Oni
wszyscy powariowali. Przed samym meczem, zamiast na trybuny,
wyciągnęli mnie za sobą na ławkę rezerw, tłumacząc, że w
okolicy musi z nimi siedzieć dziewczyna, a że nie ma Lelili, no to
więc ich ofiarą zostałam ja.
Szczerze? Nie myślałam, że
zawodnicy siedzący na ławce, aż tak przeżywają mecze. Ciągle
żywo komentowali, klnęli przy niewykorzystanych sytuacjach
bramkowych i cieszyli się, gdy ich bramkarz bohatersko bronił, a w
momentach gdzie praktycznie nic się nie działo, opowiadali mi
jakieś śmieszne historie z innych zgrupowań.
Widziałam jak przez cały mecz
Vincente Del Bosque był skupiony na grze swoich piłkarzy i za razem
podenerwowany. Była 85 minuta, a od początku meczu było zero do
zera, ale co prawda padł gol Pedra, ale sędzia go nie uznał, bo
podobno był na spalonym. Niech sobie lepiej okulary ślepak założy!
Buuuu!
Tak minuta za minutą. Nastała
dziewięćdziesiąta, ale dołożyli nam jeszcze dwie minuty.
- Błagam, niech ktoś strzeli! –
zacisnęłam mocno kciuki i wbiłam wzrok w bramkę, na której stał
angielski bramkarz, gdzie właśnie coś zaczęło się dziać.
Szybkie podania i próba Iniesty na strzał. Poprzeczka! Ale piłka
wpadła tuż pod nogi obrońcy i GOL! Ramos już po razu drugi
strzelił swojego gola na tych mistrzostwach!
Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc
i wylecieli do linii boiska, gdzie właśnie podbiegł Ramos. Wszyscy
zaczęli go przytulać i krzyczeć z radości.
Wstałam i ja, podeszłam i stanęłam
obok nich. Zauważyłam, że z tulącej się do siebie grupy, wyłazi
uśmiechnięty Sergio, podbiega do mnie i podnosi.
- Zwariowałeś?! – krzyknęłam.
– Postaw mnie! Już! – żądałam.
- Alee ja tak się cieszę ze
strzelonej bramki. – wyszczerzył się.
- Ja też się cieszę i bardzo ci
gratuluję, ale mnie postaw. – mówiłam, a ten się cicho zaśmiał.
Odstawił mnie, ale zamiast oddalić się do kolegów, przytulił się
do mnie.
- Tego gola dedykuję
najpiękniejszej kobiecie na świecie, Rii Romero. – szepnął mi
do ucha. Cholera! Poczułam jak moje ciało przeszywa przyjemne
ciepło i dreszcz.
- Ramos, odejdź ode mnie, bo
śmierdzisz potem. – warknęłam, próbując się od niego uwolnić.
- Ja tu próbuję być romantyczny,
a tu takie odpowiedzi. – zaśmiał się i pocałował mnie w
policzek. Odszedł do reszty. Szlag! Co on sobie wyobraża?!
Byliśmy wszyscy w holu hotelu z
kieliszkami szampana w dłoniach, świętowaliśmy zwycięstwo
chłopaków, skromnie ze względu tego co się wydarzyło w życiu
ich przyjaciółki. Szkoda mi jej. Praktycznie została sama.
Opowiadała, że ma tylko jego. Miała…
- I kto by pomyślał, że to akurat
nasz Wilczek strzeli tego gola… - westchnął Xavi.
- Udało mi się. – Ramos poruszył
zabawnie brwiami. – A poza tym, przecież Mari we mnie zawsze
wierzy, no nie? – objął mnie ramieniem. To jego dziecinne
zachowanie robi się już nudne.
- Słucham? – spojrzałam na niego
zdziwiona.
- No, bo przecież zawsze mi
kibicujesz, prawda? – pytał pewny i zadowolony.
- Z jakiej paki ja mam ci zawsze
kibicować? – zaśmiałam się.
- No, bo jesteś za Realem, nie mylę
się? – bardziej stwierdził, niż zapytał, a ja wtedy prawie
zakrztusiłam się odrobiną szampana.
- Że ja za Królewskimi?! Od
kiedy?! – spojrzałam na niego spode łba. – Kochany, w moim
sercu jest miejsce tylko na jeden klub. – odsunęłam go od siebie
palcem. – Jam jest urodzone Cule. – pokazałam mu język i wtedy
kolejno przybiłam piątkę z każdym zawodnikiem Dumy Katalonii, a
Ramosowi po prostu zrobiło się głupio, wnioskowaliśmy po jego
minie.
- No dobra, to teraz wypijmy za
naszą kochaną fankę FC Barcelony. – wyszczerzył się Pique,
chwytając za kolejną butelkę szampana. Zabrał się za otwieranie
go i nagle BUM! Wystrzelił, a cała zawartość szklanej butelki
wylądowała na MNIE!
- Pique! – ryknęłam.
- Jezu, Ria! Przepraszam cię! –
Gerard pojawił się automatycznie przy mnie.
- Właśnie skończył się mecz
Holandii z Urugwajem, w ćwierćfinale gramy z Hol… Co tu się
dzieje? – z korytarza wyłonił się sam selekcjoner. – Dlaczego
panna Maria jest cała mokra? – zapytał.
- Trenerze, bo… - zaczęła
trójka, drapiąc się po czubku głowy.
- Nic się nie stało, zaraz będzie
wszystko w porządku! – Sergio złapał mnie za rękę i pociągnął
za sobą w stronę windy.
- Co ty robisz? – spojrzałam na
niego pytająco, gdy naciskał już numerek na tablicy w windzie.
- No musisz się umyć, bo po
szampanie będziesz się cała lepić i przede wszystkim zmienić
bluzkę. – wytłumaczył.
- Ahaaaa. – przytaknęłam
zdezorientowana.
Weszliśmy do jego hotelowego pokoju i
od razu wpakował mnie do łazienki, dając ręcznik i swój T-shirt.
Wzięłam prysznic, który faktycznie był mi potrzebny. Nie wiem, co
by było z moimi włosami, gdyby wyschły z szampanem. Całe byłyby
polepione i pokudłaczone.
- Zawiodłaś mnie. – krzyknął
przez drzwi, gdy właśnie wychodziłam z kabiny, okręcona
ręcznikiem.
- To znaczy? – zapytałam.
- Ja naprawdę miałem wielką
nadzieję, że odpowiesz, że kibicujesz Realowi. – nie wiem
dlaczego, ale wyobrażałam sobie, że stoi teraz oparty o drzwi do
łazienki i głupio się uśmiecha. Ubrałam na siebie jego bordową,
reprezentacyjną koszulkę, wciągając się jednocześnie jej
zapachem. Pachniała identycznie jak on. Trykot sięgał mi do połowy
ud, więc chyba mogę spokojnie tak wyjść. No przecież mnie nie
zgwałci. Chyba… Uhhh! Nie! Nie myślę o takich rzeczach.
- To nie tak, że nie lubię Realu,
bo go akceptuję i szanuję, lecz po prostu nie trawię kilku jego
zawodników. – otworzyłam drzwi i faktycznie, nie myliłam się.
Stał oparty o nie, ale bez koszulki! Pierwsze co rzuciło mi się w
oczy, to jego wyrzeźbiona klatka piersiowa i tatuaże. Spojrzał na
mnie i zmierzył wzrokiem od góry, do dołu.
- Ej, oczy mam tu! – wskazałam,
zamykając za sobą drzwi łazienki.
- No, ale co ja poradzę, że masz
tak piękne nogi, no i oczywiście oczy. – zbliżył się na
naprawdę niebezpieczną odległość, przyparł do drzwi. Poczułam
jego oddech na płatku ucha. – Ale nie tylko oczy, również nos,
włosy, usta… - szepnął, dotykając opuszkami swoich palców
mojego policzka, a ustami zbliżając się do moich. Niech on odsunie
ode mnie swoje… Opalone, cudowne, gorące i seksowne ciało…
Delikatnie musnął moje wargi, a świat wokół mnie zawirował.
Czując smak i miękkość jego ust, odpłynęłam. Niepewnie
odwzajemniłam pocałunek. Emocje wzięły górę. Podniósł mnie,
przeniósł i delikatnie ułożył na swoim łóżku, ciągle
całując. Położyłam dłonie na jego torsie, oddając się
pieszczeniem mojej szyi przez jego pocałunki. Cicho westchnęłam i…
- Nie. – powiedziałam i
wyślizgnęłam się spod niego, odwracając się. Co w ogóle się
ze mną stało?! Uległam… No prawie mu uległam! – Przepraszam,
ale nie. – powiedziałam.
- Ria, nic się nie stało. –
poczułam jak pocałował czubek mojej głowy. Okrył mnie kołdrą i
położył się obok, nie dotykając mnie. – Dobranoc Ria. –
szepnął, gasząc światło, które wcześniej tliło się z małej,
nocnej lampki.
- Dobranoc Sergio. –
odpowiedziałam cicho. Co to miało być? Moje postanowienie poszło
się pieprzyć ze zdrowym rozsądkiem? Czy ja właśnie zaczynam
tracić dla niego głowę?
__________________________________
Pomiędzy nimi zaczyna się coś dziać! W końcu, nie? :D
Sergio zadedykował Rii bramkę *.* No no no Ramos widzę się coraz bardziej rozkręca ! I dobrze bo uwielbiam ich oboje ♥
OdpowiedzUsuńAle tu się dzieje! Nononononono :D
OdpowiedzUsuńJednak dobrze, że mu odmówiła! Ramos nie może dostać tego, czego chce :D
Czekam na nowość!
Wow. Nie mogłam się doczekać tego momentu. Jednak Ria dobrze zrobiła.
OdpowiedzUsuńoj gorący Sergio :) Cieszę się, że coś się między tą dwójką zaczyna dziać :P
OdpowiedzUsuń