
mistrzostwo Europy i raz świata, a teraz przyjechali po drugie.
Po treningu wszyscy ruszyliśmy na
parking. Gdy miałam już wsiadać na miejsce kierowcy w swoim
samochodzie, wtedy do busa wchodził Ramos. Dlaczego akurat wtedy
musiałam tam spojrzeć? On też popatrzył na mnie. Odwróciłam
szybko wzrok, ale zauważyłam jak ten uśmiecha się pod nosem.
Wsiadłam do auta i trzasnęłam za sobą drzwiami i zapięłam pas.
Z wielką chęcią bym już odjechała, ale musiałam poczekać na
resztę moich pasażerów, na Blance, która nie mogła rozstać się
z Cesciem no i fotografów, którzy jeszcze nie zdążyli się
zapakować.
______________________________________
Lubię ten rozdział :D No i poznajemy w nim Blancę!
Ps. Jutro chcę mieć w końcu oficjalną decyzję mojego Thiago! Bo mnie krew zalewa jak słyszę kolejne historyjki na jego temat!
Świetny rozdział:) Musicie szybko dodać następny *_* Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBlanca- kocham te imie i jako bohaterka juz zyskala moja sympatie ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
Oj, Ramos, Ramos.. Ty to lubisz dręczyć kobiety :D Ale oczywiście w pozytywnym znaczeniu!
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział :)
Blanca widzę jest mega napalona na piłkarzy ;) Chociaż chyba nie tak jak Ramos leci na Rie, co za gość :D
OdpowiedzUsuńAle czekam na rodział z Arbeloą, on jest kochany <3