wtorek, 10 września 2013

14. I will be waiting for you



- Teraz ja zadzwonię – powiedziałam i wyjęłam swoją komórkę  z kieszeni. Nasza zakochana para gdzieś przepadła jak kamień w wodę i nikt nie może się do nich dodzwonić.
- Nie odbiera – powiedziałam do trenera, wzdychając bezradnie. Coś czuję, że z Ramosa dzisiaj nic nie zostanie. Po kolejnych minutach i dzwonieniach, zauważyliśmy ich na horyzoncie. Trzymali się za ręce, co mnie w sumie nie zdziwiło. Tak czy siak w tym momencie, nie chciałabym być w skórze Sergia.
- Ramos! Gdzieś ty się podziewał?! Mam dość tych twoich wybryków! Zawieszam cię na kolejny mecz, może to cię trochę nauczy odpowiedzialności – wrzasnął del Bosque i szybkim krokiem skierował się do autokaru. Po minie Marii wywnioskowałam, że czuła się winna takiego obrotu sprawy. Ramos  szedł za trenerem, starał się go jakoś udobruchać, lecz póki co nie dawało to żadnego skutku. Ja w między czasie podeszłam do Rii.
- Nie martw się. Sergio tak zawsze podskakuje.  To nie twoja wina – mówiłam do niej, lecz to chyba jej nie przekonało.  Wsiedliśmy do autokaru, a Maria czekała aż odjedziemy. Czuję  się z nią jakoś dziwnie związana, ale to dość skomplikowane.


*Kilka dni później*

Wieczorem miał odbyć się ćwierćfinałowy mecz z Holandią. Jednak Sergio nie był w wyjściowej jedenastce. On podskoczył trenerowi, to niech teraz cierpi. O. Po przedmeczowej rozgrzewce Vincente del Bosque przypominał zawodnikom taktykę, a ja siedziałam na ławce rezerwowych  i patrzyłam na prawie pełne trybuny. Wyobrażałam sobie, że naprzeciwko mnie stoi Santiago i uśmiecha się do mnie tak jak zawsze.  Lecz wiem, że to tylko moje wyobrażenie. Strasznie za nim tęsknie.
Po wysłuchaniu hymnów obu państw rozległ się gwizdek sędziego. Odruchowo zacisnęłam kciuki  i czekałam na pierwsze gole, oczywiście ze strony Hiszpanów! Długo jednak nie musiałam czekać. Już w siódmej minucie Alvaro wbił gola z główki. Xavi pięknie wycentrował w pole karne z rzutu, a Arbeloa tylko podstawił swoją głowę. Podleciał do mnie i podniósł wysoko. Dziwak!
Kolejny gol wpadł dopiero w trzydziestej minucie. To karny, którego wbił Xavi, za rękę holendra w polu karnym.
 W ostatnich minutach meczu, Alvaro został sfaulowany. Nieco, że niefortunnie stanął, przez co skręcił kostkę to na dodatek holenderski zawodnik na nią nadepnął! Sędzia przerwał mecz, a ja podbiegłam do biedaka. Strasznie go bolało, że nawet nie mogłam dotknąć tego miejsca. Pomogłam mu wstać i odholowałam go za linię autową.  Trener kazał nam jechać do szpitala. Wsiedliśmy w karetkę, która stała przy jednym z wejść na stadion. Na ostrym dyżurze, zrobili mu prześwietlenie prawej kostki. Podali dożylnie mocne środki przeciwbólowe i kazali nam jeszcze zostać na kilka godzin. Widziałam jak Alvaro po tych lekach „odjeżdża”.
Nagle zaczął coś bełkotać pod nosem.
- Powtórzysz? Bo nic nie rozumiem – poprosiłam i zbliżyłam się do niego, by móc go jakoś usłyszeć.
- Kocham cię, Leila – powiedział głośno i wyraźnie, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czy to prawda?
- Gadasz głupoty po tych lekach – powiedziała do niego, delikatnie się uśmiechając, choć w kącie mojej głowy to zostanie na zawsze. Zawsze będzie już ten dystans.
- Nie Leila. Ja naprawdę cię kocham – odpowiedział lekko oburzony moim stwierdzeniem.
- Mogą państwo już iść. Leki w tabletkach zaraz damy, by były na później – do sali znienacka weszła pielęgniarka i skierowała do mnie te słowa po angielsku. Przytaknęłam na wznak zrozumienia. Pomogłam wstać Alvaro z łóżka i przed salą, w siatce dostałam dla niego medykamenty. Podziękowałam serdecznie  i karetką wróciliśmy do samego hotelu.  Odholowałam Hiszpana do jego pokoju. Od razu jak przyłożył głowę do poduszki to zasnął. Jeszcze przez chwilę patrzyłam na niego i co rusz echem odbijało się to jego stwierdzenie Kocham cię, Leila. Jak przestanie być oddłużony tymi lekami, to porozmawiam z nim. Muszę…
Czy Santiago by chciał, bym zakochała się na nowo?
Nie wiem, czy potrafiłabym…

Kiedy obudziłem się przez wpadające do mojego pokoju promienie słoneczne, czułem się nieco dziwnie. Jakbym był na jakimś haju…  Wstałem z łóżka i od razu na nie upadłem. Kostka zaczęłam mnie boleć, o czym totalnie zapomniałem. Chyba dostałem naprawdę mocne tabletki przeciwbólowe. Usłyszałem pukanie do drzwi. Powiedziałem głośno „proszę”, gdyż sam nie mogę podejść do drzwi i ich otworzyć.
Do pomieszczenia weszła Leila,  z talerzem i herbatą. Jaka ona jest ładna! Już dzień staje się lepszy.
- Przyniosłam ci śniadanie… a tu masz tabletki… jeżeli kostka cię wciąż boli – położyła talerz na stole.
- Dziękuję ci bardzo – odpowiedziałem jej, lecz zauważyłem jakąś delikatną zmianę w jej zachowaniu. Nie patrzyła na mnie, jak zawsze.
- Leila? – poprosiłem ją, jak zauważyłem, że już chciała wyjść.
- Tak? – wróciła i stanęła niedaleko mnie, opierając się o framugę drzwi.
- Co się stało? Jakaś dziwna jesteś. Jeszcze niedawno potrafiłaś usiąść przy mnie, a teraz nawet na mnie nie spojrzysz… Co jest grane? – chciałem wstać i podejść do niej, lecz znów zapomniałem o kostce. Ponownie opadłem na łóżko. Widziałem jak ona chciała do mnie szybko podejść i złapać mnie pod ramię. Usiadła obok mnie na łóżku.
- Nic nie pamiętasz?
- A co mam pamiętać? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, choć wiem, że to niegrzeczne.
- Wyznałeś mi wczoraj, że mnie kochasz – westchnęła bezradnie, a moje oczy przybierały kształtu jak polskie pięciozłotówki.  Serce zaczęło mi mocniej bić. Że co?!
- Czy to prawda? – zapytała się i spojrzała na mnie, jakby trochę smutnym wzrokiem.
Dłuższą chwilę zajęło mi przyznanie się do tego.
- Jak długo? – zapytała.
-  Odkąd byłaś z nami na Mistrzostwach w Polsce. Urzekł mnie twój piękny uśmiech… Byłaś już wtedy z Santiago. Byłaś szczęśliwa, więc nie chciałem się wychylać.
- To miło z twojej strony. Nie wiem jak mam zdefiniować swoje uczucia do ciebie. Bardzo cię lubię, ale od jakiegoś czasu, jak się widywałam to czułam coś więcej niż tylko przyjaźń… Ale teraz nie potrafię się określić. Straciłam Santiago i po prostu wariuję sama w sobie.- oparła głowę o moje ramię. Objąłem ją i odpowiedziałem.
- Poczekam tyle ile będzie trzeba.
______ 
I tak oto pozytywny chyba episod, nie? Wiadomo, kontuzja jak kontuzja ale love story się rozkręca :D
+ pozdrawiam swoje nerwy, które są tak zszargane, że aż odechciewa mi się z łóżka wstawać. 
Przepraszam za te dni zwłoki. Ale Coppernicana też ma dość ciężko w nowej szkole.

5 komentarzy:

  1. Dobrze tak Ramosowi że nie zagrał ! Ale to skręcenie kostki Alvaro trochę mnie przejęło. Wyznał Leili miłość choć nie do końca świadomie ale potem się przyznał. Oni koniecznie muszą być ze sobą !

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje, że Leili i Alvaro sie ułoży ;) Choc szkoda mi jej po tym jak stracila Santiago :(

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no.. Teraz to tu się dzieje, a dzieje. Podoba mi się to i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny świetny ! :D Mam nadzieję że im się ułooży :D Znam ten ,,ból'' klasy mojej ,,maturalnej'' . No nie da się przeżyć :) Ale jakoś poszło :D Więc życzę żeby ten rok przeleciał jak najszybciej :D
    http://i-need-you-love-and-time.blogspot.com/ zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Leila i Alvaro... Idealnie do sb pasują.

    OdpowiedzUsuń