Jedno
wielkie szaleństwo. W chwili gdy Pique strzelił ostatniego karnego,
na trybunach rozległ się jeden wielki okrzyk radości. Nie
słyszałam swoich myśli, ale z resztą ja też się cieszyłam i to
bardzo. Później razem z Carlosem i Blancą udało nam się wejść
na boisko razem z rodzinami piłkarzy. Moja przyjaciółka od razu
pobiegła w objęcia Fabregasa. Do mnie kolejno podchodzili moi nowi
znajomi, hiszpańscy piłkarze i miałam przyjemność poznać ich
partnerki oraz dzieciaki.
W pewnym momencie, obok mnie
przebiegła blond włosa dziewczynka, której upadła kolorowa
wstążka, z jej włosy w jednym momencie się rozpuściły.
Przykucnęłam i wzięłam ją do ręki, a dziewczynka się
zatrzymała i wróciła. Miała smutną minkę gdy podawałam jej
zgubę.
- Dziękuję, a miałam takiego
ładnego warkoczyka. – powiedziała.
- Jeżeli chcesz, mogę ci zrobić
nowego. – uśmiechnęłam się.
- Naprawdę?! – w jej oczach
zapaliły się dwa szczęśliwe ogniki, a ja skinęłam głową.
Odwróciła się do mnie tyłem, a ja zajęłam się jej gęstymi,
długimi włosami.
- Proszę bardzo, gotowe. –
oznajmiłam po chwili.
- Dziękuję. – uśmiechnęła
się. – Wujku, spójrz jaki śliczny warkocz! – krzyknęła do
kogoś, kto musiał być za mną.
- Bardzo ładny. – odpowiedział
ten ktoś. Spojrzałam na niego. Był to nie kto inni jak Sergio.
Tak, a więc to musi być Daniela, jego siostrzenica. – Teraz leć
szukać rodziców. – puścił do niej oczko i w jednej chwili już
jej przy nas nie było. – Możemy później porozmawiać? –
zapytał.
- Nie mamy o czym. – odparłam,
wpatrując się w murawę. Teraz ona była bardziej interesująca niż
twarz piłkarza.
- Ja jednak myślę, że mamy o
czym. – odparł i chwycił za mój podbródek, unosząc moją głowę
do góry. Delikatnie odepchnęłam jego rękę.
- Nie będę ci robić tutaj scen,
bo w odróżnieniu do ciebie, ja cię szanuję. – powiedziałam i
odeszłam. Miałam ochotę znów się rozpłakać. Poczułam, że
ktoś mnie przytula.
- Chcesz wrócić do hotelu? –
usłyszałam głos Carlosa. Bez słowa skinęłam głową.
Leżałam na swoim łóżku, a na
fotelu obok siedział mój przyjaciel. Z korytarza było słychać
wesołych Hiszpanów, który cieszyli się z kolejnej ważnej
wygranej, po raz kolejny pokazującej, że są najlepsi.
- Jestem. – do pokoju wkroczyła
Blanca. – Dlaczego od razu nie powiedziałaś nam o Sergio? O tym
co się stało? – zapytała od razu.
- No właśnie. Dziś jak go tylko
zobaczyłem, miałem ochotę mu przywalić. – dorzucił się
Carlos.
- Skąd o tym wiecie? Nic wam nie
mówiłam. – zdziwiłam się.
- Cesc się wygadał, ale nie miej
mu tego za złe. – Blanca się obok mnie położyła, a Carlos
zrobił to samo tylko po drugiej stronie łóżka.
- To był po prostu błąd. On był
błędem, ale nie chce o nim rozmawiać. – odpowiedziałam.
- A masz coś nowego z tych
pamiętników swojej babci? – zapytał Carlos.
Mówiłam im już o tym co
przeczytałam w busie, w drodze do stolicy, ale przeczytałam jeszcze
o czymś. Babci udało się przekonać mamę do urodzenia dziecka.
Urodziła córeczkę, dzień po swoich osiemnastych urodzinach, więc
miała do niej prawo. Oddała je i zrzekła się praw rodzicielskich
pomimo wszystkich próśb babci. Powiedziała, że nie chce mieć nic
co przypominałoby jej o tym mężczyźnie. Dlatego oddała swoja
córkę do domu dziecka i wyjechała. Aż jestem ciekawa co dalej
kryją te pamiętniki. Historia mojej mamy i babci wcale nie jest
taka zwyczajna.
Gdy rano wstałam i byłam już
gotowa do wyjścia na śniadanie, usłyszałam pukanie do moich
drzwi. Otworzyłam je i w progu zobaczyłam kogoś kto trzyma ogromny
bukiet czerwonych róż.
- Bukiet dla pani Marii Romero. –
powiedział kurier, wręczając mi bukiet i podsuwając kartkę i
długopis do pokwitowania.
- Dziękuję, ale od kogo to? –
zdziwiłam się.
- W środku powinien być liścik.
Miłego dnia. – uśmiechnął się i odszedł. Zamknęłam za sobą
drzwi i wróciłam do pokoju. Włożyłam bukiet do pustego wazonu i
zaczęłam szukać liściku. Faktycznie, pomiędzy kielichami róż
znajdowała się mała, prostokątna karteczka, złożona na pół.
Wyjęłam ją i rozłożyłam.
Wybacz. Kocham Cię. SR15
Ciężko westchnęłam i odłożyłam
skrawek papieru na komodę. On nie odpuści?
Wyszłam z pokoju i udałam się do
restauracji na śniadanie. Przekroczyłam próg pomieszczenia i
rozejrzałam się. Pod oknem stał sześcioosobowy stolik z
czekającym na mnie wolnym miejscem, wśród Blanci, Carlosa, Cesca,
Shakiry oraz Gerarda, trzymającego na kolanach ich synka.
O równej dwunastej stałam z Blancą
i Carlosem przy barierce na głównej ulicy miasta, przez którą
miała przejść parada na czele z reprezentantami Hiszpanii, który
zdobyli mistrzostwo. Najpierw ruszyła liczna grupa tancerzy ubranych
tak jak na karnawał, tańczących w rytm muzyki. Później za nimi
szła maskotka imprezy – pancernik Fuleco, a za nim dopiero jechał
otwarty bus z piłkarzami oraz trenerem. Uśmiechnięci i bawiący
się. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie to, że znów czułam na
sobie wzrok obrońcy La Roji.
______________________________________
Kolejny rozdział oddajemy w wasze ręce :) Już minęłyśmy na pewno połówkę, więc już teraz polecimy z górki :)
Pozdrawiam, Coppernicana ;**
Sergio dalej nie odpusza, ale jak chce odzyskac Rie to musi się naprawdę dobrze postarać :) Bukiet róż nie załatwi wszystkiego. Fiesta *.* i znowu cała La Roja zalana w trupa <3
OdpowiedzUsuńNataleczkaa
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńDziewczyna jest zawzięta na tego Sergio... Szkoda mi go! Głupi był ten zakład, ale widać że piłkarz szczerze kocha. :D Super.. Bardzo mi się podoba. Czekam na next :*
OdpowiedzUsuń