sobota, 6 lipca 2013

5. Asshole

   Musiałam wstać dużo wcześniej by iść na trening ‘moich’ piłkarzy. Wcześniej miałam i tak jechać jeszcze do biura i zabrać naszego fotografa, który miał im zrobić zdjęcia do jakiegoś archiwum.
Weszłam do gabinetu, którego dzieliłam z Carlosem, a tam prócz niego, była jeszcze jego młodsza siostra, która jest moją przyjaciółką.
   - Cześć Blanca, cześć Carlos. – rzuciłam i usiadłam na swoim miejscu. Byłam zła, ponieważ miałam tu tylko wpaść, zgarnąć fotografa i jechać na boisko. Teraz się okazało, że jego jeszcze nie ma, a i jeszcze muszę skopiować jakieś dokumenty i dostarczyć prezydentowi miasta, który złapał mnie na korytarzu.
   - Hej Ria. – odpowiedzieli równo.
   - Słonko, przetłumacz mojemu kochanemu bratu, że może mnie zapoznać z reprezentacją Francji! Zaraz jedzie do nich do hotelu i nie chce mnie zabrać ze sobą. – mówiła dziewczyna.
   - Czemu nie chcesz jej zabrać? – zapytałam.
   - Bo zaraz mi zacznie wzdychać do Benzemy, Koscielnego czy Nasriego… Nie! – powiedział.
   - Wredny jesteś, wiesz?!
   - Jeżeli chcesz, możesz jechać ze mną na trening Hiszpanów. – mruknęłam, podchodząc do drukarki by wziąć świeże wydruki.
   - Serio? No, chodź jedyna mnie rozumie! W mieście, w którym mieszkam jest mnóstwo zagranicznych piłkarzy i miałabym ich nie poznać? Phii. – zmierzyła wzrokiem brat, po czym ja się zaśmiałam.
   - To czekaj, zaniosę te papiery i będę dzwonić do tego fotografa za ile będzie. – uśmiechnęłam się i wyszłam z pomieszczenia.

  Zaparkowałam samochód tuż obok busa reprezentantów na parkingu przy boisku treningowym. Wysiadłam ja, Blanca oraz Santos, fotograf i jego asystent z dużą torbą, taki chłoptaś na posyłki. Przeszliśmy przez bramę i ujrzeliśmy na pierwszym boisku grupę dwudziestu trzech piłkarzy oraz sztab trenerski. Panowie jeszcze się rozgrzewali.
   - Ria! – usłyszałam i rozejrzałam się. Zobaczyłam czwórkę wyszczerzonych piłkarzy, machających do mnie Ramosa, Torresa, Pique i Fabregasa.
   - Mari, stwierdzam, że twoi Hiszpanie są przystojniejsi niż Francuzi Carlita! – szepnęła z szatańskim uśmieszkiem, a ja tylko przewróciłam oczami i podeszłam przywitać się z Del Bosque.
   - To ja może przysiądę sobie z boku i poczekam z koleżankę na koniec treningu. - uśmiechnęłam się i już miałam się odwrócić i odejść do Blanci, kiedy jakby znikąd obok pojawił się Ramos.
   - Trenerze, a co by trener powiedział na to, żebyśmy zaproponowali naszym gościom wspólny trening? – wyszczerzył się.
   - Czemu nie. – zaśmiał się starszy mężczyzna. – Zapraszamy. – zwrócił się do mnie, a ja wtedy spojrzałam na Sergio. Stał i ciągle się uśmiechał. Człowieku, przestań to robić! Masz za ładny uśmiech. Stwierdziłam, że dobrze dziś zrobiłam, ubierając się na sportowo. Gorzej z Blancą, ona miała baleriny, ale… Da radę.
Położyłyśmy nasze torby za linią boiska, a trener nakazał nam ustawić się w dwójki.
   - Jesteśmy razem, no nie? – zapytała szatynka, spoglądając na mnie.
   - O nie, nie! Ja będę z Rią! – upomniał się Ramos, pociągając mnie za rękę.
   - Nie martw się. Zaopiekuję się twoja przyjaciółką. – mrugnął okiem Fabregas i od razu podszedł do niej, najpierw sam się przedstawił, a później zaproponował, że będzie jej parą na treningu. Tak więc Pique i Torres musieli zadowolić się swoim towarzystwem i byciem w dwójce.
   - Na boisku musicie sobie ufać bezgranicznie. – zaczął selekcjoner. – Poza nim też, więc teraz niech jedno z was stanie tyłem przed drugim. – mówił, a Ramos wtedy przepuścił mnie przed siebie. – Osoba z przodu zamyka oczy i opuszcza się. Musi mieć zaufanie do tej drugiej. – dodał. Okey, tylko czy ja mogę mieć zaufanie do Ramosa? W tym momencie nie chodzi o to czy mnie złapie czy nie.
   - No to do dzieła. – uśmiechnął się, a ja przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Anulowałam wszystkie swoje siły i odepchnęłam się do tyłu. Nie poczułam za sobą nic. Już myślałam, że zaraz upadnę na sztuczną, boiskową trawę, aż nagle poczułam na swoim brzuchu obie dłonie piłkarza. Wpadłam wprost w jego ramiona. Od razu się zerwałam i stanęłam do pionu, zmierzając go wzrokiem. Co on sobie myśli?
   - Ładnie wyglądasz, gdy się denerwujesz i czerwienisz. – szepnął mi wprost do ucha. Już miałam mu coś odpowiedzieć, kiedy trener zarządził zmianę miejsc. Zobaczy! Odegram się. Jeszcze nie wiem jak, ale to zrobię!
Stanęłam za nim i gdy się opuścił, podtrzymałam go, kładąc dłonie na jego łopatki. Wszyscy dookoła już wrócili do swojej pierwotnej postawy, a ten nadal… leżał.
   - Sergio, ciężki jesteś. – powiedziałam, ale ten się tylko zaśmiał. – Ramos, stań już prosto. – dodałam, ale ten nadal nic. Piłkarze, włącznie z moją przyjaciółką zaczęli się już podśmiechiwać. Dobrze. Chciałeś wojny, to ją będziesz miał! Odskoczyłam od niego, a ten poleciał na murawę i położył się na niej jak długi. Widać było po jego minie zaskoczenie. Nie myślał, że tak zrobię, nie przewidywał takiej opcji. Wszyscy wokół ryknęli śmiechem.
   - Jak mogłaś? – zajęczał, podnosząc się i rozmasowując bolący tyłek.
   - A tak jakoś. – poruszyłam brwiami i podeszłam do Blanci i Cesca. Wzięłam przyjaciółkę na ławkę i obserwowaliśmy ich mini mecz, oraz naszych fotografów biegających wokół linii i robiących im wszystkim zdjęcia.
   - Wiesz co… Stwierdzam, że Fabregas jest słodki. – westchnęła dziewczyna obok mnie, gdy właśnie dzięki jego podaniu, Torres wpakował piłkę do bramki Reiny. – Ten twój Ramos, z resztą też.
   - Co?! Jaki mój?! Nie jest mój! – oburzyłam się.
   - Może jeszcze nie twój… Widać jak pożera cię wzrokiem. – zaśmiała się młodsza Gomez.
   - Spadaj! – zawołałam. – Wcale nie!
  - Yhymmm. – mruknęła. – Hmmm, ciekawe jacy byliby ci Hiszpanie w łóżku… - rozmarzyła się.
   - Blanca… Mogłam wziąć przykład z Carlosa i cię nie zabierać. – spojrzałam na nią dziwnie. - Oj przestań. – szturchnęła mnie ramieniem w bok. – To tylko takie moje przemyślenia. – zaśmiała się. – Ale przyznaj, są przystojni jak cholera!
  I tu ma rację! Są przystojni, ale i utalentowani! Przecież wielu z nich zdobyło już dwa razy mistrzostwo Europy i raz świata, a teraz przyjechali po drugie.
  Po treningu wszyscy ruszyliśmy na parking. Gdy miałam już wsiadać na miejsce kierowcy w swoim samochodzie, wtedy do busa wchodził Ramos. Dlaczego akurat wtedy musiałam tam spojrzeć? On też popatrzył na mnie. Odwróciłam szybko wzrok, ale zauważyłam jak ten uśmiecha się pod nosem. Wsiadłam do auta i trzasnęłam za sobą drzwiami i zapięłam pas. Z wielką chęcią bym już odjechała, ale musiałam poczekać na resztę moich pasażerów, na Blance, która nie mogła rozstać się z Cesciem no i fotografów, którzy jeszcze nie zdążyli się zapakować. 
______________________________________
Lubię ten rozdział :D No i poznajemy w nim Blancę! 
Ps. Jutro chcę mieć w końcu oficjalną decyzję mojego Thiago! Bo mnie krew zalewa jak słyszę kolejne historyjki na jego temat!

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział:) Musicie szybko dodać następny *_* Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Blanca- kocham te imie i jako bohaterka juz zyskala moja sympatie ;)
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, Ramos, Ramos.. Ty to lubisz dręczyć kobiety :D Ale oczywiście w pozytywnym znaczeniu!
    Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Blanca widzę jest mega napalona na piłkarzy ;) Chociaż chyba nie tak jak Ramos leci na Rie, co za gość :D

    Ale czekam na rodział z Arbeloą, on jest kochany <3

    OdpowiedzUsuń