Kiedy
dojechaliśmy do hotelu , Alvaro jako pierwszy rzucił się na moje bagaże by je
wtargać na piętro. Od tego pocałunku dzień wcześniej, strasznie o mnie zabiega.
Ale mi to w żaden sposób nie przeszkadza! Alvaro wziął swoją i moją torbę ,i
zaniósł do mojego pokoju. Kostka już mu całkowicie odpuściła, więc mógł od
jutra zacząć trenować. Strasznie się z tego powodu ucieszył, że będzie gotowy
na mecz z Portugalią, pomijając fakt, że będzie grał przeciwko swoim kolegom z
klubu.
Położył
bagaż przy łóżku, więc go wygoniłam z pokoju, bo chciałam wciąć prysznic.
Stanął w drzwiach z założonymi rękami. Zaśmiałam się i pocałowałam go usta.
Podłapał temat i wpił się w moje usta, obejmując dłońmi moją twarz. Kiedy
usłyszeliśmy odchrząknięcie, odsunęliśmy się od siebie momentalnie.
- Kolejni
zakochani! Mam już tego po dziurki w nosie! – Del Bosque zaczął nawijać jak
nakręcony.- Niech no mi tylko ktoś popsuje plany co do jedenastki, to uduszę!
Przysięgam. Koniec tych amorów, zamykać się w pokoju i koniec kropka! –
wrzasnął i odszedł, a my wybuchliśmy śmiechem, kiedy już zniknął z naszego pola
widzenia. Znowu wszystko przez tego
Ramosa!
- Znikaj –
musnęłam jego policzek i zamknęłam drzwi. Jednak nie odpuścił i zapukał.
Otworzyłam z szerokim uśmiechem i spojrzałam na niego.
- A mogę
wpaść w nocy? Żeby nie było ci smutno? – poruszał zabawnie brwiami a ja śmiejąc
się, przytaknęłam. Co to się ze mną dzieje?
Zamknęłam
drzwi i poszłam do łazienki. Zdjęłam ubrania i wzięłam odprężający
prysznic. Nagle sama moja podświadomość,
zaczęła przypominać mi Santiago, jak w dniu naszej rocznicy, podczas tego jak
brałam właśnie prysznic, cały dom obsypał płatkami róż.
Kilka łez
popłynęło mi po policzku. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki.
Usiadłam na łóżku i z torby wyciągnęłam piżamę i jedno, jedyne zdjęcie jakie
miałam ze sobą. Ja i Santiago. Postawiłam je na stoliku. Obiecałam sobie, że
nigdy o nim nie zapomnę. Mam nadzieję, że Alvaro to zrozumie.
Koło drugiej
w nocy, ktoś zapukał cicho do moich drzwi.
Przebudziłam
się i otworzyłam je, widząc uśmiechniętego Alvaro.
Cicho
zamknął drzwi i widział od razu, że płakałam. Przytulił mnie i całował mnie we
włosy.
- Znowu
Santiago? – zapytał, a ja przytaknęłam. Poszliśmy do łóżka i przytuliłam się
mocno do Alvaro.
Jak dobrze,
że go mam.
Z samego
rana, zadzwonił mi budzik. Wyłączyłam go, kiedy zorientowałam się, że na
drugiej połowie łóżka leży Arbeloa. Zaczęłam go budzić, muskając jego policzek
kiedy wreszcie się uśmiechnął i otworzył oczy.
- Czas
wstawać- powiedziałam i sama wygramoliłam się z łóżka. – A ty lepiej idź do
swojego pokoju. W każdej chwili trener może się zorientować, że ciebie nie ma.
– zaśmiałam się, przypominając sobie jego słowa
z dnia poprzedniego.
Pocałował
mnie i wyszedł z mojego pokoju. Po umyciu się i ubraniu w reprezentacyjne
rzeczy, udałam się do hotelowej restauracji, w której była już większość
piłkarzy.
Patrzyli na
mnie i uśmiechali się tajemniczo.
Przysiadłam
się do Ikera, który akurat siedział sam. Spytałam się go o co chodzi.
- Zauważyli,
że układa wam się z Alvaro. – zaśmiał się bramkarz – A tak serio, zauważyliśmy
jak skrada się do twojego pokoju.
- Kurczę,
mówiłam mu, żeby był uważniejszy! – wybuchłam od razu śmiechem. – Chociaż on
akceptuje to jaka jestem i co przeżyłam. Wciąż mnie pociesza po Santiago. Wie,
że to tak łatwo nie będzie…
- I Alvaro
zrobi wszystko by było ci jak najlepiej – puścił mi oczko, kiedy przyłączył się
do nas obrońca.
Zjedliśmy
śniadanie i po dwudziestominutowej przerwie, poszliśmy na boisko tuż za
hotelem, zaczynając tym samym poranny trening.
Piłkarze
trenowali i zauważyłam, jak Alvaro co chwila na mnie zerka. Muszę z nim
porozmawiać by tak nie robił, bo jeszcze będą z tego wszystkiego problemy. Po
kilku minutach dołączyła do mnie Maria. Na pierwszy rzut oka można by rzec że
jest przybita. Nie dziwię jej się ,naprawdę.
- Widzę, że
wasza miłość rozkwita – zaczęła i spojrzała na Alvaro. Ja znów się zaśmiałam i
przyznałam jej rację.
- Wczoraj
Vincente na nas wrzeszczał, że ma już dość amorów na tych Mistrzostwach – udało
mi się ją rozbawić tymi słowami.
Po chwili
koło nas zjawiła się Blanca z Carlosem. Już widziałam ten pożerający wzrok
Cesca. Ten też się zakochał. Naprawdę współczuję del Bosque. Ja na jego miejscu
też bym zwariowała.
Podbiegł do
mnie Alvaro, skarżąc się na kostkę. Obejrzałam ją i stwierdziłam, że już wszystko
powinno być dobrze. Pocałował mnie i wrócił do treningu. Co za oszust!
Ria, Blanca
i Carlos zaśmiali się widząc moje oburzenie. Nie wpuszczę Arbeloi dzisiaj do
pokoju, będzie wegetował pod drzwiami, co mnie to!
Maria udała
się na trybuny i zaczytała się w czymś. Nie wiedziałam jak do niej zagadać. Nie
znałam jej to po pierwsze, a po drugie pewnie starałabym się jakoś
usprawiedliwić Sergio. W końcu nie wykorzystał jej a zakochał… Widziałam jak
Ramos zerka w kierunku Rii. Wydawał się być taki przybity i totalnie nie
skupiony na ćwiczeniach. Był rozkojarzony i zapewne układał sobie kolejne
słowa, by przeprosić Marię.
Dwie godziny
później zakończył się trening i wszyscy udaliśmy się do hotelu. Cesc od razu
wziął na ręce Blancę, przez co cała drużyna zaczęła im klaskać. Kto by
pomyślał?
Alvaro
rozmawiał z trenerem, więc poszłam do pokoju. Nie minęło dwadzieścia minut, a
obrońca zaczął pukać do moich drzwi.
Udawałam, że mnie nie ma, ale zdradził mnie dzwoniący telefon.
Podeszłam do
drzwi i zaczęłam przez nie mówić.
- Nie
wpuszczę cię, ty oszuście jeden! Zobaczysz, doigrasz się kiedyś i oboje
będziemy mieli problemy!
- Ale Leila,
no!
- Nie Leiluj
mi tu. – otworzyłam drzwi i spojrzałam na niego lekko obrażona – Albo się
nauczysz zachowywać profesjonalnie, albo do końca Mistrzostw nie mamy o czym
rozmawiać.
-No dobra,
przepraszam. Już nie będę!- powiedział głosikiem dziecka, a ja się
zaśmiałam. Kazałam mu wracać do pokoju,
żeby się nastawiał na ostateczne starcie z Portugalią. Tak, można powiedzieć,
że wręcz go wygoniłam, grożąc, że już nigdy się do niego w życiu nie odezwę. I
poskutkowało!
Koło godziny
osiemnastej wyjechaliśmy z hotelu w kierunku stadionu. Siedziałam z Alvaro, ale
zakazałam mu się do siebie zbliżać. Ma myśleć tylko o meczu. Nie mogę na to
pozwolić, by oddali tytuł Portugali, tylko przez rozkojarzenia zawodnika. Ramos
będzie na ławce, więc teoretycznie będzie podwójnie pracował na murawie.
Po
przyjechaniu na stadion, pierwsze co to weszli na murawę. Popatrzyli na puste
trybuny i głęboko westchnęli. Udali się do szatni i przebierali się, słuchając
muzyki puszczanej przez naszego reprezentacyjnego DJ’a czyli Sergio Ramosa. Ja
siedziałam na ławce rezerwowych i wpatrywała się w boisko. Tak bardzo kochałam
piłkę nożną!
Po pół
godzinie, wszyscy weszli na murawę i zaczęli się rozgrzewać. Alvaro już nie
zerkał na mnie. Chyba zaczął na poważnie się nastawiać bojowo na mecz.
Punkt
dziewiętnasta trzydzieści zeszli z murawy, by jeszcze raz na świeżo omówić
taktykę.
Ja zaczęłam
się już denerwować. Chodziłam nerwowo wzdłuż linii boiska. Chciałam by Santiago tu był. Pomógłby mi to
wszystko znieść. Na pewno tu jest. Patrzy na mnie gdzieś tam z góry i wspiera.
Może to on sprawił bym poniekąd była z Alvaro?
Punkt
dwudziesta podstawowe jedenastki,
stawały w rzędzie tuż za sędzią głównym i weszli na boisko. Serce zaczęło mi
walić jak oszalałe, kiedy zaczęli grać nasz hymn. Potem tylko widziałam jak Iker ściska dłoń
Ronaldo, który przecież był kapitanem swojej drużyny. Pomachałam kilku, w końcu ich znałam, dzięki
Ikerowi i poprzednim Mistrzostwom.
Usiadłam na ławce, kiedy podbiegł do mnie Alvaro i rzucił swoją bluzę
reprezentacyjną, całując przelotnie moje usta. Uśmiechnęłam się sama do siebie,
ale kiedy sędzia zagwizdał, przestałam o tym myśleć. Teraz był najważniejszy
dla nich mecz. Musieli obronić mistrzostwo, a Portugalia to niebyle jaka
reprezentacja. Też są dobrzy!
Robiło się
groźnie w naszym polu karnym, jednak ktoś wybił piłkę wprost do Torresa, który stał niepilnowany przy środku boiska.
Biegł szybko, a że był sam to zdecydował się na kopnięcie do bramki przeciwnika
i trafił! To było fantastyczne uczucie. Podskoczyłam z radości, a co się potem
okazało, że Alvaro wybił ta piłkę wprost do Fernando. Ten to ma cela!
Od
dziesiątej minuty prowadziliśmy jeden do zera. Nie daliśmy Portugalczykom wejść
do naszego pola karnego, dlatego do pierwszej połowy utrzymywał się taki wynik.
Druga połowa
zaczęła się „starymi” ustawieniami. Nikt nowy nie wszedł. Widziałam maksymalnie
skupionego Ikera w bramce. Znał Ronaldo, wiedział jak jego rzuty bronić. W
końcu grali w jednym klubie.
Bartra
zaczął indywidualną akcję, jednak strzelił nad poprzeczką. Było jeszcze kilka pięknych akcji, jednak
przy jednej się pogubiliśmy i piłka wpadła prosto pod nogi Ronaldo, który w
ułamki sekund znalazł się w naszym polu
karnym. Był sam na sam z Ikerem, który wyszedł z bramki, jednak Cristiano
przedryblował go i posłał piłkę do bramki. Była to osiemdziesiąta minuta.
Przez
kolejne i ostatnie minuty każdy się starał wbić bramkę, jednak nic z tego.
Czekała ich dogrywka a potem karne. Vincente zamienił kilku zawodników na dogrywkę, która jak zwykle nic nie
wniosła. Według mnie, nie powinno być dogrywek, tylko od razu po
dziewięćdziesięciu minutach powinny być rzuty karne.
Vincente
wybrał do karnych Iniestę, Villę, Fabregasa, Ramosa i Pique.
Pierwszy z Portugalczyków strzelał Nani, który
nie trafił. Iniesta odpowiedział mocnym
uderzeniem, więc było jeden do zera dla nas
Następny był Pereira, który strzelił wysoko, ale piłka wleciała pod
poprzeczką.. Villa bez żadnego problemu pobił portugalskiego bramkarza. Dwa do
jednego dla nas. Coentrao spudłował.
Trafił tuż nad poprzeczką bramki. Widziałam jak Iker głęboko oddycha. Jest
opanowany, jak nigdy dotąd. Ściskałam mocno kciuki za Fabregasa, który również
trafił. Ronaldo jest w tym mistrzem,
więc nie będę komentować wykonania jego rzutu. Był perfekcyjnie wykonany w
prawy narożnik bramki. Ramos strzelił wprost w ręce bramkarza. Było trzy do
dwóch dla nas. Ostatnim zawodnikiem był Moutinho, który przestrzelił.
Odetchnęłam z ulgą, widząc jak na ostateczne starcie idzie Pique, pewny siebie. Wypuścił powietrze i strzelił! Cztery do
dwóch dla nas!
Radość
ogromna, a Alvaro od razu mnie podniósł i całował. Postawił mnie na ziemi i wleciał na boisko
jak torpeda. Portugalczycy zdołowani, podeszli do każdego naszego zawodnika i
pogratulowali. Obroniliśmy Mistrzostwo i
to jest nieziemskie!
_____
tysiąc sześćset trzydzieści dwa słowa.
A ja zamiast uczyć się niemieckiego, czytam i dodaję odcinek. Lubię to!
Obronione Mostrzostwo to naprawde coś. Leila i Alvaro coraz bardziej się do siebie zbliżają, chociaż wcale nie jest jej łatwo zapomnieć o Santiago. Przy obrońcy szybko o nim zapomni i odnajdzie szczęście na nowo. A Del Bosque niech się tak nie wscieka bo mu żyłka pęknie xd Chyba trzeba mu będzie kogoś załatwić, żeby go uspokoił ;)
OdpowiedzUsuńNataleczkaaa xd
No i gratulacje wygranej! :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Leili układa sie z Alvaro ;) A Ria i Ramos może sie jeszcze pogodzą.. No i mój kochany Iker *..*
Weny życze :*
Miałam napisać coś sensownego o rozdziale, ale nie.. Cristiano zawsze pudłuje w ważnych meczach. To jego specjalność :))
OdpowiedzUsuńA ja zamiast wkuwac historie to czytam :D
OdpowiedzUsuńJedynke dostane przez was :3
Ciarry . *.*