* trzy dni później *
Przez
ostatnie dni piłkarze trenowali i skupiali się na meczu, który mieli dzisiaj
zagrać z Kamerunem. Kostka mi już całkowicie odpuściła, więc mogłam dalej
skupiać się na motywowaniu Hiszpanów.
Zawodnicy
omawiali taktykę z Vincente del Bosque, a lekarze nie byli im do tego
potrzebni, więc mieliśmy okolice obiadowe i po obiadowe tylko dla siebie.
Chciałam się przejść. Musiałam coś z sobą zrobić, bo nie mogłam się doczekać
listu od Santiago. Wyszłam do hotelowego
ogrodu. Był naprawdę duży i zadbany. Chyba znalazłam nowe miejsce na
„wyłączenie” się z tego świata. Było małe oczko wodne nad którym był mały,
biały mostek. Stanęłam na nim i oparłam się o niego łokciami. Wpatrywałam się w wodę, kiedy usłyszałam
wołanie. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał dźwięk i zobaczyłam Marię. Podeszła do mnie po chwili, również
opierając się o mostek.
- Zgubiłaś
klucz do pokoju – powiedziała i wręczyła mi zgubę, patrząc na mnie.
- Dziękuję
ci bardzo – uśmiechnęłam się do brunetki, a klucz schowałam do przedniej
kieszeni.
- O czym tak
myślisz? –spytała, kierując wzrok na wodę.
- O
chłopaku. Zastanawiam się gdzie jest, co robi, czy jest bezpieczny… -
westchnęłam – czy dostał mój list i czy może już odpisał i go wysłał…
- Żołnierz?
– ja tylko przytaknęłam.
- Ciężki
zawód. Każdego dnia jest narażony na jakiś nalot czy coś… Najgorzej mają bliscy
– skwitowała Ria – A jaki jest? Opowiedz o nim, pozwoli ci trochę się oderwać
od tego wszystkiego.
- Jest
naprawdę kochany, czuły… dbał o mnie po powrocie z misji… Traktował każdy dzień
jak dar od losu, naprawdę. – zaśmiałam
się –Jest bardzo dobrym kucharzem.
Jakbyś posmakowała spaghetti w jego wykonaniu, rozpłynęłabyś się! Lubi
mnie rozpieszczać! W zeszłym roku przez całą plaże na Costa Brava nosił mnie na
rękach pod pretekstem, że dawno nic nie dźwigał –obie wybuchłyśmy śmiechem–
Chociaż wiem, że po prostu za mną tęsknił. Wtedy wrócił z misji w Pakistanie…
- A jak ma
na imię? – zapytała. Była naprawdę zainteresowana tym co mówię. Czułam się przy
niej wyjątkowo komfortowo… Aż dziwne!
- Santiago –
odpowiedziałam dumnie, kiedy z daleka dojrzałam recepcjonistę, krzyczącego w
moją stronę. – Przepraszam, muszę iść. Chyba Santi odpisał – powiedziałam do
szatynki i ruszyłam w stronę chłopaka.
- List señorita – odpowiedział i wręczył mi
białą kopertę.
- Dziękuję
ci bardzo! – wzięłam ją i pobiegłam do swojego pokoju, pod którym był Alvaro z
Torresem.
- No jesteś!
Nie możemy się do ciebie dodzwonić. Jedziemy już na stadion – zerknęłam na
zegarek, który wskazywał chwilę po szesnastej.
-
Faktycznie! Dajcie mi kilka minut, przebiorę się tylko w rzeczy reprezentacyjne
– zamknęłam się w pokoju i zaczęłam szukać dresów. Migiem się przebrałam, z
listem i torbą, wybiegłam z pokoju i wpadłam do autokaru zziajana. Miejsce obok Alvaro było już zajęte, więc
usiadłam obok Marii, która jechała z nami na mecz.
-
Rozmawiałyśmy o mnie przez jakiś czas, może powiesz coś o sobie? – zagaiłam do
niej. List od Santiago może poczekać.
- Mam wilka,
mieszkam sama, stan cywilny…niestety wolny, niedawno zmarła mi babcia, która
była dla mnie jak druga matka. Rodzice byli strasznie zapracowanymi ludźmi i
nawet nie zwracali na mnie uwagi… i oto cała moja historia – uśmiechnęła się do
mnie delikatnie.
- Ja
wychowałam się w domu dziecka. Miłość i spokój poczułam dopiero przy Santiago –
wzruszyłam ramionami. Teraz podchodziłam obojętnie do mojej przeszłości.
Pogodziłam się z takim biegiem spraw. A to, że mam rzekomo siostrę…to chyba nie
ma znaczenia. Nawet nie wiem jak mam zacząć jej szukać. Rozmawiałam jeszcze
chwilę z Marią, kiedy dojechaliśmy na stadion.
Piłkarze
zaczęli trenować przed ostatecznym starciem z zawodnikami Kamerunu, a ja usiadłam na ławce rezerwowej i
czytałam list od Santiago.
Kochana Leilo,
Cieszę się z wygranej Hiszpanów z Japonia.
Nawet nie wiesz co się tutaj działo! Słuchałem radia, więc wszystko wiem.
Uśmiechałem się, czytając to co działo się w drodze na Mistrzostwa. Pozdrów tam
wszystkich ode mnie. Powiedz, że jak wygrają, to stawiam każdemu po flaszce!
Tęsknie za tobą strasznie. Co dzień słyszę informacje o śmierci kumpli. Jest
ciężko. Musze kończyć, wyruszam w drogę.
Kocham cię i odliczam dni do powrotu. I
obiecuję, będę na siebie uważał!
Twój Santi.
Łzy mi
popłynęły kiedy czytałam o śmierci jego kolegów. Zdałam sobie sprawę, że jego może zabraknąć w każdej chwili…
Włożyłam list do torby, wycierając kciukami łzy z policzka. Patrzyłam na
trenujących piłkarzy. Jak zwykle humor im dopisywał, szkoda, że mi nie bardzo.
Zaczął się
mecz, a ja mocno trzymałam kciuki za Hiszpanów. Kiedy niejaki Song wbił nam
gola, nie traciłam nadziei. Piętnaście minut później Tello wbił gola,
doprowadzając tym samym do remisu. Wszyscy podskoczyliśmy z radości, nawet
Vincente. Druga połowa była wręcz walką o przetrwanie. Musieliśmy grać na
najwyższym poziomie – czyli wygrywając wszystkie mecze, by nikt nie pomyślał,
że ostatnie Mistrzostwa Świata to był przypadek. W ostatnich minutach Villa
wbił gola. Kamień spadł mi z serca. Drugi mecz wygrany, więc szanse na
ćwierćfinał wcale nie zmalały, a wręcz przeciwnie, jeszcze się zwiększyły!
_____
nic dodać nic ująć. Dalej jestem w rozsypce psychicznej i nic nie mogę wymyślić na swoje blogi :C
Kurcze, strasznie szkoda mi Leili :(
OdpowiedzUsuńCzuje, że niedługo usłyszy okrone wieści o Santiago.
Mysle, że Maria to przyklad na wzorowa przyjaciolke, ktora wyslucha i pomoże.
No nic czekam na nastepny rozdzial :)
Pozdrowionka i weny zycze ;*
Nawet sobie nie wyobrażam co ona musi czuć.. Ja bym chyba tak nie wytrzymała. Miejmy nadzieje, że z Santiago wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział :)
Szkoda tej Leilii naprawdę ;( Chłopak na misji, nieodnaleziona siostra, pobyt w domu dziecka ... Czekam z niecierpliwością na następny a zwłaszcza na kolejne akcje w wykonaniu Sernando ;*
OdpowiedzUsuńNie każdy ma bajkowe życie i z tym trzeba się pogodzić. Podziwiam Leilę za jej odwagę i wytrwałość, bo nie jedna na jej miejscu popadła by w stan depresyjny, jedynie chłopaki z klubu mają na nią pozytywny wpływ, co odciąga ją od ciężkich momentów jej życia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*