Hiszpanie
wygrali. Cały stadion szalał ze szczęścia razem z wygranymi
piłkarzami. Szczerze? Nie zaskoczyło to ich. Spodziewali się, że
wygrają z Japonią.
Wszyscy wrócili do hotelu, a ja razem
z nimi. Panowie urządzali sobie imprezę po ich pierwszym wygranym
meczu na brazylijskiej ziemi, na mistrzostwach.
Stałam przy recepcji i przyglądałam
się radości piłkarzy.
- Gratuluję wygranej twoich
chłopców. – usłyszałam za sobą głos dwójki moich przyjaciół.
- Hej, fajnie, że jesteście. –
uśmiechnęłam się.
- Jak emocje? Brazylia też wygrała,
z tego co wiem. – mówił Carlos.
- Tak, wygrali 2:0 po golach Neymara
i Rafinhy. – rzuciłam. – A my jutro zobaczymy jak zagrają twoi
Francuzi. – zaśmiałam się, a on pokazał mi język.
- No dobra, ja zmykam przywitać się
z moim nowym znajomym. – wyszczerzyła się Blanca i ruszyła w
stronę grupy piłkarzy.
- Chodź się przejść, za głośno
tu. – zaśmiałam się gdy właśnie przed nami przeszli bujnym
krokiem Reina, Villa, Tello i Bartra, którzy taszczyli ze sobą
radio i śpiewając wraz z Elvisem Crespo hit z MŚ 2010 –
„Pintame”.
Wyszliśmy na zewnątrz i
skierowaliśmy się do hotelowego ogrodu.
- Co u dziewczyn? – zapytałam
uśmiechnięta.
- Sam powiedziała, że gadam ciągle
tylko o piłce i Francuzach, że jestem nieznośny pod tym względem.
Zabrała małą i pojechała na kilka dni do rodziców. – skrzywił
się.
- Oj ty biedaku. – zmierzwiłam mu
włosy, wybuchając śmiechem.
- To nie jest takie zabawne. Muszę
teraz sobie obiady odgrzewać, nie ma świeżych posiłków. –
mówił wyraźnie niezadowolony.
- Choć tyle, że w ogóle ci
zostawiła jakieś jedzenie. – dalej się śmiałam.
- Zawsze mogę liczyć na pyszne
obiady u Blanci albo mojej wspaniałej przyjaciółki. – poruszył
zabawnie brwiami. – A tak właściwie, wracając do ciebie…
Blanca coś mi mówiła o piłkarzu, który bardzo widocznie i
otwarcie do ciebie zarywa. – wyszczerzył się, a ja zmierzyłam go
wzrokiem. – Palnęła przez przypadek, a ja umiejętnie wyciągnąłem
od niej ciąg dalszy. – dodał. – Czemu nie wiedziałem?!
- Bo to nieprawda! – prawie
krzyknęłam.
- A kto tu się właśnie
zaczerwienił? – zaśmiał się.
- Skończ! Ajć! – pisnęłam i
przystanęłam, przymykając powiekę. Zaczęłam przecierać oko.
- Co się stało? – spojrzał na
mnie pytająco.
- Coś mi chyba wpadło do oka. –
odparłam.
- Nie trzyj tego. – podszedł i
stanął naprzeciw mnie. Przytrzymał moją powiekę i delikatnie
wypruszył to co się tam znajdowało.
- Proszę bardzo sierotko Marysiu. –
zaśmiał się.
- Dzięki. – odparłam.
Wróciliśmy do środka, by znaleźć
Blancę. W głównym holu jej już nie było, tak jak większości
piłkarzy. Zapewne poprzenosili się już świętować do swoich
pokoi. Wyjechaliśmy windą na piętro, które zajmowała
reprezentacja i stanęliśmy na środku korytarza.
- Jakieś pomysły gdzie może
podziewać się moja siostra? – zapytał, a ja rozłożyłam ręce.
- Gdybym wiedziała gdzie ma pokój
Fabregas to pewnie tam uderzyłabym na początek. – westchnęłam,
gdy nagle obok nas przeszedł Xabi. – Sorry, wiesz, może gdzie
mogę znaleźć Cesca i dziewczynę, która z nim była? –
zaczepiłam go.
- Wiesz co, są chyba u Leili. –
zamyślił się. – Pokój 125, na końcu korytarza. – wskazał.
- Dzięki. – rzuciłam z uśmiechem
i pociągnęłam Carlosa właśnie w tamtą stronę. Drzwi o podanym
przez pomocnika numerze były uchylone, więc tam weszliśmy. Blanca
stała w kręgu wraz z Fabregasem, Pique, Leilą, Torresem, Ramosem,
Arbeloą oraz jeszcze kilkoma innymi piłkarzami. Sergio od razu, gdy
tylko zobaczył mnie z Carlosem w progu, spoważniał.
- Blanca, wszędzie cię szukaliśmy!
– zawołałam.
- O jesteście! – wyszczerzyła
się.
- Może was sobie przedstawię. To
mój przyjaciel i brat Blanci, Carlos, a to jest Leila i piłkarze, których nazwiska bardzo dobrze znasz. – powiedziałam zdawkowo.
- Bardzo mi jest miło poznać. –
ucałował wierzch dłoni brunetki, patrząc jej w oczy, tak jak to
powinien robić każdy dżentelmen, szanujący kobiety.
- Ej Romeo, mamy zakablować twojej
żonie? – zaśmiała się Blanca, wieszając mi się na szyi, a on
się jej wykrzywił, na co całe towarzystwo wybuchło śmiechem, a
nawet u Sergia zauważyłam uśmiech, ale całkowicie kierowany w
moją stronę. Od razu spojrzałam w inną stronę. – Słońce, ty
się czerwienisz. – szepnęła mi do ucha moja przyjaciółka.
- Spadaj. – warknęłam.
Nazajutrz rankiem, wybrałam się do
sklepu spacerem, ponieważ pogoda była cudowna. Trochę tego
kupiłam, ponieważ moja lodówka i szafki świeciły już pustkami.
Wyszłam ze sklepu cała obładowana siatkami. Pożałowałam, że
jednak nie wzięłam samochodu. Kawałek musiałam tak teraz iść.
No trudno, mądra ja…
- Ria! – usłyszałam, że ktoś
mnie woła. Odwróciłam się i ujrzałam, uśmiechniętych od ucha
do ucha Ramosa i Torresa.
- Trochę tego kupiłaś. Daj,
pomożemy ci. – odezwał się Sergio i w jednej sekundzie moje
wszystkie torby były trzymane przez obu hiszpańskich piłkarzy.
- Nie będziesz tego sama taszczyć.
– puścił oczko Fernando.
- Wy nie powinniście mieć teraz
jakiegoś treningu albo coś? – zapytałam, idąc pomiędzy
Hiszpanami.
- Vincente dał nam cały ranek
wolności, więc z Nando postanowiliśmy wybrać się na spacer. Tak
sobie idziemy, podziwiamy miasto... – opowiadał Ramos.
- I piękne kobiety. – wtrącił
napastnik.
- Też! – zaśmiał się szatyn. –
No i wpadamy na naszą kochaną Rię! – wyszczerzył się, a ja
tylko zaśmiałam się i przewróciłam oczami. Po dziesięciu
minutach doszliśmy do mojej kamienicy. Weszliśmy do środka i przed
drzwiami, gdy mieliśmy się już rozstawać, zaproponowałam im
wspólne śniadanie. Bez wahania się zgodzili.
Zaprosiłam ich do środka i kazałam
się rozgościć. Ja zaniosłam zakupy do kuchni, a z tego co wiem,
oni uderzyli prosto do dużego pokoju. Jestem tylko ciekawa kiedy…
- Mari! – usłyszałam przerażony
głos Torresa. Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam do nich. Jak
ten rycerz do niewiast w potrzebie.
- Ria, ty masz w mieszkaniu
najprawdziwszego wilka. – powiedział Sergio, gdy wchodziłam do
pomieszczenia. Wyglądali prześmiesznie. Dwaj mężczyźni, stojący
przy wejściu do salonu, nieruchomo i wpatrujący się w zwierzę po
drugiej stronie, stojące i warczące na nich.
- No nie żartuj. – zadrwiłam. –
Rico, spokojnie. – zwróciłam się do swojego pupila. – On ma
jakieś uprzedzenie do mężczyzn. – zaśmiałam się, podchodząc
do wilka i kucając przy nim i głaszcząc go po łbie. – Po dwóch
latach jeszcze czasem warczy na Carlosa, ale w końcu daje sobie
spokój, ale gdy przychodzi mój ojciec… Muszę go zamykać na
balkonie lub w sypialni. – spojrzałam na nich, a oni dalej tkwili
tak jak stali. – Siadajcie, nic wam nie zrobi. – zaśmiałam się
i wskazałam na kanapę. Oni po woli ruszyli w jej stronę i usiedli
na niej, nie wykonując szybkich ruchów. – Pamiętaj, spokojnie. –
powiedziałam do wilka. – Zmykaj do kuchni, tam czeka na ciebie
twój ulubiony przysmak. – podrapałam go za uchem, a ten bardzo
powolnym i dystyngowanym krokiem przeszedł obok piłkarzy, ciągle
łypiąc na nich swoim przeszywającym wzrokiem i poszedł do kuchni.
Sergio i Fernando dalej siedzieli jak zaczarowani i chyba jeszcze
lekko przestraszeni. To był na serio komiczny obrazek. Tacy duzi
chłopcy, a się boją udomowionego wilczka. A w szczególności ten,
którego przezywają El Lobo.
___________________________________
No to się porobiło ;c David do Madrytu, Thiago do Monachium... Ale i jest ważniejsza sprawa! #AnimsTito Wracaj szybko do zdrowia! ♥
Hahaha hit MŚ - pintame xd
OdpowiedzUsuńWspólne śniadanie hohoho szaleją Ci nasi bohaterowie :) Sergio i Nando w jednej chwili stali się tacy potulni ;) To znak, że trzeba Rico czesciej ze soba zabierać ;)
Hahahaha chciałabym zobaczyć ich miny, kiedy zobaczyli wilka :D To musiała być komiczna sytuacja.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość :)
Hahah, tacy bohaterzy , a malego pieska sie boją xD
OdpowiedzUsuńDobre :D czekam na kolejne ;*