sobota, 20 lipca 2013

7. El Lobo

   Hiszpanie wygrali. Cały stadion szalał ze szczęścia razem z wygranymi piłkarzami. Szczerze? Nie zaskoczyło to ich. Spodziewali się, że wygrają z Japonią.
Wszyscy wrócili do hotelu, a ja razem z nimi. Panowie urządzali sobie imprezę po ich pierwszym wygranym meczu na brazylijskiej ziemi, na mistrzostwach.
Stałam przy recepcji i przyglądałam się radości piłkarzy.
   - Gratuluję wygranej twoich chłopców. – usłyszałam za sobą głos dwójki moich przyjaciół.
   - Hej, fajnie, że jesteście. – uśmiechnęłam się.
   - Jak emocje? Brazylia też wygrała, z tego co wiem. – mówił Carlos.
   - Tak, wygrali 2:0 po golach Neymara i Rafinhy. – rzuciłam. – A my jutro zobaczymy jak zagrają twoi Francuzi. – zaśmiałam się, a on pokazał mi język.
   - No dobra, ja zmykam przywitać się z moim nowym znajomym. – wyszczerzyła się Blanca i ruszyła w stronę grupy piłkarzy.
   - Chodź się przejść, za głośno tu. – zaśmiałam się gdy właśnie przed nami przeszli bujnym krokiem Reina, Villa, Tello i Bartra, którzy taszczyli ze sobą radio i śpiewając wraz z Elvisem Crespo hit z MŚ 2010 – „Pintame”.
Wyszliśmy na zewnątrz i skierowaliśmy się do hotelowego ogrodu.
   - Co u dziewczyn? – zapytałam uśmiechnięta.
   - Sam powiedziała, że gadam ciągle tylko o piłce i Francuzach, że jestem nieznośny pod tym względem. Zabrała małą i pojechała na kilka dni do rodziców. – skrzywił się.
   - Oj ty biedaku. – zmierzwiłam mu włosy, wybuchając śmiechem.
   - To nie jest takie zabawne. Muszę teraz sobie obiady odgrzewać, nie ma świeżych posiłków. – mówił wyraźnie niezadowolony.
   - Choć tyle, że w ogóle ci zostawiła jakieś jedzenie. – dalej się śmiałam.
   - Zawsze mogę liczyć na pyszne obiady u Blanci albo mojej wspaniałej przyjaciółki. – poruszył zabawnie brwiami. – A tak właściwie, wracając do ciebie… Blanca coś mi mówiła o piłkarzu, który bardzo widocznie i otwarcie do ciebie zarywa. – wyszczerzył się, a ja zmierzyłam go wzrokiem. – Palnęła przez przypadek, a ja umiejętnie wyciągnąłem od niej ciąg dalszy. – dodał. – Czemu nie wiedziałem?!
   - Bo to nieprawda! – prawie krzyknęłam.
   - A kto tu się właśnie zaczerwienił? – zaśmiał się.
   - Skończ! Ajć! – pisnęłam i przystanęłam, przymykając powiekę. Zaczęłam przecierać oko.
   - Co się stało? – spojrzał na mnie pytająco.
   - Coś mi chyba wpadło do oka. – odparłam.
   - Nie trzyj tego. – podszedł i stanął naprzeciw mnie. Przytrzymał moją powiekę i delikatnie wypruszył to co się tam znajdowało.
   - Proszę bardzo sierotko Marysiu. – zaśmiał się.
   - Dzięki. – odparłam.

  Wróciliśmy do środka, by znaleźć Blancę. W głównym holu jej już nie było, tak jak większości piłkarzy. Zapewne poprzenosili się już świętować do swoich pokoi. Wyjechaliśmy windą na piętro, które zajmowała reprezentacja i stanęliśmy na środku korytarza.
   - Jakieś pomysły gdzie może podziewać się moja siostra? – zapytał, a ja rozłożyłam ręce.
   - Gdybym wiedziała gdzie ma pokój Fabregas to pewnie tam uderzyłabym na początek. – westchnęłam, gdy nagle obok nas przeszedł Xabi. – Sorry, wiesz, może gdzie mogę znaleźć Cesca i dziewczynę, która z nim była? – zaczepiłam go.
   - Wiesz co, są chyba u Leili. – zamyślił się. – Pokój 125, na końcu korytarza. – wskazał.
   - Dzięki. – rzuciłam z uśmiechem i pociągnęłam Carlosa właśnie w tamtą stronę. Drzwi o podanym przez pomocnika numerze były uchylone, więc tam weszliśmy. Blanca stała w kręgu wraz z Fabregasem, Pique, Leilą, Torresem, Ramosem, Arbeloą oraz jeszcze kilkoma innymi piłkarzami. Sergio od razu, gdy tylko zobaczył mnie z Carlosem w progu, spoważniał.
   - Blanca, wszędzie cię szukaliśmy! – zawołałam.
   - O jesteście! – wyszczerzyła się.
   - Może was sobie przedstawię. To mój przyjaciel i brat Blanci, Carlos, a to jest Leila i piłkarze, których nazwiska bardzo dobrze znasz. – powiedziałam zdawkowo.
   - Bardzo mi jest miło poznać. – ucałował wierzch dłoni brunetki, patrząc jej w oczy, tak jak to powinien robić każdy dżentelmen, szanujący kobiety.
   - Ej Romeo, mamy zakablować twojej żonie? – zaśmiała się Blanca, wieszając mi się na szyi, a on się jej wykrzywił, na co całe towarzystwo wybuchło śmiechem, a nawet u Sergia zauważyłam uśmiech, ale całkowicie kierowany w moją stronę. Od razu spojrzałam w inną stronę. – Słońce, ty się czerwienisz. – szepnęła mi do ucha moja przyjaciółka.
   - Spadaj. – warknęłam.

  Nazajutrz rankiem, wybrałam się do sklepu spacerem, ponieważ pogoda była cudowna. Trochę tego kupiłam, ponieważ moja lodówka i szafki świeciły już pustkami. Wyszłam ze sklepu cała obładowana siatkami. Pożałowałam, że jednak nie wzięłam samochodu. Kawałek musiałam tak teraz iść. No trudno, mądra ja…
   - Ria! – usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i ujrzałam, uśmiechniętych od ucha do ucha Ramosa i Torresa.
  - Trochę tego kupiłaś. Daj, pomożemy ci. – odezwał się Sergio i w jednej sekundzie moje wszystkie torby były trzymane przez obu hiszpańskich piłkarzy.
   - Nie będziesz tego sama taszczyć. – puścił oczko Fernando.
   - Wy nie powinniście mieć teraz jakiegoś treningu albo coś? – zapytałam, idąc pomiędzy Hiszpanami.
   - Vincente dał nam cały ranek wolności, więc z Nando postanowiliśmy wybrać się na spacer. Tak sobie idziemy, podziwiamy miasto... – opowiadał Ramos.
   - I piękne kobiety. – wtrącił napastnik.
   - Też! – zaśmiał się szatyn. – No i wpadamy na naszą kochaną Rię! – wyszczerzył się, a ja tylko zaśmiałam się i przewróciłam oczami. Po dziesięciu minutach doszliśmy do mojej kamienicy. Weszliśmy do środka i przed drzwiami, gdy mieliśmy się już rozstawać, zaproponowałam im wspólne śniadanie. Bez wahania się zgodzili.
Zaprosiłam ich do środka i kazałam się rozgościć. Ja zaniosłam zakupy do kuchni, a z tego co wiem, oni uderzyli prosto do dużego pokoju. Jestem tylko ciekawa kiedy…
   - Mari! – usłyszałam przerażony głos Torresa. Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam do nich. Jak ten rycerz do niewiast w potrzebie.
   - Ria, ty masz w mieszkaniu najprawdziwszego wilka. – powiedział Sergio, gdy wchodziłam do pomieszczenia. Wyglądali prześmiesznie. Dwaj mężczyźni, stojący przy wejściu do salonu, nieruchomo i wpatrujący się w zwierzę po drugiej stronie, stojące i warczące na nich.
   - No nie żartuj. – zadrwiłam. – Rico, spokojnie. – zwróciłam się do swojego pupila. – On ma jakieś uprzedzenie do mężczyzn. – zaśmiałam się, podchodząc do wilka i kucając przy nim i głaszcząc go po łbie. – Po dwóch latach jeszcze czasem warczy na Carlosa, ale w końcu daje sobie spokój, ale gdy przychodzi mój ojciec… Muszę go zamykać na balkonie lub w sypialni. – spojrzałam na nich, a oni dalej tkwili tak jak stali. – Siadajcie, nic wam nie zrobi. – zaśmiałam się i wskazałam na kanapę. Oni po woli ruszyli w jej stronę i usiedli na niej, nie wykonując szybkich ruchów. – Pamiętaj, spokojnie. – powiedziałam do wilka. – Zmykaj do kuchni, tam czeka na ciebie twój ulubiony przysmak. – podrapałam go za uchem, a ten bardzo powolnym i dystyngowanym krokiem przeszedł obok piłkarzy, ciągle łypiąc na nich swoim przeszywającym wzrokiem i poszedł do kuchni. Sergio i Fernando dalej siedzieli jak zaczarowani i chyba jeszcze lekko przestraszeni. To był na serio komiczny obrazek. Tacy duzi chłopcy, a się boją udomowionego wilczka. A w szczególności ten, którego przezywają El Lobo. 
___________________________________
No to się porobiło ;c David do Madrytu, Thiago do Monachium... Ale i jest ważniejsza sprawa! #AnimsTito Wracaj szybko do zdrowia! ♥

3 komentarze:

  1. Hahaha hit MŚ - pintame xd
    Wspólne śniadanie hohoho szaleją Ci nasi bohaterowie :) Sergio i Nando w jednej chwili stali się tacy potulni ;) To znak, że trzeba Rico czesciej ze soba zabierać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahaha chciałabym zobaczyć ich miny, kiedy zobaczyli wilka :D To musiała być komiczna sytuacja.
    Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah, tacy bohaterzy , a malego pieska sie boją xD
    Dobre :D czekam na kolejne ;*

    OdpowiedzUsuń