Przed
godziną dziesiątą zabrałam ze sobą Rico oraz Blancę i
ruszyłyśmy w drogę na plażę, gdzie miał się odbyć
trening-niespodzianka, którą zaaranżowałam ja i trener. Gdy
przybyłyśmy na miejsce, okazało się, że byłyśmy pierwsze.
Pracownicy kończyli rozkładać namiot dla piłkarzy, w którym
mieli się przebrać i zostawić swoje rzeczy. Odeszłyśmy kawałek
dalej, do cienia i rozłożyłyśmy nasz koc, na którym obie się
rozłożyłyśmy, a mój wilk spoczął obok, pod drzewem, od razu
zasypiając.
- Tak właściwie to ty rozmawiałaś
już z rodzicami na temat tej swojej siostry? – zapytała Blanca, a
ja pokręciłam głową.
- W końcu będę musiała to
zrobić. Dużo mi to nie da, bo to moja babcia podobno ją odnalazła,
mama pewnie nic o tym nie wie. – wzruszyłam ramionami.
- Mówiłaś, że chcesz ją
znaleźć. Jak chcesz tego dokonać?
- Blanca, nie wiem… Wynajmę
detektywa, przegrzebie papiery z aktami urodzenia w każdym szpitalu
w Hiszpanii… Coś zrobię. – mówiłam podniesionym tonem. – O,
przyjechali już. – wskazałam na parkującego busa, tuż obok
mojego samochodu. – Masz swojego Fabregasa. – dodałam, kładąc
się na brzuchu i przymknęłam powieki.
- A ty masz swojego Ramosa! –
zaśmiała się, a ja automatycznie, jak dźwięk jego nazwiska,
uśmiechnęłam się. – Ej! Coś jest na rzeczy! Mów!
- Nic nie jest na rzeczy! –
oburzyłam się, podnosząc głowę.
- Taa, jasne! A mi tu zaraz kaktus
wyrośnie. – wskazała na swoją otwartą dłoń. – Ja o czymś
nie wiem?! – słuchałam naciskania mojej przyjaciółki, śledząc
wzrokiem grupkę piłkarzy, wchodzących do namiotu. – Ria! Ja do
ciebie mówię.
- A ja cię słyszę. –
wymamrotałam. Ona nachyliła się nade mną.
- Mrrr, to ja twój Sergio. –
zamruczała mi do ucha, a ja od razu zmierzyłam ją wzrokiem.
- A ty wredna jesteś! –
warknęłam.
- No może, ale nie zaprzestanę
dopóki mi nie powiesz co z tobą i Ramosem. – wyszczerzyła się.
- To miły, przystojny i zabawny
facet… Dobrze całuje. – uśmiechnęłam się sama do siebie. –
Po meczu z Anglią, gdy zostałam oblana przez Pique szampanem,
zabrał mnie do łazienki i dał swoją koszulkę, potem się trochę
podroczył… Pocałował, a ja się rozpłynęłam. Blanca, a jakie
on ma ciało! – jęknęłam.
- Ty mi tylko nie mów, że za
dziewięć miesięcy zostanę ciocią?! – wytrzeszczyła oczy.
- Nie spałam z nim! –
odpowiedziałam szybko.
- Cześć dziewczyny. Można? –
tuż obok nas pojawiła się Leila.
- Siadaj. – uśmiechnęła się
moja przyjaciółka. – Ria właśnie opowiada jak to z nią było,
powstrzymując się przed stosunkiem seksualnym z Ramosem. –
palnęła Blanca, a ja walnęłam się w czoło otwartą dłonią, a
na twarzy Leili pojawiło się niemałe zaskoczenie. Nie wiem czy z
powodu bezpośredniości Blanci czy z czegoś innego.
- Ja ci obiecuję, że ja wygłodzę
mojego wilka i go na ciebie naślę! – warknęłam.
- Nie zrobisz tego, za bardzo mnie
kochasz. – pokazała mi język.
- Sorry, że zapytam, a wtedy po
imprezie w klubie? – zapytała niepewnie lekarka.
- Wtedy mnie tylko odholował do
mieszkania, nic więcej. – odparłam.
Wtedy Leila powiedziała mi coś, co
naprawdę utkwiło mi w głowie, a mianowicie, że Sergio podobno coś
do mnie czuje. Przez chwilę zamilkłam, patrząc w dal na horyzont
morza. Dziewczyny o czymś rozmawiały między sobą, ale już ich
nie słuchałam. Nagle przypomniałam sobie ten wieczór, a później
jak po prostu zasnęliśmy obok siebie. Nie naciskał, po prostu
uszanował moją decyzję. Gdy rano się obudziłam, jego nie było,
a tylko obok mnie na szafce nocnej zastałam kartkę z tekstem,
skierowanym do mnie: Jestem na treningu. Nie miałem serca Cię
budzić. Koszulkę możesz sobie zostawić. Niech to będzie prezent
ode mnie. Do zobaczenia. SR15.
- Ej, patrz, Cesc wygląda bosko bez
koszulki! – pisnęła Blanca, szturchając mnie łokciem.
Spojrzałam w stronę piłkarzy, którzy byli już bez koszulek, w
samych spodenkach. – On ogólnie jest słodki! – dorzuciła.
- A tak właściwie to gdzie wy
uciekliście, gdy cała reszta była w klubie? – zapytała Leila.
- Szlajali się po ciemku po
mieście. – odparłam za nią i wstałam. – Ja muszę się iść
przejść. – powiedziałam. Wzięłam w dłonie swoje buty,
zawołałam Rico za sobą i ruszyłam wzdłuż brzegu, oddalając się
od miejsca, gdzie przebywała cała reprezentacja.
Leżałam na plaży, na swojej
koszulce. Miałam w tym momencie na sobie tylko stanik od stroju
kąpielowego i krótkie szorty. Rico leżał obok mnie i co chwila
musiałam coś do niego mówić, bo zaczynał warczeć na mężczyzn
przechodzących obok. Ja nie wiem co on z tym ma? Na kobiety prawie
nie warczy, nic do nich nie ma, ale z facetami to ja się boję go
sama zostawiać. Przymknęłam na chwilę powieki i wtedy zobaczyłam
uśmiechniętą twarz hiszpańskiego obrońcy.
- Szlag! – otworzyłam je szybko i
zerwałam się do pozycji siedzącej. – Dlaczego ja ciągle o nim
myślę? – zapytałam sama siebie.
- Może o mnie? – usłyszałam i
odwróciłam się. Tuż obok mnie kucał właśnie on – Sergio
Ramos.
- Chciałbyś. – przewróciłam
oczami. – Już po treningu? – zapytałam, gdy usiadł obok mnie,
specjalnie tak, by nasze nagie ramiona się ze sobą stykały. Na
swoim drugim ramieniu miał zawieszoną swoją treningową koszulkę.
- Mamy chwile przerwy. – odparł.
- Nie musisz wracać? A właściwie
to jak mnie znalazłeś?
- Dziewczyny powiedziały, że
poszłaś wzdłuż brzegu, więc cię znalazłem. Nie chce mi się
tam wracać.
- Nie będziesz miał kłopotów?
- Najwyżej zwalę to na ciebie. –
wzruszył ramieniem.
- Ej!
- Żartuję. – zaśmiał się. –
Nic się nie stanie. Najwyżej dostanę opieprz.
- Ale się przejmujesz… -
westchnęłam.
- Chodźmy po coś do picia. –
wstał i podał mi dłoń, by pomóc mi wstać. Ja wzięłam swoją
koszulkę, przewieszając ją przez ramię i wzięłam Rico na smycz,
by nic po drodze nie wywinął.
Chodziliśmy z Sergio po całej plaży
i deptaku. Zatrzymałam się przy jednym ze straganów i oglądałam
przeróżne bransoletki i wisiorki. Nie zauważyłam gdy Sergio nagle
zniknął na kilka chwil. Gdy zaczęłam się za nim rozglądać,
nagle zauważyłam go, biegnącego w moją stronę.
- Zamknij oczy. – uśmiechnął
się.
- Dlaczego? – zdziwiłam się.
- Po prostu to zrób.
- Okey, okey. – odparłam i
przymknęłam powieki. Poczułam jak odgarnia moje włosy i jak coś
opada na mój obojczyk. Otworzyłam oczy i spojrzałam w dół. Na
mojej szyi wisiał naszyjnik z wisiorkiem w kształcie wilka, na
którego odwrocie wygrawerowane było El Lobo. - Jest śliczny!
– pisnęłam i uwiesiłam się mu na szyi.
- Zauważyłam go po drodze i
pomyślałem o tobie. – puścił do mnie oczko.
Nawet nie wiem kiedy ten czas tak
szybko minął. Zaczęło się robić ciemno, a na plaży prawie
nikogo nie było. Ciągle o czymś rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
- Tak właściwie to która jest
godzina? – zapytałam na głos, wyjmując z kieszeni telefon. –
Ej, bo za dziesięć minut macie stąd wyjeżdżać. –
powiedziałam, spoglądając na niego.
- Serio?! No widzisz, spędziliśmy
ze sobą pół dnia. Było aż tak strasznie? – zapytał, łapiąc
mnie w pasie i przyciągając do siebie. Popatrzył mi prosto w oczy.
Po woli zaczynało się robić zimno, a staliśmy bez koszulek, tuż
przy morzu. Co chwila nasze stopy oblewały maleńkie fale. Jego
dotyk podziałał na mnie automatycznie. Zrobiło mi się ciepło i
cała zadrżałam. Nie wiem kim by był gdyby tego nie poczuł.
- Nie. – wyszeptałam. – Wiesz,
że miałam 25 nieodebranych połączeń od Leili, Blanci i trenera?
– szepnęłam, patrząc na jego usta, które miałam centralnie
przed sobą.
- Jakoś mnie to nie dziwi. –
uśmiechnął się i delikatnie musnął moje wargi, a ja poczułam
te cholerne, przysłowiowe motyle w brzuchu.
- Spadaj Ramos. – zaśmiałam się
i wyrwałam mu. Pobiegłam przed siebie, zrównując się z Rico.
Usłyszałem głośny śmiech piłkarza. Dogonił mnie, co nie było
żadną niespodzianką. Oboje upadliśmy, a on zawisnął nade mną.
- Powiedz, że się we mnie
zakochałaś. – szepnął. Poczułam jego oddech i wargi na swojej
szyi, a po chwili na swoich ustach.
- Nie. – powiedziałam pewnie,
pomiędzy jego pocałunkami.
- Na pewno? – zapytał, zaczynając
mnie łaskotać.
- Sergio! Przestań! – śmiałam
się.
- Odpowiedz! – zażądał, ciągle
mnie łaskocząc. – Powiedz, że straciłaś głowę dla niejakiego
Sergio Ramosa.
- Nie! – krzyknęłam, a ten
łaskotał mnie jeszcze bardziej. – Dobra! Straciłam głowę dla
Sergio Ramosa! – krzyknęłam.
- I…?
- I jest mi z tym dobrze. –
zaśmiałam się.
- I…? – mówił, przybliżając
się znów do moich ust.
- I chyba cię kocham. –
powiedziałam szybko i sama wpiłam się w jego usta. – A teraz
chyba musimy już iść. – wygramoliłam się spod niego.
- Już? – zapytał zrezygnowany. –
A było tak pięknie.
- No chodź. – podałam mu rękę,
by pomóc mu wstać. – Gdy już tam będziemy to nie chce być w
twojej skórze.
- Oj chcesz, chcesz. – zaśmiał
się, obejmując mnie jednym ramieniem, a w drugą dłoń złapał
smycz z Rico.
- Ej! Bez żadnych podtekstów mi
tu! – zmierzyłam go wzrokiem i dźgnęłam łokciem w bok. Ten się
zaśmiał i pocałował mnie w czubek głowy, a ja wtuliłam się w
jego ciepły tors. Co ja właściwie robię? W co ja się pakuję?
__________________________________
I znów ilość komentarzy zmalała, co nas smuci ;c
Jutro szkoła, kicha nie?
Sergio i Ria spędzili ze sobą prawie cały dzień a co najważniejsze znowu pełno tu buziaków ! Naszyjnik musiał być wspaniałym prezentem a Maria w końcu < wcale nie pod naciskiem SR15 xd > przyznała się, że go kocha ! Dawać mi tu szybko kolejny rozdział !
OdpowiedzUsuńAwww, ale to było słodkie :D Normalnie cud, miód i orzeszki :D Dobra, odwala mi od rana!
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość :)
Kolejny rozdział, który tak mi się podoba, ze czytam go kilka razy ! Już nie mogę się doczekać co wyniknie między Rią i Sergio :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział VIII na http://triumfmilosci.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCzytam waszego bloga od początku drugi dzień ;) jestescie genialne, a to jak piszecie. Normalnie magia ;) Podoba mi sie ta zamienna narracja Leili i Rii. A Rico to po prostu wisienka na torcie oryginalności ;) Zabieram sie za dalsze czytanie ;*
OdpowiedzUsuń