niedziela, 20 października 2013

19. Red Roses for you

    Jedno wielkie szaleństwo. W chwili gdy Pique strzelił ostatniego karnego, na trybunach rozległ się jeden wielki okrzyk radości. Nie słyszałam swoich myśli, ale z resztą ja też się cieszyłam i to bardzo. Później razem z Carlosem i Blancą udało nam się wejść na boisko razem z rodzinami piłkarzy. Moja przyjaciółka od razu pobiegła w objęcia Fabregasa. Do mnie kolejno podchodzili moi nowi znajomi, hiszpańscy piłkarze i miałam przyjemność poznać ich partnerki oraz dzieciaki.
  W pewnym momencie, obok mnie przebiegła blond włosa dziewczynka, której upadła kolorowa wstążka, z jej włosy w jednym momencie się rozpuściły. Przykucnęłam i wzięłam ją do ręki, a dziewczynka się zatrzymała i wróciła. Miała smutną minkę gdy podawałam jej zgubę.
    - Dziękuję, a miałam takiego ładnego warkoczyka. – powiedziała.
    - Jeżeli chcesz, mogę ci zrobić nowego. – uśmiechnęłam się.
    - Naprawdę?! – w jej oczach zapaliły się dwa szczęśliwe ogniki, a ja skinęłam głową. Odwróciła się do mnie tyłem, a ja zajęłam się jej gęstymi, długimi włosami.
    - Proszę bardzo, gotowe. – oznajmiłam po chwili.
    - Dziękuję. – uśmiechnęła się. – Wujku, spójrz jaki śliczny warkocz! – krzyknęła do kogoś, kto musiał być za mną.
    - Bardzo ładny. – odpowiedział ten ktoś. Spojrzałam na niego. Był to nie kto inni jak Sergio. Tak, a więc to musi być Daniela, jego siostrzenica. – Teraz leć szukać rodziców. – puścił do niej oczko i w jednej chwili już jej przy nas nie było. – Możemy później porozmawiać? – zapytał.
    - Nie mamy o czym. – odparłam, wpatrując się w murawę. Teraz ona była bardziej interesująca niż twarz piłkarza.
    - Ja jednak myślę, że mamy o czym. – odparł i chwycił za mój podbródek, unosząc moją głowę do góry. Delikatnie odepchnęłam jego rękę.
    - Nie będę ci robić tutaj scen, bo w odróżnieniu do ciebie, ja cię szanuję. – powiedziałam i odeszłam. Miałam ochotę znów się rozpłakać. Poczułam, że ktoś mnie przytula.
    - Chcesz wrócić do hotelu? – usłyszałam głos Carlosa. Bez słowa skinęłam głową.

   Leżałam na swoim łóżku, a na fotelu obok siedział mój przyjaciel. Z korytarza było słychać wesołych Hiszpanów, który cieszyli się z kolejnej ważnej wygranej, po raz kolejny pokazującej, że są najlepsi.
    - Jestem. – do pokoju wkroczyła Blanca. – Dlaczego od razu nie powiedziałaś nam o Sergio? O tym co się stało? – zapytała od razu.
    - No właśnie. Dziś jak go tylko zobaczyłem, miałem ochotę mu przywalić. – dorzucił się Carlos.
    - Skąd o tym wiecie? Nic wam nie mówiłam. – zdziwiłam się.
    - Cesc się wygadał, ale nie miej mu tego za złe. – Blanca się obok mnie położyła, a Carlos zrobił to samo tylko po drugiej stronie łóżka.
    - To był po prostu błąd. On był błędem, ale nie chce o nim rozmawiać. – odpowiedziałam.
    - A masz coś nowego z tych pamiętników swojej babci? – zapytał Carlos.
Mówiłam im już o tym co przeczytałam w busie, w drodze do stolicy, ale przeczytałam jeszcze o czymś. Babci udało się przekonać mamę do urodzenia dziecka. Urodziła córeczkę, dzień po swoich osiemnastych urodzinach, więc miała do niej prawo. Oddała je i zrzekła się praw rodzicielskich pomimo wszystkich próśb babci. Powiedziała, że nie chce mieć nic co przypominałoby jej o tym mężczyźnie. Dlatego oddała swoja córkę do domu dziecka i wyjechała. Aż jestem ciekawa co dalej kryją te pamiętniki. Historia mojej mamy i babci wcale nie jest taka zwyczajna.

  Gdy rano wstałam i byłam już gotowa do wyjścia na śniadanie, usłyszałam pukanie do moich drzwi. Otworzyłam je i w progu zobaczyłam kogoś kto trzyma ogromny bukiet czerwonych róż.
    - Bukiet dla pani Marii Romero. – powiedział kurier, wręczając mi bukiet i podsuwając kartkę i długopis do pokwitowania.
    - Dziękuję, ale od kogo to? – zdziwiłam się.
    - W środku powinien być liścik. Miłego dnia. – uśmiechnął się i odszedł. Zamknęłam za sobą drzwi i wróciłam do pokoju. Włożyłam bukiet do pustego wazonu i zaczęłam szukać liściku. Faktycznie, pomiędzy kielichami róż znajdowała się mała, prostokątna karteczka, złożona na pół. Wyjęłam ją i rozłożyłam.
Wybacz. Kocham Cię. SR15
Ciężko westchnęłam i odłożyłam skrawek papieru na komodę. On nie odpuści?
Wyszłam z pokoju i udałam się do restauracji na śniadanie. Przekroczyłam próg pomieszczenia i rozejrzałam się. Pod oknem stał sześcioosobowy stolik z czekającym na mnie wolnym miejscem, wśród Blanci, Carlosa, Cesca, Shakiry oraz Gerarda, trzymającego na kolanach ich synka.

    O równej dwunastej stałam z Blancą i Carlosem przy barierce na głównej ulicy miasta, przez którą miała przejść parada na czele z reprezentantami Hiszpanii, który zdobyli mistrzostwo. Najpierw ruszyła liczna grupa tancerzy ubranych tak jak na karnawał, tańczących w rytm muzyki. Później za nimi szła maskotka imprezy – pancernik Fuleco, a za nim dopiero jechał otwarty bus z piłkarzami oraz trenerem. Uśmiechnięci i bawiący się. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie to, że znów czułam na sobie wzrok obrońcy La Roji. 
______________________________________
    Kolejny rozdział oddajemy w wasze ręce :) Już minęłyśmy na pewno połówkę, więc już teraz polecimy z górki :) 
Pozdrawiam, Coppernicana ;**

3 komentarze:

  1. Sergio dalej nie odpusza, ale jak chce odzyskac Rie to musi się naprawdę dobrze postarać :) Bukiet róż nie załatwi wszystkiego. Fiesta *.* i znowu cała La Roja zalana w trupa <3
    Nataleczkaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyna jest zawzięta na tego Sergio... Szkoda mi go! Głupi był ten zakład, ale widać że piłkarz szczerze kocha. :D Super.. Bardzo mi się podoba. Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń