Kiedy
zawodnicy zobaczyli mnie przed klubem poprzedniego wieczoru, nie mogli przestać
się patrzeć. Chyba zapomnieli, że ja też jestem kobietą i lubię się ładnie
ubrać, szczególnie że był powód. W końcu wygrana z Francją! Kiedy Villa
powiedział, że my z Marią wyglądamy jak siostry, nie wiedziałam co o tym
myśleć. Zaczęłam po prostu wariować. Kiedy tańczyłam z Marią, przyczepili się
do nas dwaj przystojniacy, choć swoim zachowaniem zdecydowanie mnie odpychali.
Miałam swojego ochroniarza – Alvaro, który nie pozwolił na to, bym przebywała w
towarzystwie jakiś gogusiów. Przetańczyłam z nim kilka piosenek, i jeszcze
bardziej się dziwię, dlaczego jeszcze się nie ożenił. Przecież takiego faceta
to ze świecą szukać!
Po tej
imprezie w klubie nie było ze mną tak źle. Musiałam być najbardziej trzeźwa z
całego towarzystwa. Ramos swoją drogą chyba wygrał zakład z Torresem, bo nie
wrócił na noc do hotelu.
Kiedy
wzięłam orzeźwiający prysznic, ubrałam się w dresy, jak zawsze i wyjrzałam
przed hotel. Tak jak się domyślałam, nikogo nie było! Zaczęłam chodzić po
hotelu i wszystkich budzić, waliłam wręcz w drzwi piąstkami, by ktokolwiek mnie
usłyszał. Kiedy został mi ostatni pokój – Alvaro, zobaczyłam, że drzwi ma
uchylone. Sierota, pewnie w nocy ich nie domknął. Weszłam na paluszkach i
zobaczyłam go, jak słodko śpi, przytulony do poduszki. Żal mi było go budzić,
ale jak mus to mus. Chciałam go jakoś wystraszyć, węec nachyliłam się nad jego
uchem i mówiłam, póki co szeptem.
- Alvaro,
pora wstawać. Zaraz macie trening.
- Jeszcze
pięć minut, mamusiu – powiedział, wciąż nie otwierając oczu, kiedy odwrócił się na drugi bok, łapiąc
mnie za dłoń. Wylądowałam u jego boku, a ten jeszcze mocniej się do mnie
przytulił jak do ogromnego misia i dalej spał. Tego już normalnie za wiele!
- Alvaro, do
jasnej cholery puszczaj mnie i wstawaj! – krzyknęłam, po czym wybuchnęłam
śmiechem, kiedy zobaczyłam jego zdezorientowaną minę.
- Leila?
- Nie,
Święty Mikołaj. – prychnęłam i wstałam z jego łóżka – Masz dziesięć minut na
ogarnięcie się. Widzimy się przed hotelem! – pocałowałam jego policzek,
przepraszając za tak drastyczną pobudkę i wyszłam z jego pokoju.
Stałam pod
hotelem i czekałam na tych, ekhem, przepitych piłkarzy. Ziewający i ociągający się zawodnicy, szli za
mną prawie w rządku do autokaru. Vincente był bardzo zły, to widać. Nie
zazdroszczę im na treningu!
Po treningu,
po którym piłkarze już mieli dość tego pięknego dnia, strasznie źle się czułam.
Położyłam się na łóżku, biorąc tabletki na ból brzucha. Strasznie mnie
rozbolał, nawet nie wiem od czego. Musiało coś się chyba stać. Kiedy usłyszałam
pukanie do drzwi, zwlekłam się z łóżka i otworzyłam. Okazało się, że to był
recepcjonista, który przywitał mnie z uśmiechem.
- List, señorita – powiedział i wręczył mi
kopertę.
- Dziękuję –
odpowiedziałam i zamknęłam drzwi.
Nawet nie
spojrzałam na nadawcę. Otworzyłam i wyjęłam list.
Mam przykrą wiadomość.
Z dniem dwudziestym szóstym czerwca starszy
szeregowy Santiago Costa zginął na polu walki od kilku strzałów w klatkę
piersiową.Ciało zostanie przetransportowane dnia trzydziestego czerwca na
lotnisko w Madrycie.
Dalej nie
doczytałam, bo łzy zamazały mi obraz. Santiago nie żyje? Wybuchłam płaczem,
kiedy do pokoju wszedł Alvaro, pytając się co się stało.
- Santiago
nie żyje! – wrzasnęłam i jeszcze mocniej się rozpłakałam. To nie mogła być
prawda!
Piłkarz do
mnie podszedł i usiadł obok mnie, przytulając mnie do swojej piersi.
- To nie
może być prawda – powtarzałam, coraz mocniej płacząc. Mój świat się zawalił, a
życie straciło sens. Nie ma Santiago, nie ma mnie. Alvaro mnie pocieszał, mówił
bym się uspokoiła. On nie wie co ja czuję!
Nagle
poderwałam się na równe nogi, wytarłam łzy, na tyle by móc widzieć i pakowałam
wszystkie swoje rzeczy do torby. Musiałam być w Madrycie, musiałam być z jego
rodzicami.
- Co robisz?
– spytał Alvaro.
- Pakuję
się, nie widać!? Muszę być tam. Muszę go pożegnać – ponownie opadłam z sił i
się rozpłakałam.
Nie wiedział
co mi powiedzieć. Miał mówić, wszystko będzie dobrze? Może to pomyłka?
Przytuliłam
się do niego mocno. Potrzebowałam kogoś.
Dokończyłam
pakowanie i zostawiłam go samego w moim pokoju. Poszłam do trenerów i głównego
medyka. Musieli mnie puścić do Madrytu na kilka dni. Zgodzili się, po tym jak
zobaczyli mnie całą zapłakaną i jak wyjaśniłam im co się stało. Puścili mnie
bez zająknięcia się.
Wyszłam z
torbą przed hotel i wzięłam taksówkę. Nikt nie wiedział o co chodzi, ale
poprosiłam Alvaro by z nimi porozmawiał i wyjaśnił wszystko.
Na lotnisku
całe szczęście było kilka ostatnich biletów do stolicy Hiszpanii. W nocy miałam
być tam. Nie wyobrażam powrotu do pustego mieszkania. Nie wyobrażam sobie życia
bez Santiago… Przecież obiecał mi, że będzie na siebie uważał!
Koło
trzeciej nad ranem przyleciałam do Madrytu. Zadzwoniłam do razu do mamy
Santiago, miałam rację, że nie spała. Nie mogła zasnąć, po tym jak dostała tą
samą wiadomość co ja. Zaproponowała mi nocleg u nich w domu. Zgodziłam się, bo
nie mogłabym wytrzymać w pustym mieszkaniu, który przypominałby mi o Santiago.
Koło
dwunastej udałam się z jego rodzicami na lotnisko w Madrycie. To dziś mieli
przywieść ciało mojego chłopaka. Kiedy wynieśli trumnę z samolotu, rozpłakałam
się. Miałam już tak podpuchnięte oczy, że musiałam użyć okularów, do zamaskowania. Stamtąd od razu pojechaliśmy na cmentarz.
Wojsko zapłaciło za pogrzeb swojego żołnierza. Na cmentarzu, gniotłam
chusteczkę w ręku. Nie mogłam wysiedzieć na miejscu. Moje serce było rozdarte i
nie wiedziałam co mam robić. Został pośmiertnie odznaczony za odwagę i
poświęcenie dla kraju. Dowódca jego batalionu dał to wszystko jego matce, która
rozpaczała jeszcze bardziej niż ja. Stracić i pochować własne dziecko to
najgorsza rzecz na świecie. Nie taka powinna być kolejność w tym chorym
świecie!
Po pochowaniu
Santiago jak na zmarłego żołnierza przystało, pojechałam do domu jego rodziców.
Nie potrafiłabym wysiedzieć na stypie, na której wszyscy mówili by jaki to on
BYŁ wspaniały. Dla mnie zawsze będzie żył w moim sercu i nikt tego nie zmieni.
Przed meczem1/8
finału z Anglią dostałam smsa od Alvaro, jak się czuję. A jak mam się czuć, po stracie chłopaka?!
Odpisałam mu, że fatalnie i żeby ich wszystkich ode mnie przeprosił i
pozdrowił. Zadzwonili do mnie i każdy
się wypowiadał. Musieli kończyć, bo za niedługo było kolejne starcie.
Wieczorem
usiadłam przed telewizorem i zaczęłam oglądać mecz. Musiałam się czymś zająć by
nie myśleć o tej tragedii jaka mnie i jego rodziców spotkała.
Kiedy hymny
zostały odegrane, Casillas po wypowiedzeniu słów o antyrasizmie, powiedział,
coś jeszcze. Widziałam, że na strojach
mieli czarne opaski przywiązane.
- Chciałbym
coś jeszcze dopowiedzieć. Dwudziestego szóstego czerwca, odszedł nasz
przyjaciel, którego uważaliśmy za swego brata. Składamy drużynowo kondolencje
jego rodzinie, jak i jego dziewczynie, a naszej przyjaciółce. Santiago, zawsze
będziesz z nami, nigdy o tobie nie zapomnimy. Spoczywaj w pokoju, brachu. – kiedy zakończył, popłakałam się i
widziałam, że Casillasowi tez łza popłynęła. Głos mu się łamał jak o tym mówił.
Pomimo, że
mnie tam nie było, czułam ich wszystkich wsparcie. Ta mowa najbardziej
odzwierciedlała uczucia całej drużyny, która nie mogła być na pogrzebie. Znali
Santiago, a Królewscy najbardziej.
_________
Smutne, smutne, smutne. Takie miało być.
Jestem ciekawa czy któraś z was się popłacze jak ja.
I ryczalam ;-;
OdpowiedzUsuńNa początku tak słodko się zrobiło. A po tym liście to juz beczalam :'(
Strasznie mi szkoda Leilii ; ((( Strata ukochanego to naprawde wielka tragedia ;/ Cieszę się, że chociaż Alvaro był przy niej i ją wspierał. A ten ogromny gest całej reprezentacji naprawdę mnie poruszył.
OdpowiedzUsuństrasznie smutaśny
OdpowiedzUsuńale nie płakałam udało mi się nie płakać
czekam na następny
Ja plakalam i dalej płacze :'( Przecież byli taką piękna parą :'( Czemu on musiał umrzeć???
OdpowiedzUsuńPopłakałam się;( mowa Ikera była śliczna, dobrze, że dziewczyna nawet na odległość miała wsparcie. Pozdrawiam i zapraszam na czytanie własnych wypocin i proszę o dalsze informowanie;)
OdpowiedzUsuńO matko, jak smutno. Popłakałam się ;c
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Żal mi Leili.
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://love-in-madrid.blogspot.com/
Najbardziej jak Casillas na meczu to czytal :c
OdpowiedzUsuńCo do rozdzialu .. nic dodac nic ujac :*
Popłakałam się...
OdpowiedzUsuń