Nadszedł
czas pakowania wszystkich swoich rzeczy i powrotu do ojczyzny. Autokar zawiózł
nas na lotnisko w Rio de Janeiro, gdzie czekaliśmy na swój samolot, którym
mieliśmy lecieć do Madrytu.
Na lotnisku
wszyscy po kolei żegnaliśmy się z naszą „opiekunką” Marią. Zżyliśmy się z nią
podczas tych kilku tygodni. Na pewno będziemy za nią tęsknić, a w szczególności
Ramos, który wciąż nie dał rady jej przeprosić.
- Było mi
naprawdę miło was tu gościć i zajmować się wami. Jakby co, macie moją wizytówkę
i jak będziecie kiedyś w Sao Paulo to zadzwońcie – powiedziała lekko drżącym
głosem. Z nami też się zżyła, a to był idealny tego przykład. Przytuliliśmy się
do niej i pożegnaliśmy, machając jej ze strefy odlotów.
Nagle
usłyszeliśmy jeszcze radość Cesca. Odwróciliśmy się w ich stronę i zobaczyliśmy
jak Blanca na nim „wisi”. Chyba się zgodziła by z nim zamieszkać.
Wsiedliśmy
do samolotu i rzeczą oczywistą było to, że usiadłam obok Alvaro. Mogłabym
śmiało powiedzieć, że to co mnie
spotkało podczas Mistrzostw było zarazem najgorszą i najlepszą rzeczą.
Najgorszą, bo zginęła moja pierwsza miłość, a najlepsze, bo znalazłam kogoś kto
mnie rozumie, podobnie jak Santiago.
Kiedy już
wystartowaliśmy, zaczęło się wielkie łażenie po samolocie. Hiszpanie popijali
szampany, śpiewali na cały regulator, a ja siedziałam spokojnie, trzymając dłoń
Alvaro. Myślę, że dla niego były to
również najlepsze Mistrzostwa na świecie.
Pique miał na rękach swojego synka, kiedy podszedł do nas i powiedział
do Milana:
- A tak
właśnie kończą się przyjaźnie z dziewczyną, kolego – my wybuchliśmy śmiechem, a
Pique razem z nami. Kiedy odszedł, spojrzałam prosto w oczy Alvaro. Zbliżyłam
do niego swoją twarz i pocałowałam, na co wszyscy zaczęli bić nam brawa.
- Kiedy
ślub? – krzyknął Iker, na co mu odpowiedziałam
- A kiedy
twój i Sary? – zaśmiałam się wraz z kilkoma osobami.
- Jeszcze
nie wiemy – odpowiedział bramkarz i dalej śpiewał z Sergio Ramosem, Fernando
Torresem, Pepe Reiną i Cristianem Tello.
Zagadałam
jeszcze do Cesca, by upewnić się w swoich przekonaniach co do Blanci. I
zgadłam! Przyjęła propozycję Fabregasa i
za niedługo do niego przyleci.
Oparłam
głowę o ramię Alvaro i nawet nie wiem, kiedy przysnęłam.
Kiedy
lądowaliśmy, Arbeloa zaczął mnie lekko szturchać bym się obudziła. Otworzyłam
leniwie oczy, a już byliśmy na płycie lotniska i „parkowaliśmy” samolot. Kiedy
z niego wyszliśmy, uderzyła mnie fala madryckiego powietrza. Trzymając się ręki
Alvaro, udaliśmy się po swoje bagaże.
Kiedy je wzięliśmy, pożegnaliśmy się z resztą piłkarzy i trenerem, i
wsiedliśmy w taksówkę.
- Pojedziemy
do Santiago? – zapytał obrońca, a ja przytaknęłam.
Pół godziny
później byliśmy na miejscu. Alvaro poprosił taksówkarza by się tu zatrzymał i
poczekał na nas. Obejmował mnie swoim ramieniem, przez co czułam się bezpiecznie.
Znaleźliśmy nagrobek Santiago a ja przykucnęłam. Poprawiłam kwiaty w wazonie i
zaczęłam się modlić. Na końcu dodałam, że go kocham i nigdy o nim nie zapomnę.
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Przytulona do Alvaro, poszłam do
taksówki.
- Nie miej
mi tego za złe, że wciąż będę o nim pamiętać. Kochałam go i będę go kochać. Był
moją pierwszą i wielką miłością. Nie mówię, że ty nią nie jesteś…
- Ciii –
przyłożył palec do moich ust- Rozumiem – i pocałował mnie w czoło. On jest
naprawdę kochany.
- Nie
chciałabyś ze mną zamieszkać? Znamy się dość długo, jesteśmy parą… a mieszkanie
mam duże – zapytał ni stąd ni z owąd. Zgodziłam się. Co innego mi pozostało?
Miałam zostać w mieszkaniu Santiago, gdzie wszystko by mi o nim przypominało?
Pojechaliśmy
do jego mieszkania. Było naprawdę duże, jak dla niego samego.
Zostawiłam
walizki w przedpokoju i zaczęłam poznawać swój nowy dom. Jedna ogromna łazienka, z dużą wanną,
prysznicem. Trzy pokoje sypialne, przestrzenna kuchnia.
Naprawdę mi
się podobało!
Nagle poczułam
jak Alvaro mnie obejmuje od tyłu w pasie. Kładzie głowę na moim prawym ramieniu
i całuje szyję.
- Wiesz, że
nie powiedziałam ci jednej rzeczy? – odwróciłam się do niego przodem i
założyłam ręce na jego karku. Spojrzał na mnie pytająco.
- Mam
podobno siostrę. Przed Mistrzostwami dostałam list od jakieś kobiety.
- A jak ma
na imię, nazwisko… wiesz? – zapytał a ja pokręciłam głową.
- Tylko sama
informacja, że mam siostrę. Nic więcej.
- To dziwne.
Zaczniemy jej szukać, co ty na to? – zaproponował, a ja się zgodziłam. Chciałam
znaleźć chociaż cząstkę rodziny, której nigdy przenigdy nie miałam.
Dwa tygodnie
później Alvaro już zaczął treningi w klubie.
Niby nie chciał mnie samej w domu zostawiać, ale widziałam jak tęskni za
kopaniem piłki. W tej chwili póki co
byłam bezrobotna, choć Alvaro coś tam
mówił, że w Realu Madryt potrzebują medyka. Dzisiaj miał wszystkiego się
dowiedzieć. Kiedy poszedł już na trening, ja wybrałam się na zakupy. Nasza
lodówka świeciła pustkami. W ciągu tychże dwóch tygodni, obrońca pomógł mi
uporać się z przeszłością. Mianowicie, pomógł mi spakować wszystkie rzeczy
Santiago i wywieźć je do rodziców żołnierza. Kiedy mieszkanie już było puste,
postanowiłam je sprzedać. Co miałabym innego zrobić z pustym mieszkaniem? Z
racji tego, że było w dobrej lokalizacji, sprzedało się prawie z dnia na dzień.
Po zrobieniu
zakupów, wróciłam do domu, gdzie przywitała mnie cisza. Nie chcę wiedzieć co
dzieje się na Santiago Bernabeu. Pewnie Mourinho daje im nieźle w kość, po
dwutygodniowym ale i zasłużonym odpoczynku.
_______
Wiecie co? Uwielbiam tego bloga. Tak mi się podoba, że głowa mała. Szkoda, że jest jakoś mniej komentarzy... :C
A teraz wybaczcie, ale zbieram się. Wyjeżdżam i do niedzieli mnie nie ma. Tak więc jakieś inne nowości na moich pozostałych blogach, pojawią się dopiero w okolicach niedzieli-poniedziałku.
Pozdrawiam Was :*
Ah ta szalona imprezka w samolocie z Reina i Ramosem na czele *.* Alvaro zrobił kolejny krok na przód i bardzo dobrze bo w końcu oboje są szczęśliwi. Trzymam kciuki za znalezienie zaginionej siostry :D
OdpowiedzUsuńNataleczkaaa
Przepraszam, że tu ale nie dopatrzyłam zakładki spam.
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę to zapraszam do poczytania: On the Other Side: Rozdział II http://on-the-other-side-blog.blogspot.com/2013/10/rozdzia-ii.html?spref=tw
Świetny rozdział. Śledzę twoje opowiadanie od samiuśkiego początku. I z rozdziału na rozdział zadziwiasz mnie. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Podoba mi się twoja swoboda pisania i kreatywność związana z tym. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam na nowy rozdział na http://pocalunek-milosci.blogspot.com/2013/11/rozdzia-ii.html
Wrócili do Madrytu, ale coś czuje, że jeszcze długo oboje będą wspominać MŚ :) Pozdrawiam i czekam na nowość.
OdpowiedzUsuńCudny rozdział. Wasze opowiadanie jest świetne. Uwielbiam je. Piszcie szybko następny rozdział bo nie mogę się doczekać. Buziaki :*
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że ma kogoś takiego jak Alvaro ;))
OdpowiedzUsuńNo i ta impreza w samolocie, typowa dla nich ;D
Ciekawe kim jest jej siostra i kiedy ją znajdzie ;) choć ja tam już sie domyślam ;D
Pozdrawiam i życze dużo weny oraz zapraszam do mnie :*