Nie
wierzyłam w to, co przed chwilą usłyszałam. Chciałam wejść do
pokoju Leili i zapytać czy wie o której dokładnie jedziemy.
Chodziłam od pokoju do pokoju i informowałam, żeby żaden z
naszych piłkarzy czasem sobie nie zaspał. Na moje nieszczęście
usłyszałam głosy Fernanda, Sergio i Leili. Założył się o mnie?
Cholera, a ja mu zaufałam! Stałam jak wmurowana przed drzwiami do
pokoju lekarki. Po chwili drzwi się otworzyły i z pomieszczenia
wybiegł sam Ramos.
- Ria?! – zawołał i stanął
naprzeciw mnie mocno zaskoczony. Ja tylko pokręciłam głową,
odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie szybkim
krokiem. Czułam jak pod powiekami zbierają mi się słone łzy. –
Ria! – usłyszałam, gdy wbiegałam do windy. Przez zamykające się
drzwi widziałam Sergio biegnącego w moją stronę, ale w ostatnim
momencie drzwi się zatrzasnęły, a winda ruszyła na parter.
Oparłam się o ścianę i pozwoliłam by łzy swobodnie mogły
spływać po moich policzkach.
Rozległ się krótki dźwięk,
informujący, że winda się zatrzymała. Wyszłam z niej ze
spuszczoną głową i ruszyłam wprost do wyjścia z hotelu.
Przekraczałam próg, gdy usłyszałam znów jego głos, wołający
moje imię. Musiał pobiec po schodach. Przyśpieszyłam kroku by jak
najszybciej znaleźć się w swoim samochodzie i stąd odjechać.
- Poczekaj, Ria! – złapał mnie
za ramię i odwrócił do siebie przodem. – Proszę, wysłuchaj
mnie. – powiedział spokojnie, a ja wyrwałam swoje ramie z jego
uścisku.
- Już chyba dość usłyszałam,
nie uważasz?! – warknęłam.
- To nie tak! – mówił, patrząc
w moje zapłakane oczy.
- A jak?! – krzyknęłam. –
Założyłeś się o to, że mnie przelecisz! Teraz wiem, że to
wszystko było fikcją! Dwieście euro? Tylko tyle jestem dla ciebie
warta? – zapytałam z goryczą. – A wiesz co jest
najzabawniejsze? Uświadomiłam sobie, że coś do ciebie czuję,
wiesz?
- Ria, kochanie, proszę, wysłuchaj
mnie. – chciał złapać mnie za ręce.
- Nie dotykaj mnie i nie mów tak do
mnie! – zrobiłam krok do tyłu. – I jednak moje pierwsze
spostrzeżenie na twój temat nie było trefne – pieprzony dupek! –
spojrzałam na niego z wrogością.
- Błagam cię, nie płacz i daj mi
się wytłumaczyć. – załapał mnie za nadgarstek, ale ja znów mu
się wyrwałam i obdarowałam go siarczystym liściem w policzek.
- Zrozum, nie chcę cię znać. –
wysyczałam i zostawiłam go pod hotelem, trzymającego się za
obolały policzek. Przelotnie zerknęłam jeszcze na szklane drzwi
hotelu, przez które zaglądali niektórzy z piłkarzy. No tak. Znów
sensacja. Wsiadłam do swojego samochodu i odpaliłam silnik.
Wyjechałam z parkingu na ulicę. Przejechałam tylko kawałek i po
chwili zjechałam na pobocze. Włączyłam światła awaryjne i
oparłam głowę na zagłówku. Zaczęłam po prostu płakać.
Jeszcze żaden facet mnie tak nie potraktował jak Sergio.
Stałem tam jakby wmurowany w
podłoże. Po prostu wsiadła do samochodu i odjechała. Odwróciłem
się i zauważyłem kilku moich kumpli przy drzwiach, gdy tylko
zauważyli, że wracam do środka, jakby nigdy nic się ulotnili.
- Sergio, wszystko w porządku? –
usłyszał głos Xaviego.
- Nic nie jest w porządku. –
mruknąłem i ruszyłem do windy, by wrócić do swojego pokoju. Przekroczyłem jego próg i trzasnąłem za sobą drzwiami. Stanąłem
przy łóżku, kładąc dłonie na biodrach. Uniosłem głowę do
góry i ciężko wypuściłem powietrze z płuc. Z całej siły
kopnąłem szafkę, stojącą obok łóżka.
- Cholera! – krzyknąłem, a do
pokoju wkroczył Fernando.
- I jak? – zapytał z poważną
miną.
- Jak ma być?! Nie dała mi
dojść do słowa! – mówiłem rozżalony, siadając na brzegu
łóżka.
- Ślicznie… Ramos nam się na
serio zakochał. Odkąd cię znam, to jeszcze chyba nigdy nie
zależało ci tak na dziewczynie. – mój przyjaciel usiadł obok
mnie.
- Stary, ja nie wiem co się ze
mną dzieje. Sam siebie nie poznaję.
- Sergio, to jest miłość. –
poklepał mnie po ramieniu, ale spojrzałem na niego pytająco. -
Błagam, nie pytaj skąd wiem. Mam żonę i ją kocham. –
przewrócił oczami.
Gdy rano wchodziłem do busa, kilku
piłkarzy już w nim siedziało. Między innymi Piegus, który zajął
już dla mnie miejsce. Siedział na lewej stronie, mniej więcej w
połowie pojazdu, na zewnętrznym miejscu, oparty i zagłówek z
przymkniętymi oczami i ze słuchawkami na uszach. Klepnąłem go w
ramię żeby mnie wpuścił. Zerwał się i podkulił nogi. Gdy
usiadłem, wyjąłem z kieszeni 400 euro i wręczyłem je Torresowi.
- Za co to? – zdziwił się.
- Oddaję twoje 200 i dorzucam
swoje za przegraną.
- Zwariowałeś.
- Bierz to. Jestem honorowy.
- To wezmę, ale to zatrzymaj. –
wziął jeden banknot, a drugi przysunął do mnie. – Nie wzięliśmy
pod uwagę takiej opcji, że się zakochasz. – zaśmiał się. –
A teraz daj mi się zdrzemnąć. – nasunął z powrotem słuchawki
na uszy i zamknął oczy. Wtedy do naszego autobusu weszła ona, Ria.
Rozejrzała się i ruszyła do końca. Spojrzała na mnie, ale od
razu odwróciła wzrok. Miała lekko opuchnięte oczy. Płakała.
Płakała przeze mnie.
Miałam jechać z reprezentacją do
Rio de Jeneiro ich busem. Miałam… Musiałam. Byłam jakby ich
opiekunką, a więc musiałam ich niańczyć do końca. Wsiadłam do
busa i pierwsze kogo zauważyłam to Leilę i Alvaro, siedzących
razem. Uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam dalej. Następnie mój
wzrok natchnął się na obrońcę. Miał smutną minę i patrzył
się ciągle w moją stronę. Z resztą co mnie obchodzi jego smutna
mina? Od razu odwróciłam wzrok i spojrzałam na tył, gdzie na
samym końcu siedzieli Alba, Montoya, Pique i Fabregas, a miejsce
przy oknie po lewej było wolne.
- Panowie, można? – lekko się
uśmiechnęłam.
- Pewnie, siadaj. – odparł Cesc,
przesuwając się bym mogła zająć miejsce przy oknie.
- Dzięki.
- No jedźmy już… Jedźmy. Gdzie
jest reszta? – mamrotał ciągle Gerard.
- Temu co? – szepnęłam do
Fabregasa.
- W stolicy czeka już na niego
Shakira z Milenem, więc ten od wczoraj o niczym innym nie mówi. To
się staje udręczające. – przewrócił oczami.
- Oj to mu się nie dziwię. –
odparłam.
- No dobrze, ale ile można? –
szeptał, by jego przyjaciel go nie usłyszał.
- Cesc zrozum, to jego kobieta i
syn. Stęsknił się chłopak. Długo ich nie widział. Z resztą gdy
ty będziesz na takim etapie jak on, też będziesz się tak
zachowywał. – zaśmiałam się.
- Obawiam się, że to już
nadchodzi… - westchnął. – Też chcę już być w Rio i spotkać
się z Blancą.
- No widzisz Cesc, a wyśmiewasz się
z biednego Geriego. – wyszczerzyłam się.
- Ale co ja? – wtrącił wyżej
wspomniany.
- Nie, nic, nic. – odparła od
razu dziesiątka. – Rozmawiałem wczoraj wieczorem z Blancą
przez telefon, zaraz po tym gdy dojechali z Carlosem do tej ich
rodziny.
- Ja rozmawiałam z nią gdy byli w
drodze. Wyjechali wcześniej, bo tam mieszka ich ciotka. Zabrali ze
sobą swoją mamę, bo podobno dawno się nie widziały. –
powiedziałam.
- Ria, zapytałem ją jeszcze o
jedną rzecz. – zaczął niepewnie, a ja spojrzałam na niego
pytająco. – Zapytałem czy pojedzie ze mną do Hiszpanii. –
dodał.
- A ona?
- Zaskoczyło to ją i powiedziała,
że musi się zastanowić.
- To raczej oczywiste. Nie jesteś
jej obojętny, więc miej nadzieję, ale z drugiej strony… Porwiesz
mi przyjaciółkę na inny kontynent! – udałam oburzenie, a ten
się tylko zaśmiał. W końcu wszyscy już byli w autokarze.
Zostaliśmy policzeni i ruszyliśmy.
- Wreszcie! – zawołał Pique, a
ja z Fabregasem najpierw na siebie spojrzeliśmy, a później
wybuchliśmy śmiechem.
Dzienniki babci zaczęłam czytać
już w wieczór, w dzień gdy je odnalazłam. Rozpoczęła
dokumentowanie wszystkiego od momentu gdy zostawił ją mój dziadek
i odszedł do młodszej kobiety. Opisywała swoje przeżycia i
uczucia jej przy tym towarzyszące. Najpierw wyklinała go, że
zostawił ją z dziesięcioletnią córką, ale z czasem się z tym
godziła. Z następnych egzemplarzy dowiadywałam się, że moja mama
wcale nie była taka święta, będąc nastolatką. Babcia miała z
nią spore problemy.
Siedziałam wbita w siedzenie,
zagłębiona w lekturze, gdy natrafiłam na ciekawe fragmenty, jeden
po drugim.
2 luty 1986 r.
Po raz kolejny nie mam pojęcia
gdzie jest moja córka. Nie wiem co pomyśli sobie policja, gdy już
po raz enty do nich zadzwonię, że moja córka nie wraca do domu.
Jest już druga w nocy, a jej nie ma. Przecież Camila ma dopiero 17
lat.
3 godziny później. Nadal jej
nie ma. Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Boję się o nią. Tej
nocy mam dziwne i złe przeczucia. Mam nadzieję, że są one błędne.
O! Słyszę zamek, przekręcający się w drzwiach.
Kolejne wpisy opisywały to, że
tradycyjnie moja matka fuczała na babcię i nie mogły się dogadać.
Moją uwagę przykuł kolejny dość ważny fragment.
27 lutego.
Camila, jakby nigdy nic oznajmiła
mi, że jest w ciąży, ale nie kazała mi się wczuwać w rolę
babci, bo ma zamiar usunąć to dziecko. Gdy mi to mówiła,
siedziałam jakby przyklejona do krzesła i słuchałam z
niedowierzaniem. Przecież to jest dziecko, żywa istota, a ona chcę
się go pozbyć. Zapytana, co ją do tego skłania, odpowiedziała,
że ojciec dziecka, gdy się o tym dowiedział, stchórzył i dzień
później już był na drugim krańcu świata. Dodała, że nie chce
nic, co przypominałoby jej o tych chłopaku. Ja nie poznaję swojej
córki.
Siedzę i przekonuję ją, by nie
robiła nic pochopnie. By nie zabijała tego, co nosi pod sercem. Nie
dopuszczę do tego, by ona usunęła to dziecko. Nigdy!
Przeczytałam ostatnie słowa i sama w
to wszystko nie wierzyłam. Czy moja matka byłaby zdolna do czegoś
takiego?!
- Jesteśmy! – rozległ się głos
kierowcy. Wyjrzałam przez okno. Faktycznie, byliśmy już pod
hotelem, który wynajęłam dla chłopaków. Zamknęłam książkę i
ciągle myśląc o mojej matce, po woli wyszłam za piłkarzami z
pojazdu.
Czułam na sobie wzrok Ramosa, ale nie
dawałam mu tej satysfakcji i nie spoglądałam na niego. Ruszyłam
pierwsza do hotelu, by zameldować naszą obecność. Recepcjoniści
rozdali karty magnetyczne do pokoi i wszyscy się do nich rozeszli.
Weszłam do swojego, tymczasowego
pokoju i położyłam torbę na dużym łóżku. Wyszłam na balkon i
patrząc przed siebie, na piękną panoramę miasta, lekko się
uśmiechnęłam. Rozejrzałam się najpierw na lewo, pusty balkon
innego pokoju. Spojrzałam na prawo i… Na balkonie obok stał
Sergio, w bordowej, reprezentacyjnej koszulce i jasnych spodenkach.
On też dopiero mnie zauważył. Przewróciłam oczami i wróciłam
do środka. Jeszcze tego brakowało, żebym miała obok niego pokój!
_________________________________
No i wchodzimy w kolejny etap opowiadania - pamiętniki babci! :)
Jest opóźnienie i raczej nie możemy tego ukryć, ale musiałyśmy nadrobić wszystkie zaległości w szkole, bo jak było wcześniej - obie narobiłyśmy sobie zaległości w szkole przez chorobę! ;c
Czekamy na komentarze od Was ♥
meeeeeega rozdział! ;) K.
OdpowiedzUsuńAle mi szkoda tej Rii :( a Ramosowi to tak dobrze, po co sie kretyn zakladal ?
OdpowiedzUsuńNataleczka :D
Co do zakładu to było do przewidzenia, że Ria sie dowie.. Szkoda tylko, że w taki sposób -.- Pique jako troskliwy tatuś :DD a Ramos niech sie teraz stara, a nie robi mine smutnego psa.. No i jestem ciekawa co jeszcze bedzie w pamiętnikach babci :)
OdpowiedzUsuńPisz szybko kolejny ! :*
PIQUE MADE MY DAY. KOCHAM CIĘ, PIKUŚ :D
OdpowiedzUsuńWybaczcie! Nie dam rady nic więcej napisać :D