poniedziałek, 5 sierpnia 2013

9. Win a bet

   Został im jeszcze mecz z Francją i wchodzą do 1/8 finału. Są pierwsi w grupie, z pięcioma już bramkami, więc tak czy siak z niej wyjdą.
Usiadłam na trybunach pomiędzy Blancą i Carlosem.
   - Jutro w końcu wraca Sammy z małą. – wyszczerzył się Gomez.
   - Stęskniłeś się za żoną? – zaśmiałam się.
   - Bardziej to się chyba za córką stęsknił. – wtrąciła roześmiana Blanca.
   - Nie martw się, za żoną też. – pokazał jej język. Uwielbiałam być w centrum ich rodzinnych sprzeczek. Byli wspaniałym rodzeństwem. Zawsze razem. Nie dawali się skrzywdzić innym. I pomyśleć, że gdzieś tam, na świecie żyje moja siostra, którą podobno odnalazła babcia, ale nie zdążyła mi powiedzieć, gdzie mam ją szukać. Obiecuję sobie, że gdy się skończą się te całe mistrzostwa, będę miała więcej czasu, więc zajmę się szukaniem jej. W końcu to moja siostra. Chcę ją poznać! I jeszcze na dodatek tuż przed nami usiadły jakieś siostry bliźniaczki, ubrane w koszulki reprezentacji Hiszpanii, jedna z nazwiskiem Ramosa, a druga Torresa. Blanca szturchnęła mnie i wskazała na nie. Zaśmiałyśmy się. Oczywistym było, że to przez ich trykoty. Ciekawe co by było, jakby się dowiedziały, że siedzą przed dziewczyną, która ma okazję z nimi przebywać i rozmawiać. Ja pomyślałam też o jednej sprawie. O tym, że są siostrami! No wszystko mi przypomina, że ja też mam siostrę.
  W końcu obie drużyny wyszły na murawę, hymny krajów, wybór połów i powitanie kapitanów. Gwizdek i zaczęli.
Powtórka z rozrywki, a raczej ostatniego meczu. W piętnastej minucie, Benzema wbił piłkę do bramki swojego kolegi z madryckiego klubu. To nic, gramy dalej. W dwudziestej minucie znów zrobiło się parno w naszym polu karnym, ale Pique umiejętnie odebrał piłkę i najpierw podał do Busquetsa, ten do Alby, a on pognał skrzydłem przed siebie. Obrona była całkowicie zdezorientowana, gdy ten podał do Iniesty, biegnącego wprost na bramkę. W ostatniej chwili dojrzał, że ma obok Torresa, kopnął do niego i goool! Wynik wyrównany. Jest dobrze, a może być nawet i lepiej!
  Pod koniec drugiej połowy udało się Thiago wpakować futbolówkę w okienko bramki. W drugiej części meczu, nie powiem, że Francuzi grali źle, ale nie tak żeby pokonać La Roje. W 89 minucie Hiszpanie zaczęli swoją kolejną akcję. Zmylenie obrony krótkimi podaniami pomiędzy Xavim, Andresem i Xabim, w końcu zagrywka do Tello, a ten podaje do Ramosa i GOL! Co? Skąd tam się wziął obrońca?! Nie ważne kto! Ważne, że jest trzy do jednego dla Hiszpanów.

   - Trenerze, prosimy! Dostaliśmy się do 1/8 finału z pierwszego miejsca! Możemy iść do tego klubu poświętować? Prosimy, prosimy! – mówili jeden przed drugiego, gdy wrócili już do hotelu. Obstąpili selekcjonera i ciągle prosili o jedno.
   - Chłopaki, nie ma mowy! – powiedział.
   - Za to może trener na jutrzejszym treningu robić z nami co zechce! – dorzucił Pique.
   - Jeżeli w ogóle będziecie w stanie zrobić cokolwiek po waszym świętowaniu. Samych was nie puszczę. – zmierzył wzrokiem każdego po kolei. Stałam obok nich i słuchałam jak ich starania idą na marne.
   - A to sami nie pójdziemy! Będziemy mieć ze sobą naszą wspaniałą opiekunkę! – nagle obok mnie zjawił się właściciel ostatniego gola, objął mnie ramieniem i wyszczerzył się do Del Bosque.
   - O właśnie! Ria będzie nas pilnować! Nic nam się nie stanie. – dołączył się do tego Villa.
   - O was się nie boję, a raczej o osoby w waszym otoczeniu. – przewrócił oczami.
   - Vincente, niech ich pan puści. – zaśmiał się jeden z dodatkowych trenerów. – Niech się wyszaleją, a tak jak powiedział Gerard, jutro da się im w kość, to następnym razem im się odechce. – dodał.
   - No dobra, znajcie moje dobre serce… - zaczął, a wtedy rozległ się jeden okrzyk radości. – Ale! – ryknął by przerwali. – Panno Mario, pójdzie pani z nimi? Chcę mieć pewność, że naprawdę w nic się nie wpakują. – spojrzał na mnie.
   - Oczywiście. – odparłam, choć wcale nie miałam ochoty iść i się bawić. Cieszyłam się z ich zwycięstwa, ale wycieczka do klubu z prawie całą reprezentacją?

   Umówiliśmy się już w klubie, więc od razu pojechałam do domu by się przygotować. Wzięłam szybki prysznic i owinięta ręcznikiem stanęłam przed otwartą szafą. Do mojej sypialni wszedł Rico i położył się obok łóżka.
   - To jak? Pomożesz mi? – zaśmiałam się i zaczęłam przeglądać zawartość swojej szafy. Wyjęłam z niej czarną dłuższą sukienkę i przyłożyłam do siebie. Spojrzałam na wilka, a on łapą zasłonił swoje oczy i zaskomlał. - Nie? No dobra. – odwiesiłam ją i wzięłam fioletową bombkę. Reakcja mojego pupila była taka sama. – Może to? – zaproponowałam, wyciągając wieszak z białą, prostą sukienką z cieniutkim paskiem na talii. Rico od razu się podniósł i z wywalonym językiem, machał ogonem. Czyli mu się podobało. – Dzięki, ale teraz sio, bo chcę się przebrać. – wygoniłam go.
Przeszłam przez próg lokalu, w którym rozgościli się już hiszpańscy piłkarze. Rozejrzałam się. Trudno było by ich nie zauważyć. Zajmowali kilka loży. Po kilku przy jednej. Podeszłam do tej, przy której stała Leila. Była ubrana w różową sukienkę, trochę podobną do mojej. Na nogach miała czarne szpilki i w uszach długie, różowe kolczyki.
   - Ria! W końcu jesteś! – zawołał od razu Ramos, wskazując na miejsce obok siebie.
   - Widzieliście może Blance? Miała też przyjść. – powiedziałam nadal stojąc obok dziewczyny.
   - Była. Zabrała mi Fabregasa i gdzieś uciekli. – mruknął Pique, polewając kolejną już ich kolejkę. Przy ich stoliku kolejno siedzieli Alvaro, Gerard, Pepe, David, Nando i Sergio.
   - Carlos nie chciał jej zapoznać z Francuzami, żeby sobie tam któregoś nie upatrzyła, ja pokazałam jej Hiszpanów to ta od razu ich uprowadza. – zaśmiałam się.
   - Co chcesz? Pasują do siebie. – zaśmiał się Reina.
   - A jeżeli chodzi o pasowanie do siebie… - zaczął Villa dziwnie się nam przypatrując. – Nie sądzicie, że one jak tak stoją, to są do siebie podobne? – napastnik przymrużył powieki.
   - Wiedziałam, że pijani widzą podwójnie, ale że zauważają podobieństwa? Nowość! – zakpiła Leila i usiadła na skraju, obok Alvaro. Zrobiłam to samo i usiadłam obok Ramosa, a on ciągle na mnie patrzył i dziwnie się uśmiechał.
   - Co? Mam coś na twarzy? Rozmazałam się? – zapytałam.
   - Nie, tylko wyglądasz idealnie. – odparł i upił trochę soku ze szklanki.
Po jakimś czasie obie z lekarką byłyśmy znudzone. Chłopaki tylko siedzieli, opowiadali sobie sprośne kawały albo kłócili się na linii Barcelona-Real-Chelsea-Napoli-Athletic.
   - Mari, masz może ochotę potańczyć? – zapytała Leila, specjalnie głośno, by któryś z nich załapał o co nam chodzi.
   - Z wielką chęcią. Idziemy? – odparłam. Obie wstałyśmy i ruszyłyśmy na parkiet.

  Stwierdzam, że w całej tu obecnej szóstki jestem najbardziej trzeźwy, naprawdę. Gdy dziewczyny odchodziły od naszego stolika, ciągle podążałem za nimi wzrokiem, a w szczególności za Rią. Miała prostą, białą sukienkę i wysokie buty. Miała cudne nogi, długie i zgrabne. Wiem, że założyłem się z Torresem, że tylko ją przelecę, ale ona coraz bardziej mi się podoba.
Przez chwilę dziewczyny razem tańczyły blisko nas, na widoku, ale gdy przez sekundę odwróciłem wzrok, by posłuchać o czym gadają chłopaki, one zniknęły. Musiały się wtopić w tańczący tłum. Zająłem się słuchaniem jakiejś historii, opowiadanej przez Gerarda. Chwilę później Torres mnie zaczepił i wskazał na gościa przy barku.
   - Coś czuję, że będzie się tej nocy bawił. – zaśmiał się. Gość kombinował coś przy szklance z drinkiem, sypiąc jakiś proszek do niej.
   - No raczej tak. – odparłem. – Idę do kibla. – dodałem i wstałem.
Wracając już do narożnika, po załatwionej sprawie, spojrzałem w kierunku, gdzie wcześniej stał gość. To co zobaczyłem, zamurowało mnie. Obok niego stała Ria, pijąca tego samego drinka. Widać było, że nie zachowuje się tak jak wcześniej. Ledwo już stała na nogach i trzymała się za głowę, a gość coś do niej mówił.
   - Cholera. – mruknąłem pod nosem i ruszyłem do nich. – Pani już ma dość twojego towarzystwa. – powiedziałem, odpychając go.
   - A ty kto? Jej chłopak? – zadrwił. – Zmykaj lalusiu, bo ci zaraz przestawię nosek.
   - Nie mam zamiaru się z tobą bić. – odparłem. – Wszystko w porządku? Ria? – położyłem dłoń na jej ramieniu.
   - Ej, powiedziałem, żebyś się nie wpierdalał! – wrzasnął tamten, a ja po prostu się odwinąłem i uderzyłem go w twarz. Wziąłem Mari na ręce, podszedłem do naszego stolika by wziąć jej torebkę. Chłopaki nawet tego nie zauważyli. Wyniosłem ją z lokalu i ruszyłem prosto do kamienicy, w której mieszka. Zasnęła na moich rękach.
Przed drzwiami, postawiłem ją na ziemi, opierając ją o siebie samego. Wyjąłem z jej torebki klucze i otworzyłem mieszkanie. Znów wziąłem ją na ręce i wniosłem do korytarza, w którym zatrzymał mnie warczący wilk.
   - Stary, kupie ci największą na świecie kość. – powiedziałem do niego. Psów nigdy się nie bałem, no ale w końcu to jest jednak wilk! Nie poskutkowało, bo nadal warczał i trzymał mnie w progu. – Rico, współpracujmy, mam na rękach twoją panią, a obaj nie chcemy, żeby się jej coś stało, tak? – ciągnąłem, a on przestał. Podszedł bliżej, obwąchał mnie i ruszył do pomieszczenia, gdzie były uchylone drzwi. Zaprowadził mnie do sypialni Rii. Ułożyłem ją na łóżku, zdjąłem buty i okryłem kocem.

  Godzina siódma trzydzieści. Siedzę już w busie z Cesciem i czekamy na resztę.
   - Ja wiedziałem, że tak będzie. – mówił do nas trener. Mieliśmy już być w drodze na boisko, na poranny trening. – Za trzy dni gramy 1/8 finału z Anglią, a oni mi się tu rozpijają! – wrzasnął.
   - Już idą. – mruknął Fabregas na widok wychodzących z budynku Leili, a za nią orszaku dwudziestu jeden piłkarzy, ledwo trzymających się na nogach, idących jako tako o własnych siłach.
   - Jakim cudem wy tu normalnie siedzicie, a oni ledwo żyją?! – zapytał z ironią, gdy po kolei wchodzili do busa. Torres wtedy podszedł do mnie i machnął ręką, żebym puścił go na miejsce od okna. Usiadł i od razu oparł się o szybę. Wyjął z kieszeni dwieście euro i mi je wręczył. Nie wiedziałem o co mu chodziło.
   - No słyszałem, że wróciłeś dopiero nad ranem, więc obstawiam, że wygrałeś zakład. – wytłumaczył, widząc moją minę. – Teraz proszę o ciszę, zdrzemnę się jeszcze.
Mam mu teraz powiedzieć, że nic nie stało się w nocy? Wróciłem nad ranem, ponieważ łaziłem w nocy po mieście. Jakoś nie mogłem znaleźć sobie miejsca.

   Otworzyłam po woli oczy, ale od razu je zamknęłam, ponieważ raziły mnie promienie słońca docierające zza okna. Zajęczałam niezadowolona i chciałam podnieść głowę, ale nie, jednak nie. Ból rozsadzał mi głowę od środka.
   - Mamusia nie nauczyła, że nie bierze się drinków od nieznajomych? – usłyszałam męski głos, który już znałam. Szczerze? Od razu postawiło mnie to na nogi. Odwróciłam się i zobaczyłam, leżącego u mnie w nogach na łóżku Ramosa.
   - Co ty tutaj robisz? – otworzyłam szeroko oczy.
   - No wiesz… - wyszczerzył się i położył dłoń na mojej stopie i zaczął przesuwać nią wzdłuż mojej łydki, ale szybko zabrałam nogę.
   - Sergio! – pisnęłam.
   - Nie, nic się nie stało. – zaśmiał się. – Ale gdyby nie ja, to pewnie by się stało.
   - Pamiętam jak tańczyłam z Leilą, później napatoczyło się jakichś dwóch. Poszłam do łazienki, a ten potem postawił mi drinka. Dalej nie pamiętam.
   - Bo cwaniak wsypał ci coś do niego. Więc na drugi raz uważaj. – pogroził mi palcem.
   - Odprowadziłeś mnie?
   - Dokładniej to cię tu przyniosłem. – zaśmiał się, a dopiero wtedy zauważyłam, że Rico leży obok łóżka i nie warczy na piłkarza.
   - Jakim cudem on cię jeszcze nie zjadł? – zaśmiałam się.
   - No wiesz, znaleźliśmy wspólny język. – puścił mi oczko i pogłaskał wilka po łbie, a ten nic. Co on z nim zrobił? Od kiedy on nie warczy na faceta? - Wiesz, że już nawet mam za sobą trening? – zaśmiał się.
   - Tak?! O matko, już jest jedenasta. – spojrzałam na zegarek. – A co z resztą?
   - Jednym słowem, źle. Podobno potem wróciła Blanca z Cesciem i z Leilą ich wszystkich odholowali do hotelu, nie wiem jak, ale ważne, że tego dokonali.
   - Sergio? – spojrzałam na niego.
   - Hmm?
   - Dziękuję. – szepnęłam.
   - Nie ma za co. – uśmiechnął się. – Jednak nie jestem taki zły, co? – przymrużył oczy.
   - No nie. – odpowiedziałam.
   - Widzisz.
   - Ty Ramos, jesteś wredny. – rzuciłam w niego poduszką i wbiłam głowę w drugą i zajęczałam, bo nadal czułam ten okropny ból w swojej czaszce. Wybuchnął śmiechem. – Mówiłam, jesteś wredny. – dodałam, mrucząc do poduszki. 
________________________________
Gorąco, tyle powiem!  I już półmetek wakacji! Jak to szybko zleciało!

4 komentarze:

  1. Widzę, że party hard się udało ;p A Sergio jest taki opiekuńczy i kochany *.* zajął się biedną Rią ;) A nawet zaprzyjaźnił się z wilczkiem. Czekam na nexta !

    OdpowiedzUsuń
  2. Sergio jest słodki... podoba mi się jego opiekuńczość :)
    PS. Serdecznie zapraszam na nowe piłkarskie opowiadanie http://triumfmilosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział . Nie mogę się doczekać następnego.
    Zapraszam http://love-in-madrid.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział, czekam na kolejne;)

    OdpowiedzUsuń