niedziela, 25 sierpnia 2013

12. Just friends



Nadszedł czas powrotu do Brazylii, na ciąg dalszy Mistrzostw Świata. Podziękowałam rodzicom Santiago, za gościnę i za wsparcie jakie mi dawali.
- Możesz zawsze do nas wpaść – powtarzali oboje, za co im serdecznie dziękowałam i powiedziałam, że nie raz ich odwiedzę.
Wzięłam taksówkę i udałam się na lotnisko. Teraz tylko z jednym będzie mi się kojarzyć. Wsiadłam do samolotu i poleciałam do Sao Paulo, dalej wspierać i ratować z dziwnych pseudo kontuzji, swoich  piłkarzy.
Doleciałam tam w środku nocy. Starałam zachowywać się cicho, jednak kiedy otworzyłam drzwi, w pokoju naprzeciwko zobaczyłam Arbeloę.
- Nie śpisz? – powiedziałam smutno i zaprosiłam go do swojego pokoju. Ten pokręcił głową i wszedł za mną.  Usiadł na moim łóżku i obserwował każdy mój ruch.
Zajęłam miejsce obok niego  i bez słowa się przytuliłam. Łzy mi poleciały.
- Będzie dobrze, Leila. Poradzisz sobie. On będzie zawsze przy tobie – mówił szeptem i tulił mnie do swojego torsu. – A szczególnie tu – wskazał na moje serce i głowę.
Głaskał mnie po  włosach i co jakiś czas całował mnie w czoło. Tego potrzebowałam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam przy spokojnym biciu jego serca.

Ona spała a ja nie mogłem przestać się na nią patrzeć. Przeżyła coś strasznego i cierpiała. Chciałbym jej w tym jakoś ulżyć ale wiem, że nie mogę. Była taka niewinna, gdy spała. Od dawna mi się podobała, ale nie mogłem niszczyć jej szczęścia. Skoro wtedy była szczęśliwa, nie mogłem wejść między nich.  Teraz leżała ze mną i głowę miała opartą o mój tors. Było mi trochę niewygodnie leżeć w tej pozycji l, ale czego nie robi się dla kobiety, którą po pierwsze kocham, a po drugie tyle się nacierpiała i wypłakała, że nie miałem sumienia jej budzić.  Głaszcząc ją po włosach, zastanawiałem się jakby to było gdyby była ze mną. Co byśmy wtedy robili…Może po jakimś czasie uda jej się we mnie zakochać?

Rano kiedy się przebudziłam, moja głowa na czymś się unosiła. A raczej na kimś. Odchyliłam trochę głowę i zobaczyłam śpiącego, na siedząco Alvaro. To dzięki niemu tak dobrze mi się spało. Nie miałam snów, w którym widziałam Santiago, jak umiera. Westchnęłam głośno i zaczęłam budzić Arbeloę.
- Obudź się – delikatnie zaczęłam go szturchać, a kiedy otworzył oczy, uśmiechnęłam się do niego. On również wymusił się na uśmiech, jednak widziałam, że chyba za dobrze nie spał. Rozmasowywał sobie kark i grymasił.
- Przepraszam, że przeze mnie źle spałeś. Trzeba było mnie obudzić, to ustąpiłabym ci miejsca! – powiedziałam do niego, i pomagałam mu rozmasowywać obolałe miejsca.
- Nie chciałem cię budzić, tak słodko spałaś… Nie miałem sumienia – wytknął mi język. Co ja się  z nim mam?
Ktoś zaczął pukać do drzwi. Wstałam i otworzyłam je, widząc w progu uśmiechniętego Pique.
- Nie wiesz, gdzie jest Alvaro? W pokoju go nie ma, a mamy iść na śniadanie, bo trener chce nam coś powiedzieć – wychylił głowę do środka pokoju i zobaczył swojego kolegę.
- uhuhuuu, nie chcę wiedzieć co się tu działo, ale chodźcie  na śniadanie! – Pique uśmiechnął się w ten specyficzny dla niego uśmieszek. Walnęłam go za to w ramię, niech się nauczy!
Alvaro wstał i całą trójką zeszliśmy do restauracji.
Wszyscy przywitali mnie mocnym przytuleniem do siebie i oficjalnymi kondolencjami .Staram się nie płakać, chociaż łzy już napływały mi do oczu.
Vincente del Bosque po śniadaniu powiedział, że ma dla zawodników małą niespodziankę. Mają się przygotować na trening-niespodziankę. Nikt nie wiedział o co chodzi.
- Punkt jedenasta widzimy się pod hotelem – powiedział i wyszedł z restauracji.
- Słuchajcie, mogę zająć wam chwilę? – uspokoiłam zawodników i zadałam pytanie.
- Leila, ty zawsze możesz zabrać nam chwilę, nawet wieczność! – zaczął Ramos a reszta mu przytaknęła.
- Sergio, ty lepiej zajmij się osobą, której imienia nie wymienię – puściłam mu oczko, a ten się już zamknął. Chyba zrozumiał o kogo mi chodzi.
- Chodzi mi oto, że chciałam wam podziękować za te czarne opaski na meczu… Iker, twoja mowa przed meczem ruszyła moje serce i szczerze, popłakałam się przed telewizorem. Jesteście prawdziwymi przyjaciółmi, jesteście wielką podporą dla mnie – powiedziałam lekko drżącym głosem, jednak się nie popłakałam. Wszyscy podeszli do mnie i grupowo się przytuliliśmy.
- Zawsze będziemy z tobą, Leila – powiedział Iker a reszta mu przytaknęła. Oni naprawdę są świetnymi ludźmi. – Jesteś dla nas kimś wyjątkowym!
- Dziękuje wam za wszystko, ale teraz zbierajcie się na trening. Chyba nie chcecie znów podpaść trenerowi – zaśmiałam się i pogoniłam ich wszystkich.
- Alvaro! – krzyknęłam do Arbeloi, który do mnie od razu podszedł. – Tobie jestem winna jeszcze większe podziękowania. Zostałeś ze mną, nie wyspałeś się…Interesowałeś się mną najbardziej ze wszystkich, dziękuje – przytuliłam się do niego, zawieszając mu dłonie na karku.
- Nie ma sprawy, zawsze będziemy przyjaciółmi, prawda? – nie wiedziałam co mu mam odpowiedzieć. Od zawsze był kimś więcej niż tylko zwykłym przyjacielem. Mam nadzieję, że kiedyś mu to wyznam, w bardziej odpowiednim momencie.

Tuż przed jedenastą wszyscy byli przed hotelem. O dziwo, nikogo nie brakowało. Chyba samo słowo „niespodzianka”, zadziałało dla nich jak przynęta.
Wsiedliśmy do autokaru i Vincente zaczął nam wszystko wyjaśniać.
- Dzisiaj będzie dość nietypowy trening. Otóż,  pojedziemy na plażę!
Kiedy powiedział ostatnie zdanie wszyscy zaczęli gwizdać z radości. Faktycznie sprawił im miłą niespodziankę!
Droga na plażę zajęła nam prawie godzinę.  Wszyscy byli tak podekscytowani tym „innym” treningiem, że nawet  dalej nie spali. Po dojechaniu na miejsce, wzięli swoje torby i w specjalnie dla nich rozłożonym namiocie, przebrali się.  Zaczęli się wygłupiać podczas treningu, a najbardziej to Torres i Ramos. Nawet wiedziałam dlaczego! A raczej dla kogo!  Niedaleko miejsca gdzie odbywały się ćwiczenia, siedziała Maria z Blancą, jak dobrze pamiętam. Podeszłam do nich, bo to jedyne babskie towarzystwo w tym miejscu.
Przywitałam się z nimi i usiadłam na ich kocu. Rozmawiały o Sergio i o tym, że Maria wcale się z nim nie przespała. A Torres już mu zapłacił za wygranie tego zakładu!
- Ria, powiem ci coś, ale nie niech to zostanie między naszą trójką. Chodzi o to, że Ramosowi na tobie zależy.  Inaczej by się tak nie zachowywał. Coś czuje do ciebie i to nie jest zwykłe „lubienie kogoś”. Sergio już trochę przeżył swoich pseudo miłości. Ty jesteś inna i nawet ja to widzę. Porozmawiaj z nim o tym – uśmiechnęłam się do niej – Widziałam na meczu, tą sytuację po tym jak zdobył gola przeciwko Anglikom, to coś znaczy – puściłam jej oczko, a ona jakby się trochę speszyła.
- Skoro mowa o miłościach, to ten w czarnych włosach i pięknym uśmiechem patrzy się na ciebie co jakiś czas – powiedziała do mnie Blanca, a ja się za siebie odwróciłam. Jedyny, który mi pasował do tego opisu był Alvaro.
- Nie, to nie możliwe. Przyjaźnimy się tylko – odpowiedziałam i spojrzałam na nie. One uważały chyba trochę inaczej…
_______
Przepraszam, ale nie jestem w stanie nic sklecić, żadnego sensownego podsumowania tego odcinka.
Coppernicana, przepraszam Cię chyba najbardziej.

4 komentarze:

  1. Jaki ten Alvaro jest opiekuńczy *.* Oboje coś do siebie czują i muszą to sobie wszystko dokładnie wyjaśnić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alvaro najcudowniej na świecie stara się zdobyć kobietę, jest słodki, opiekuńczy i troskliwy. Nie mogę się doczekać jak dalszego rozwoju tej pełnej romantyzmu i subtelności historii :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Alvaro jest przesłodki. Mogliby być razem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Alvaro zachował się tutaj naprawdę świetnie. To skarb mieć takiego przyjaciela :)
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń