Nadszedł
czas powrotu do Brazylii, na ciąg dalszy Mistrzostw Świata. Podziękowałam
rodzicom Santiago, za gościnę i za wsparcie jakie mi dawali.
- Możesz
zawsze do nas wpaść – powtarzali oboje, za co im serdecznie dziękowałam i
powiedziałam, że nie raz ich odwiedzę.
Wzięłam
taksówkę i udałam się na lotnisko. Teraz tylko z jednym będzie mi się kojarzyć.
Wsiadłam do samolotu i poleciałam do Sao Paulo, dalej wspierać i ratować z
dziwnych pseudo kontuzji, swoich piłkarzy.
Doleciałam
tam w środku nocy. Starałam zachowywać się cicho, jednak kiedy otworzyłam
drzwi, w pokoju naprzeciwko zobaczyłam Arbeloę.
- Nie śpisz?
– powiedziałam smutno i zaprosiłam go do swojego pokoju. Ten pokręcił głową i
wszedł za mną. Usiadł na moim łóżku i
obserwował każdy mój ruch.
Zajęłam
miejsce obok niego i bez słowa się
przytuliłam. Łzy mi poleciały.
- Będzie
dobrze, Leila. Poradzisz sobie. On będzie zawsze przy tobie – mówił szeptem i
tulił mnie do swojego torsu. – A szczególnie tu – wskazał na moje serce i
głowę.
Głaskał mnie
po włosach i co jakiś czas całował mnie
w czoło. Tego potrzebowałam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam przy spokojnym biciu
jego serca.
Ona spała a ja nie mogłem przestać się na
nią patrzeć. Przeżyła coś strasznego i cierpiała. Chciałbym jej w tym jakoś
ulżyć ale wiem, że nie mogę. Była taka niewinna, gdy spała. Od dawna mi się
podobała, ale nie mogłem niszczyć jej szczęścia. Skoro wtedy była szczęśliwa,
nie mogłem wejść między nich. Teraz
leżała ze mną i głowę miała opartą o mój tors. Było mi trochę niewygodnie leżeć
w tej pozycji l, ale czego nie robi się dla kobiety, którą po pierwsze kocham,
a po drugie tyle się nacierpiała i wypłakała, że nie miałem sumienia jej
budzić. Głaszcząc ją po włosach,
zastanawiałem się jakby to było gdyby była ze mną. Co byśmy wtedy robili…Może
po jakimś czasie uda jej się we mnie zakochać?
Rano kiedy
się przebudziłam, moja głowa na czymś się unosiła. A raczej na kimś. Odchyliłam
trochę głowę i zobaczyłam śpiącego, na siedząco Alvaro. To dzięki niemu tak
dobrze mi się spało. Nie miałam snów, w którym widziałam Santiago, jak umiera.
Westchnęłam głośno i zaczęłam budzić Arbeloę.
- Obudź się
– delikatnie zaczęłam go szturchać, a kiedy otworzył oczy, uśmiechnęłam się do
niego. On również wymusił się na uśmiech, jednak widziałam, że chyba za dobrze
nie spał. Rozmasowywał sobie kark i grymasił.
-
Przepraszam, że przeze mnie źle spałeś. Trzeba było mnie obudzić, to
ustąpiłabym ci miejsca! – powiedziałam do niego, i pomagałam mu rozmasowywać
obolałe miejsca.
- Nie
chciałem cię budzić, tak słodko spałaś… Nie miałem sumienia – wytknął mi język.
Co ja się z nim mam?
Ktoś zaczął
pukać do drzwi. Wstałam i otworzyłam je, widząc w progu uśmiechniętego Pique.
- Nie wiesz,
gdzie jest Alvaro? W pokoju go nie ma, a mamy iść na śniadanie, bo trener chce
nam coś powiedzieć – wychylił głowę do środka pokoju i zobaczył swojego kolegę.
- uhuhuuu,
nie chcę wiedzieć co się tu działo, ale chodźcie na śniadanie! – Pique uśmiechnął się w ten
specyficzny dla niego uśmieszek. Walnęłam go za to w ramię, niech się nauczy!
Alvaro wstał
i całą trójką zeszliśmy do restauracji.
Wszyscy
przywitali mnie mocnym przytuleniem do siebie i oficjalnymi kondolencjami .Staram
się nie płakać, chociaż łzy już napływały mi do oczu.
Vincente del
Bosque po śniadaniu powiedział, że ma dla zawodników małą niespodziankę. Mają
się przygotować na trening-niespodziankę. Nikt nie wiedział o co chodzi.
- Punkt
jedenasta widzimy się pod hotelem – powiedział i wyszedł z restauracji.
-
Słuchajcie, mogę zająć wam chwilę? – uspokoiłam zawodników i zadałam pytanie.
- Leila, ty
zawsze możesz zabrać nam chwilę, nawet wieczność! – zaczął Ramos a reszta mu
przytaknęła.
- Sergio, ty
lepiej zajmij się osobą, której imienia nie wymienię – puściłam mu oczko, a ten
się już zamknął. Chyba zrozumiał o kogo mi chodzi.
- Chodzi mi
oto, że chciałam wam podziękować za te czarne opaski na meczu… Iker, twoja mowa
przed meczem ruszyła moje serce i szczerze, popłakałam się przed telewizorem.
Jesteście prawdziwymi przyjaciółmi, jesteście wielką podporą dla mnie – powiedziałam
lekko drżącym głosem, jednak się nie popłakałam. Wszyscy podeszli do mnie i
grupowo się przytuliliśmy.
- Zawsze
będziemy z tobą, Leila – powiedział Iker a reszta mu przytaknęła. Oni naprawdę
są świetnymi ludźmi. – Jesteś dla nas kimś wyjątkowym!
- Dziękuje
wam za wszystko, ale teraz zbierajcie się na trening. Chyba nie chcecie znów
podpaść trenerowi – zaśmiałam się i pogoniłam ich wszystkich.
- Alvaro! –
krzyknęłam do Arbeloi, który do mnie od razu podszedł. – Tobie jestem winna
jeszcze większe podziękowania. Zostałeś ze mną, nie wyspałeś się…Interesowałeś
się mną najbardziej ze wszystkich, dziękuje – przytuliłam się do niego,
zawieszając mu dłonie na karku.
- Nie ma
sprawy, zawsze będziemy przyjaciółmi, prawda? – nie wiedziałam co mu mam
odpowiedzieć. Od zawsze był kimś więcej niż tylko zwykłym przyjacielem. Mam
nadzieję, że kiedyś mu to wyznam, w bardziej odpowiednim momencie.
Tuż przed
jedenastą wszyscy byli przed hotelem. O dziwo, nikogo nie brakowało. Chyba samo
słowo „niespodzianka”, zadziałało dla nich jak przynęta.
Wsiedliśmy
do autokaru i Vincente zaczął nam wszystko wyjaśniać.
- Dzisiaj
będzie dość nietypowy trening. Otóż,
pojedziemy na plażę!
Kiedy
powiedział ostatnie zdanie wszyscy zaczęli gwizdać z radości. Faktycznie
sprawił im miłą niespodziankę!
Droga na
plażę zajęła nam prawie godzinę. Wszyscy
byli tak podekscytowani tym „innym” treningiem, że nawet dalej nie spali. Po dojechaniu na miejsce,
wzięli swoje torby i w specjalnie dla nich rozłożonym namiocie, przebrali
się. Zaczęli się wygłupiać podczas
treningu, a najbardziej to Torres i Ramos. Nawet wiedziałam dlaczego! A raczej
dla kogo! Niedaleko miejsca gdzie
odbywały się ćwiczenia, siedziała Maria z Blancą, jak dobrze pamiętam.
Podeszłam do nich, bo to jedyne babskie towarzystwo w tym miejscu.
Przywitałam
się z nimi i usiadłam na ich kocu. Rozmawiały o Sergio i o tym, że Maria wcale
się z nim nie przespała. A Torres już mu zapłacił za wygranie tego zakładu!
- Ria,
powiem ci coś, ale nie niech to zostanie między naszą trójką. Chodzi o to, że
Ramosowi na tobie zależy. Inaczej by się
tak nie zachowywał. Coś czuje do ciebie i to nie jest zwykłe „lubienie kogoś”.
Sergio już trochę przeżył swoich pseudo miłości. Ty jesteś inna i nawet ja to
widzę. Porozmawiaj z nim o tym – uśmiechnęłam się do niej – Widziałam na meczu,
tą sytuację po tym jak zdobył gola przeciwko Anglikom, to coś znaczy – puściłam
jej oczko, a ona jakby się trochę speszyła.
- Skoro mowa
o miłościach, to ten w czarnych włosach i pięknym uśmiechem patrzy się na
ciebie co jakiś czas – powiedziała do mnie Blanca, a ja się za siebie
odwróciłam. Jedyny, który mi pasował do tego opisu był Alvaro.
- Nie, to
nie możliwe. Przyjaźnimy się tylko – odpowiedziałam i spojrzałam na nie. One
uważały chyba trochę inaczej…
_______
Przepraszam, ale nie jestem w stanie nic sklecić, żadnego sensownego podsumowania tego odcinka.
Coppernicana, przepraszam Cię chyba najbardziej.
Jaki ten Alvaro jest opiekuńczy *.* Oboje coś do siebie czują i muszą to sobie wszystko dokładnie wyjaśnić.
OdpowiedzUsuńAlvaro najcudowniej na świecie stara się zdobyć kobietę, jest słodki, opiekuńczy i troskliwy. Nie mogę się doczekać jak dalszego rozwoju tej pełnej romantyzmu i subtelności historii :)
OdpowiedzUsuńAlvaro jest przesłodki. Mogliby być razem.
OdpowiedzUsuńAlvaro zachował się tutaj naprawdę świetnie. To skarb mieć takiego przyjaciela :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość!