Został im
jeszcze mecz z Francją i wchodzą do 1/8 finału. Są pierwsi w
grupie, z pięcioma już bramkami, więc tak czy siak z niej wyjdą.
Usiadłam na trybunach pomiędzy
Blancą i Carlosem.
- Jutro w końcu wraca Sammy z małą.
– wyszczerzył się Gomez.
- Stęskniłeś się za żoną? –
zaśmiałam się.
- Bardziej to się chyba za córką
stęsknił. – wtrąciła roześmiana Blanca.
- Nie martw się, za żoną też. –
pokazał jej język. Uwielbiałam być w centrum ich rodzinnych
sprzeczek. Byli wspaniałym rodzeństwem. Zawsze razem. Nie dawali
się skrzywdzić innym. I pomyśleć, że gdzieś tam, na świecie
żyje moja siostra, którą podobno odnalazła babcia, ale nie
zdążyła mi powiedzieć, gdzie mam ją szukać. Obiecuję sobie, że
gdy się skończą się te całe mistrzostwa, będę miała więcej
czasu, więc zajmę się szukaniem jej. W końcu to moja siostra.
Chcę ją poznać! I jeszcze na dodatek tuż przed nami usiadły
jakieś siostry bliźniaczki, ubrane w koszulki reprezentacji
Hiszpanii, jedna z nazwiskiem Ramosa, a druga Torresa. Blanca
szturchnęła mnie i wskazała na nie. Zaśmiałyśmy się.
Oczywistym było, że to przez ich trykoty. Ciekawe co by było,
jakby się dowiedziały, że siedzą przed dziewczyną, która ma
okazję z nimi przebywać i rozmawiać. Ja pomyślałam też o jednej
sprawie. O tym, że są siostrami! No wszystko mi przypomina, że ja
też mam siostrę.
W końcu obie drużyny wyszły na
murawę, hymny krajów, wybór połów i powitanie kapitanów.
Gwizdek i zaczęli.
Powtórka z rozrywki, a raczej
ostatniego meczu. W piętnastej minucie, Benzema wbił piłkę do
bramki swojego kolegi z madryckiego klubu. To nic, gramy dalej. W
dwudziestej minucie znów zrobiło się parno w naszym polu karnym,
ale Pique umiejętnie odebrał piłkę i najpierw podał do
Busquetsa, ten do Alby, a on pognał skrzydłem przed siebie. Obrona
była całkowicie zdezorientowana, gdy ten podał do Iniesty,
biegnącego wprost na bramkę. W ostatniej chwili dojrzał, że ma
obok Torresa, kopnął do niego i goool! Wynik wyrównany. Jest
dobrze, a może być nawet i lepiej!
Pod koniec drugiej połowy udało się
Thiago wpakować futbolówkę w okienko bramki. W drugiej części
meczu, nie powiem, że Francuzi grali źle, ale nie tak żeby pokonać
La Roje. W 89 minucie Hiszpanie zaczęli swoją kolejną akcję.
Zmylenie obrony krótkimi podaniami pomiędzy Xavim, Andresem i
Xabim, w końcu zagrywka do Tello, a ten podaje do Ramosa i GOL! Co?
Skąd tam się wziął obrońca?! Nie ważne kto! Ważne, że jest
trzy do jednego dla Hiszpanów.
- Trenerze, prosimy! Dostaliśmy się
do 1/8 finału z pierwszego miejsca! Możemy iść do tego klubu
poświętować? Prosimy, prosimy! – mówili jeden przed drugiego,
gdy wrócili już do hotelu. Obstąpili selekcjonera i ciągle
prosili o jedno.
- Chłopaki, nie ma mowy! –
powiedział.
- Za to może trener na jutrzejszym
treningu robić z nami co zechce! – dorzucił Pique.
- Jeżeli w ogóle będziecie w
stanie zrobić cokolwiek po waszym świętowaniu. Samych was nie
puszczę. – zmierzył wzrokiem każdego po kolei. Stałam obok nich
i słuchałam jak ich starania idą na marne.
- A to sami nie pójdziemy! Będziemy
mieć ze sobą naszą wspaniałą opiekunkę! – nagle obok mnie
zjawił się właściciel ostatniego gola, objął mnie ramieniem i
wyszczerzył się do Del Bosque.
- O właśnie! Ria będzie nas
pilnować! Nic nam się nie stanie. – dołączył się do tego
Villa.
- O was się nie boję, a raczej o
osoby w waszym otoczeniu. – przewrócił oczami.
- Vincente, niech ich pan puści. –
zaśmiał się jeden z dodatkowych trenerów. – Niech się
wyszaleją, a tak jak powiedział Gerard, jutro da się im w kość,
to następnym razem im się odechce. – dodał.
- No dobra, znajcie moje dobre
serce… - zaczął, a wtedy rozległ się jeden okrzyk radości. –
Ale! – ryknął by przerwali. – Panno Mario, pójdzie pani z
nimi? Chcę mieć pewność, że naprawdę w nic się nie wpakują. –
spojrzał na mnie.
- Oczywiście. – odparłam, choć
wcale nie miałam ochoty iść i się bawić. Cieszyłam się z ich zwycięstwa, ale wycieczka do klubu z prawie całą reprezentacją?
Umówiliśmy się już w klubie,
więc od razu pojechałam do domu by się przygotować. Wzięłam
szybki prysznic i owinięta ręcznikiem stanęłam przed otwartą
szafą. Do mojej sypialni wszedł Rico i położył się obok łóżka.
- To jak? Pomożesz mi? –
zaśmiałam się i zaczęłam przeglądać zawartość swojej szafy.
Wyjęłam z niej czarną dłuższą sukienkę i przyłożyłam do
siebie. Spojrzałam na wilka, a on łapą zasłonił swoje oczy i
zaskomlał. - Nie? No dobra. – odwiesiłam ją i wzięłam
fioletową bombkę. Reakcja mojego pupila była taka sama. – Może
to? – zaproponowałam, wyciągając wieszak z białą, prostą
sukienką z cieniutkim paskiem na talii. Rico od razu się podniósł
i z wywalonym językiem, machał ogonem. Czyli mu się podobało. –
Dzięki, ale teraz sio, bo chcę się przebrać. – wygoniłam go.
Przeszłam przez próg lokalu, w
którym rozgościli się już hiszpańscy piłkarze. Rozejrzałam
się. Trudno było by ich nie zauważyć. Zajmowali kilka loży. Po
kilku przy jednej. Podeszłam do tej, przy której stała Leila. Była
ubrana w różową sukienkę, trochę podobną do mojej. Na nogach
miała czarne szpilki i w uszach długie, różowe kolczyki.
- Ria! W końcu jesteś! – zawołał
od razu Ramos, wskazując na miejsce obok siebie.
- Widzieliście może Blance? Miała
też przyjść. – powiedziałam nadal stojąc obok dziewczyny.
- Była. Zabrała mi Fabregasa i
gdzieś uciekli. – mruknął Pique, polewając kolejną już ich
kolejkę. Przy ich stoliku kolejno siedzieli Alvaro, Gerard, Pepe,
David, Nando i Sergio.
- Carlos nie chciał jej zapoznać z
Francuzami, żeby sobie tam któregoś nie upatrzyła, ja pokazałam
jej Hiszpanów to ta od razu ich uprowadza. – zaśmiałam się.
- Co chcesz? Pasują do siebie. –
zaśmiał się Reina.
- A jeżeli chodzi o pasowanie do
siebie… - zaczął Villa dziwnie się nam przypatrując. – Nie
sądzicie, że one jak tak stoją, to są do siebie podobne? –
napastnik przymrużył powieki.
- Wiedziałam, że pijani widzą
podwójnie, ale że zauważają podobieństwa? Nowość! – zakpiła
Leila i usiadła na skraju, obok Alvaro. Zrobiłam to samo i usiadłam
obok Ramosa, a on ciągle na mnie patrzył i dziwnie się uśmiechał.
- Co? Mam coś na twarzy? Rozmazałam
się? – zapytałam.
- Nie, tylko wyglądasz idealnie. –
odparł i upił trochę soku ze szklanki.
Po jakimś czasie obie z lekarką
byłyśmy znudzone. Chłopaki tylko siedzieli, opowiadali sobie
sprośne kawały albo kłócili się na linii
Barcelona-Real-Chelsea-Napoli-Athletic.
- Mari, masz może ochotę
potańczyć? – zapytała Leila, specjalnie głośno, by któryś z
nich załapał o co nam chodzi.
- Z wielką chęcią. Idziemy? –
odparłam. Obie wstałyśmy i ruszyłyśmy na parkiet.
Stwierdzam, że w całej tu obecnej
szóstki jestem najbardziej trzeźwy, naprawdę. Gdy dziewczyny
odchodziły od naszego stolika, ciągle podążałem za nimi
wzrokiem, a w szczególności za Rią. Miała prostą, białą
sukienkę i wysokie buty. Miała cudne nogi, długie i zgrabne. Wiem,
że założyłem się z Torresem, że tylko ją przelecę, ale ona
coraz bardziej mi się podoba.
Przez chwilę dziewczyny razem
tańczyły blisko nas, na widoku, ale gdy przez sekundę odwróciłem
wzrok, by posłuchać o czym gadają chłopaki, one zniknęły.
Musiały się wtopić w tańczący tłum. Zająłem się słuchaniem
jakiejś historii, opowiadanej przez Gerarda. Chwilę później
Torres mnie zaczepił i wskazał na gościa przy barku.
- Coś czuję, że będzie się
tej nocy bawił. – zaśmiał się. Gość kombinował coś przy
szklance z drinkiem, sypiąc jakiś proszek do niej.
- No raczej tak. – odparłem. –
Idę do kibla. – dodałem i wstałem.
Wracając już do narożnika, po
załatwionej sprawie, spojrzałem w kierunku, gdzie wcześniej stał
gość. To co zobaczyłem, zamurowało mnie. Obok niego stała Ria,
pijąca tego samego drinka. Widać było, że nie zachowuje się tak
jak wcześniej. Ledwo już stała na nogach i trzymała się za
głowę, a gość coś do niej mówił.
- Cholera. – mruknąłem pod
nosem i ruszyłem do nich. – Pani już ma dość twojego
towarzystwa. – powiedziałem, odpychając go.
- A ty kto? Jej chłopak? –
zadrwił. – Zmykaj lalusiu, bo ci zaraz przestawię nosek.
- Nie mam zamiaru się z tobą
bić. – odparłem. – Wszystko w porządku? Ria? – położyłem
dłoń na jej ramieniu.
- Ej, powiedziałem, żebyś się
nie wpierdalał! – wrzasnął tamten, a ja po prostu się odwinąłem
i uderzyłem go w twarz. Wziąłem Mari na ręce, podszedłem do
naszego stolika by wziąć jej torebkę. Chłopaki nawet tego nie
zauważyli. Wyniosłem ją z lokalu i ruszyłem prosto do kamienicy,
w której mieszka. Zasnęła na moich rękach.
Przed drzwiami, postawiłem ją na
ziemi, opierając ją o siebie samego. Wyjąłem z jej torebki klucze
i otworzyłem mieszkanie. Znów wziąłem ją na ręce i wniosłem do
korytarza, w którym zatrzymał mnie warczący wilk.
- Stary, kupie ci największą na
świecie kość. – powiedziałem do niego. Psów nigdy się nie
bałem, no ale w końcu to jest jednak wilk! Nie poskutkowało, bo
nadal warczał i trzymał mnie w progu. – Rico, współpracujmy,
mam na rękach twoją panią, a obaj nie chcemy, żeby się jej coś
stało, tak? – ciągnąłem, a on przestał. Podszedł bliżej,
obwąchał mnie i ruszył do pomieszczenia, gdzie były uchylone
drzwi. Zaprowadził mnie do sypialni Rii. Ułożyłem ją na łóżku,
zdjąłem buty i okryłem kocem.
Godzina siódma trzydzieści.
Siedzę już w busie z Cesciem i czekamy na resztę.
- Ja wiedziałem, że tak będzie.
– mówił do nas trener. Mieliśmy już być w drodze na boisko, na
poranny trening. – Za trzy dni gramy 1/8 finału z Anglią, a oni
mi się tu rozpijają! – wrzasnął.
- Już idą. – mruknął
Fabregas na widok wychodzących z budynku Leili, a za nią orszaku
dwudziestu jeden piłkarzy, ledwo trzymających się na nogach,
idących jako tako o własnych siłach.
- Jakim cudem wy tu normalnie
siedzicie, a oni ledwo żyją?! – zapytał z ironią, gdy po kolei
wchodzili do busa. Torres wtedy podszedł do mnie i machnął ręką,
żebym puścił go na miejsce od okna. Usiadł i od razu oparł się
o szybę. Wyjął z kieszeni dwieście euro i mi je wręczył. Nie
wiedziałem o co mu chodziło.
- No słyszałem, że wróciłeś
dopiero nad ranem, więc obstawiam, że wygrałeś zakład. –
wytłumaczył, widząc moją minę. – Teraz proszę o ciszę,
zdrzemnę się jeszcze.
Mam mu teraz powiedzieć, że nic
nie stało się w nocy? Wróciłem nad ranem, ponieważ łaziłem w
nocy po mieście. Jakoś nie mogłem znaleźć sobie miejsca.
Otworzyłam po woli oczy, ale od
razu je zamknęłam, ponieważ raziły mnie promienie słońca
docierające zza okna. Zajęczałam niezadowolona i chciałam
podnieść głowę, ale nie, jednak nie. Ból rozsadzał mi głowę
od środka.
- Mamusia nie nauczyła, że nie
bierze się drinków od nieznajomych? – usłyszałam męski głos,
który już znałam. Szczerze? Od razu postawiło mnie to na nogi.
Odwróciłam się i zobaczyłam, leżącego u mnie w nogach na łóżku
Ramosa.
- Co ty tutaj robisz? – otworzyłam
szeroko oczy.
- No wiesz… - wyszczerzył się i
położył dłoń na mojej stopie i zaczął przesuwać nią wzdłuż
mojej łydki, ale szybko zabrałam nogę.
- Sergio! – pisnęłam.
- Nie, nic się nie stało. –
zaśmiał się. – Ale gdyby nie ja, to pewnie by się stało.
- Pamiętam jak tańczyłam z Leilą,
później napatoczyło się jakichś dwóch. Poszłam do łazienki, a
ten potem postawił mi drinka. Dalej nie pamiętam.
- Bo cwaniak wsypał ci coś do
niego. Więc na drugi raz uważaj. – pogroził mi palcem.
- Odprowadziłeś mnie?
- Dokładniej to cię tu
przyniosłem. – zaśmiał się, a dopiero wtedy zauważyłam, że
Rico leży obok łóżka i nie warczy na piłkarza.
- Jakim cudem on cię jeszcze nie
zjadł? – zaśmiałam się.
- No wiesz, znaleźliśmy wspólny
język. – puścił mi oczko i pogłaskał wilka po łbie, a ten
nic. Co on z nim zrobił? Od kiedy on nie warczy na faceta? - Wiesz,
że już nawet mam za sobą trening? – zaśmiał się.
- Tak?! O matko, już jest
jedenasta. – spojrzałam na zegarek. – A co z resztą?
- Jednym słowem, źle. Podobno
potem wróciła Blanca z Cesciem i z Leilą ich wszystkich odholowali
do hotelu, nie wiem jak, ale ważne, że tego dokonali.
- Sergio? – spojrzałam na niego.
- Hmm?
- Dziękuję. – szepnęłam.
- Nie ma za co. – uśmiechnął
się. – Jednak nie jestem taki zły, co? – przymrużył oczy.
- No nie. – odpowiedziałam.
- Widzisz.
- Ty Ramos, jesteś wredny. –
rzuciłam w niego poduszką i wbiłam głowę w drugą i zajęczałam,
bo nadal czułam ten okropny ból w swojej czaszce. Wybuchnął
śmiechem. – Mówiłam, jesteś wredny. – dodałam, mrucząc do
poduszki.
________________________________
Gorąco, tyle powiem! I już półmetek wakacji! Jak to szybko zleciało!
Widzę, że party hard się udało ;p A Sergio jest taki opiekuńczy i kochany *.* zajął się biedną Rią ;) A nawet zaprzyjaźnił się z wilczkiem. Czekam na nexta !
OdpowiedzUsuńSergio jest słodki... podoba mi się jego opiekuńczość :)
OdpowiedzUsuńPS. Serdecznie zapraszam na nowe piłkarskie opowiadanie http://triumfmilosci.blogspot.com/
Świetny rozdział . Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńZapraszam http://love-in-madrid.blogspot.com/
świetny rozdział, czekam na kolejne;)
OdpowiedzUsuń