czwartek, 3 października 2013

17. Nobody hurts like you

   Nie wierzyłam w to, co przed chwilą usłyszałam. Chciałam wejść do pokoju Leili i zapytać czy wie o której dokładnie jedziemy. Chodziłam od pokoju do pokoju i informowałam, żeby żaden z naszych piłkarzy czasem sobie nie zaspał. Na moje nieszczęście usłyszałam głosy Fernanda, Sergio i Leili. Założył się o mnie? Cholera, a ja mu zaufałam! Stałam jak wmurowana przed drzwiami do pokoju lekarki. Po chwili drzwi się otworzyły i z pomieszczenia wybiegł sam Ramos.
    - Ria?! – zawołał i stanął naprzeciw mnie mocno zaskoczony. Ja tylko pokręciłam głową, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie szybkim krokiem. Czułam jak pod powiekami zbierają mi się słone łzy. – Ria! – usłyszałam, gdy wbiegałam do windy. Przez zamykające się drzwi widziałam Sergio biegnącego w moją stronę, ale w ostatnim momencie drzwi się zatrzasnęły, a winda ruszyła na parter. Oparłam się o ścianę i pozwoliłam by łzy swobodnie mogły spływać po moich policzkach.
   Rozległ się krótki dźwięk, informujący, że winda się zatrzymała. Wyszłam z niej ze spuszczoną głową i ruszyłam wprost do wyjścia z hotelu. Przekraczałam próg, gdy usłyszałam znów jego głos, wołający moje imię. Musiał pobiec po schodach. Przyśpieszyłam kroku by jak najszybciej znaleźć się w swoim samochodzie i stąd odjechać.
    - Poczekaj, Ria! – złapał mnie za ramię i odwrócił do siebie przodem. – Proszę, wysłuchaj mnie. – powiedział spokojnie, a ja wyrwałam swoje ramie z jego uścisku.
    - Już chyba dość usłyszałam, nie uważasz?! – warknęłam.
    - To nie tak! – mówił, patrząc w moje zapłakane oczy.
    - A jak?! – krzyknęłam. – Założyłeś się o to, że mnie przelecisz! Teraz wiem, że to wszystko było fikcją! Dwieście euro? Tylko tyle jestem dla ciebie warta? – zapytałam z goryczą. – A wiesz co jest najzabawniejsze? Uświadomiłam sobie, że coś do ciebie czuję, wiesz?
    - Ria, kochanie, proszę, wysłuchaj mnie. – chciał złapać mnie za ręce.
    - Nie dotykaj mnie i nie mów tak do mnie! – zrobiłam krok do tyłu. – I jednak moje pierwsze spostrzeżenie na twój temat nie było trefne – pieprzony dupek! – spojrzałam na niego z wrogością.
    - Błagam cię, nie płacz i daj mi się wytłumaczyć. – załapał mnie za nadgarstek, ale ja znów mu się wyrwałam i obdarowałam go siarczystym liściem w policzek.
    - Zrozum, nie chcę cię znać. – wysyczałam i zostawiłam go pod hotelem, trzymającego się za obolały policzek. Przelotnie zerknęłam jeszcze na szklane drzwi hotelu, przez które zaglądali niektórzy z piłkarzy. No tak. Znów sensacja. Wsiadłam do swojego samochodu i odpaliłam silnik. Wyjechałam z parkingu na ulicę. Przejechałam tylko kawałek i po chwili zjechałam na pobocze. Włączyłam światła awaryjne i oparłam głowę na zagłówku. Zaczęłam po prostu płakać. Jeszcze żaden facet mnie tak nie potraktował jak Sergio.

   Stałem tam jakby wmurowany w podłoże. Po prostu wsiadła do samochodu i odjechała. Odwróciłem się i zauważyłem kilku moich kumpli przy drzwiach, gdy tylko zauważyli, że wracam do środka, jakby nigdy nic się ulotnili.
    - Sergio, wszystko w porządku? – usłyszał głos Xaviego.
    - Nic nie jest w porządku. – mruknąłem i ruszyłem do windy, by wrócić do swojego pokoju. Przekroczyłem jego próg i trzasnąłem za sobą drzwiami. Stanąłem przy łóżku, kładąc dłonie na biodrach. Uniosłem głowę do góry i ciężko wypuściłem powietrze z płuc. Z całej siły kopnąłem szafkę, stojącą obok łóżka.
    - Cholera! – krzyknąłem, a do pokoju wkroczył Fernando.
    - I jak? – zapytał z poważną miną.
    - Jak ma być?! Nie dała mi dojść do słowa! – mówiłem rozżalony, siadając na brzegu łóżka.
    - Ślicznie… Ramos nam się na serio zakochał. Odkąd cię znam, to jeszcze chyba nigdy nie zależało ci tak na dziewczynie. – mój przyjaciel usiadł obok mnie.
    - Stary, ja nie wiem co się ze mną dzieje. Sam siebie nie poznaję.
    - Sergio, to jest miłość. – poklepał mnie po ramieniu, ale spojrzałem na niego pytająco. - Błagam, nie pytaj skąd wiem. Mam żonę i ją kocham. – przewrócił oczami.

   Gdy rano wchodziłem do busa, kilku piłkarzy już w nim siedziało. Między innymi Piegus, który zajął już dla mnie miejsce. Siedział na lewej stronie, mniej więcej w połowie pojazdu, na zewnętrznym miejscu, oparty i zagłówek z przymkniętymi oczami i ze słuchawkami na uszach. Klepnąłem go w ramię żeby mnie wpuścił. Zerwał się i podkulił nogi. Gdy usiadłem, wyjąłem z kieszeni 400 euro i wręczyłem je Torresowi.
    - Za co to? – zdziwił się.
    - Oddaję twoje 200 i dorzucam swoje za przegraną.
    - Zwariowałeś.
    - Bierz to. Jestem honorowy.
    - To wezmę, ale to zatrzymaj. – wziął jeden banknot, a drugi przysunął do mnie. – Nie wzięliśmy pod uwagę takiej opcji, że się zakochasz. – zaśmiał się. – A teraz daj mi się zdrzemnąć. – nasunął z powrotem słuchawki na uszy i zamknął oczy. Wtedy do naszego autobusu weszła ona, Ria. Rozejrzała się i ruszyła do końca. Spojrzała na mnie, ale od razu odwróciła wzrok. Miała lekko opuchnięte oczy. Płakała. Płakała przeze mnie.

   Miałam jechać z reprezentacją do Rio de Jeneiro ich busem. Miałam… Musiałam. Byłam jakby ich opiekunką, a więc musiałam ich niańczyć do końca. Wsiadłam do busa i pierwsze kogo zauważyłam to Leilę i Alvaro, siedzących razem. Uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam dalej. Następnie mój wzrok natchnął się na obrońcę. Miał smutną minę i patrzył się ciągle w moją stronę. Z resztą co mnie obchodzi jego smutna mina? Od razu odwróciłam wzrok i spojrzałam na tył, gdzie na samym końcu siedzieli Alba, Montoya, Pique i Fabregas, a miejsce przy oknie po lewej było wolne.
    - Panowie, można? – lekko się uśmiechnęłam.
    - Pewnie, siadaj. – odparł Cesc, przesuwając się bym mogła zająć miejsce przy oknie.
    - Dzięki.
    - No jedźmy już… Jedźmy. Gdzie jest reszta? – mamrotał ciągle Gerard.
    - Temu co? – szepnęłam do Fabregasa.
    - W stolicy czeka już na niego Shakira z Milenem, więc ten od wczoraj o niczym innym nie mówi. To się staje udręczające. – przewrócił oczami.
    - Oj to mu się nie dziwię. – odparłam.
    - No dobrze, ale ile można? – szeptał, by jego przyjaciel go nie usłyszał.
    - Cesc zrozum, to jego kobieta i syn. Stęsknił się chłopak. Długo ich nie widział. Z resztą gdy ty będziesz na takim etapie jak on, też będziesz się tak zachowywał. – zaśmiałam się.
    - Obawiam się, że to już nadchodzi… - westchnął. – Też chcę już być w Rio i spotkać się z Blancą.
    - No widzisz Cesc, a wyśmiewasz się z biednego Geriego. – wyszczerzyłam się.
    - Ale co ja? – wtrącił wyżej wspomniany.
    - Nie, nic, nic. – odparła od razu dziesiątka. – Rozmawiałem wczoraj wieczorem z Blancą przez telefon, zaraz po tym gdy dojechali z Carlosem do tej ich rodziny.
    - Ja rozmawiałam z nią gdy byli w drodze. Wyjechali wcześniej, bo tam mieszka ich ciotka. Zabrali ze sobą swoją mamę, bo podobno dawno się nie widziały. – powiedziałam.
    - Ria, zapytałem ją jeszcze o jedną rzecz. – zaczął niepewnie, a ja spojrzałam na niego pytająco. – Zapytałem czy pojedzie ze mną do Hiszpanii. – dodał.
    - A ona?
    - Zaskoczyło to ją i powiedziała, że musi się zastanowić.
    - To raczej oczywiste. Nie jesteś jej obojętny, więc miej nadzieję, ale z drugiej strony… Porwiesz mi przyjaciółkę na inny kontynent! – udałam oburzenie, a ten się tylko zaśmiał. W końcu wszyscy już byli w autokarze. Zostaliśmy policzeni i ruszyliśmy.
    - Wreszcie! – zawołał Pique, a ja z Fabregasem najpierw na siebie spojrzeliśmy, a później wybuchliśmy śmiechem.

   Dzienniki babci zaczęłam czytać już w wieczór, w dzień gdy je odnalazłam. Rozpoczęła dokumentowanie wszystkiego od momentu gdy zostawił ją mój dziadek i odszedł do młodszej kobiety. Opisywała swoje przeżycia i uczucia jej przy tym towarzyszące. Najpierw wyklinała go, że zostawił ją z dziesięcioletnią córką, ale z czasem się z tym godziła. Z następnych egzemplarzy dowiadywałam się, że moja mama wcale nie była taka święta, będąc nastolatką. Babcia miała z nią spore problemy.
Siedziałam wbita w siedzenie, zagłębiona w lekturze, gdy natrafiłam na ciekawe fragmenty, jeden po drugim.

2 luty 1986 r.
Po raz kolejny nie mam pojęcia gdzie jest moja córka. Nie wiem co pomyśli sobie policja, gdy już po raz enty do nich zadzwonię, że moja córka nie wraca do domu. Jest już druga w nocy, a jej nie ma. Przecież Camila ma dopiero 17 lat.
3 godziny później. Nadal jej nie ma. Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Boję się o nią. Tej nocy mam dziwne i złe przeczucia. Mam nadzieję, że są one błędne. O! Słyszę zamek, przekręcający się w drzwiach.

  Kolejne wpisy opisywały to, że tradycyjnie moja matka fuczała na babcię i nie mogły się dogadać. Moją uwagę przykuł kolejny dość ważny fragment.

27 lutego.
Camila, jakby nigdy nic oznajmiła mi, że jest w ciąży, ale nie kazała mi się wczuwać w rolę babci, bo ma zamiar usunąć to dziecko. Gdy mi to mówiła, siedziałam jakby przyklejona do krzesła i słuchałam z niedowierzaniem. Przecież to jest dziecko, żywa istota, a ona chcę się go pozbyć. Zapytana, co ją do tego skłania, odpowiedziała, że ojciec dziecka, gdy się o tym dowiedział, stchórzył i dzień później już był na drugim krańcu świata. Dodała, że nie chce nic, co przypominałoby jej o tych chłopaku. Ja nie poznaję swojej córki.
Siedzę i przekonuję ją, by nie robiła nic pochopnie. By nie zabijała tego, co nosi pod sercem. Nie dopuszczę do tego, by ona usunęła to dziecko. Nigdy!

   Przeczytałam ostatnie słowa i sama w to wszystko nie wierzyłam. Czy moja matka byłaby zdolna do czegoś takiego?!
    - Jesteśmy! – rozległ się głos kierowcy. Wyjrzałam przez okno. Faktycznie, byliśmy już pod hotelem, który wynajęłam dla chłopaków. Zamknęłam książkę i ciągle myśląc o mojej matce, po woli wyszłam za piłkarzami z pojazdu.
   Czułam na sobie wzrok Ramosa, ale nie dawałam mu tej satysfakcji i nie spoglądałam na niego. Ruszyłam pierwsza do hotelu, by zameldować naszą obecność. Recepcjoniści rozdali karty magnetyczne do pokoi i wszyscy się do nich rozeszli.
Weszłam do swojego, tymczasowego pokoju i położyłam torbę na dużym łóżku. Wyszłam na balkon i patrząc przed siebie, na piękną panoramę miasta, lekko się uśmiechnęłam. Rozejrzałam się najpierw na lewo, pusty balkon innego pokoju. Spojrzałam na prawo i… Na balkonie obok stał Sergio, w bordowej, reprezentacyjnej koszulce i jasnych spodenkach. On też dopiero mnie zauważył. Przewróciłam oczami i wróciłam do środka. Jeszcze tego brakowało, żebym miała obok niego pokój!
_________________________________
 No i wchodzimy w kolejny etap opowiadania - pamiętniki babci! :)
 Jest opóźnienie i raczej nie możemy tego ukryć, ale musiałyśmy nadrobić wszystkie zaległości w szkole, bo jak było wcześniej - obie narobiłyśmy sobie zaległości w szkole przez chorobę! ;c 
 Czekamy na komentarze od Was ♥

4 komentarze:

  1. meeeeeega rozdział! ;) K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mi szkoda tej Rii :( a Ramosowi to tak dobrze, po co sie kretyn zakladal ?
    Nataleczka :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do zakładu to było do przewidzenia, że Ria sie dowie.. Szkoda tylko, że w taki sposób -.- Pique jako troskliwy tatuś :DD a Ramos niech sie teraz stara, a nie robi mine smutnego psa.. No i jestem ciekawa co jeszcze bedzie w pamiętnikach babci :)
    Pisz szybko kolejny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. PIQUE MADE MY DAY. KOCHAM CIĘ, PIKUŚ :D
    Wybaczcie! Nie dam rady nic więcej napisać :D

    OdpowiedzUsuń