Oglądałam te
zdjęcia, które Ria przywiozła ze sobą. Ściskało mnie w sercu, kiedy widziałam
ją uśmiechniętą wraz z naszą matką. Ona miała normalny dom, a ja? Kilka łez
płynęło mi po policzkach. To chyba normalne, że się wzruszam, prawda?
Z dnia na
dzień czułam, jak nasze relacje się zacieśniają. Byłyśmy sobie już naprawdę bliskie. Czułam to w swoim sercu. Że mam
kogoś, że nie jestem na tym świecie sama. Oczywiście, że miałam jeszcze Alvaro,
ale tu chodzi o kogoś bliższego, o kogoś w kim płynie ta sama krew, poniekąd.
Kilka dni
później, Alvaro przyszedł do domu z
Sergio. Obaj byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Przywitałam się z moim
obrońcą soczystym całusem, natomiast Maria przytuliła się do Ramosa i ucałowała
jego policzek.
- Kochanie –
Alvaro skierował się do mnie – Mam dla ciebie bilet na mecz Real kontra Bayern
Monachium – dopowiedział i zza siebie wyciągnął rękę w której była ta magiczna
przepustka na mecz. Uśmiechnęłam się do niego i ponownie pocałowałam.
- A ja mam
dla ciebie- Ramos zrobił to samo dla Marii.
Stwierdziłam,
że skoro mamy iść kibicować naszym drugim połówkom, to musimy mieć chociaż
jakieś koszulki. Obie wyciągnęłyśmy od obrońców, po koszulce. Założymy je w
dniu meczu. Niech wszyscy wiedzą, że są nasi!
Alvaro i
Sergio ciężko trenowali przed meczem towarzyskim, a ja z Marią chodziłyśmy po
sklepach. Póki co byłam na rozmowie w Realu Madryt w sprawie pracy i
powiedzieli, że mają jeszcze kilka kandydatów na to miejsce, więc się lada
chwila odezwą. Dobrze, że mieszka z nami moja siostra, bo sama już bym po
prostu w domu wariowała.
- Jak tak
patrzę na ciebie i Alvaro…On jest w tobie śmiertelnie zakochany! – zaczęła Ria,
natomiast ja przytaknęłam.
- Zgadzam
się z tym – zaśmiałam się – Nie raz powtarza, że uchyli mi nieba, by było mi
dobrze.
- Nie dziwię
mu się. Chce być jak najlepszy, byś kochała go choć prawie tak samo jak
Santiago.
- Ale ja go
kocham, bardzo mocno! – powiedziałam – Tylko, że Santiago był tym pierwszym i
zawsze jakaś cząstka mojego serca, będzie o nim pamiętać, choćby nie wiem co –
trochę posmutniałam.
- Rozumiem…
i Alvaro pewnie też. Tworzycie piękną parę – zaznaczyła Ria, a ja się
zaśmiałam.
- Na pewno
nie tak fajną jak ty z Ramosem! Jesteś pierwszą dziewczyną, której Sergio
wyznał miłość, naprawdę! Usidliłaś kobieciarza, gratulacje – obie wybuchłyśmy
śmiechem i skierowałyśmy się w stronę domu. Teraz wiem, jak to jest mieć
rodzinę. Osobę, z którą można o wszystkim porozmawiać, a i tak zawsze cię
będzie wspierać.
Kolejne dni
później miał rozegrać się mecz Realu z Bayernem. Chodziłam po domu taka
podekscytowana! Po raz pierwszy pojawię się na murawie nie jako medyk a jako
dziewczyna piłkarza. Alvaro jest cały dzień poza domem. Trenuje i pewnie słucha
Mourinho co do taktyki. Co chwila pisze do mnie smsy, że mu się nudzi i woli być
w tej chwili ze mną, niż słuchać trenera. Ochrzaniłam go po raz enty tego dnia.
Musi skupiać się na grze, a nie na mnie! Ubrałam jego klubową koszulkę, a Ria
Ramosa. W dżinsach i wygodnych butach, udałyśmy się do mojego samochodu, którym
podjechałyśmy pod samo Santiago Bernabeu. Doskonale wiem, że Maria wolałaby być
na Camp Nou, i myślę, że nie długo się to spełni, jednak póki co musi się teraz
tym zadowolić. Pokazałyśmy bilety
ochroniarzom, którzy wpuścili nas do strefy vipów. Zajęłyśmy swoje miejsca, które były centralnie
w połowie boiska, tak, że wszystko dokładnie widziałyśmy. Chwilę później na
boisko wybiegli piłkarze. Widziałam Alvaro i Ramosa. Obaj popatrzyli w naszą
stronę, a my zaczęłyśmy im machać jak jakieś opętane. Sędzia zagwizdał, tym samym rozpoczynając
towarzyskie spotkanie. Na bramce
oczywiście stał nasz spokojny kapitan reprezentacji – Iker. Naprawdę nadawał
się na kapitana. Tak spokojnego i opanowanego człowieka to świat jeszcze nie
widział!
Już w
dziesiątej minucie, Ronaldo pokonał bramkarza Bayernu –Neuera. Real prowadził już jeden do zera. Kiedy
Monachium atakowało, oczywiście Arbeloa i Ramos od razu faulowali. Dostali
nawet po jeden żółtej kartce, dlatego też musieli się trochę opanować. Dlaczego
oni grają tak agresywnie w Realu?
Do gwizdka
kończącego pierwszą połowę , wciąż było jeden do zera.
Po piętnastu
minutach przerwy, na boisko ponownie zawitali piłkarze. Zmian nie było, wiec
wciąż mogłyśmy oglądać naszych ukochanych w akcji. Gra przybrała tempa i w
drugiej połowie, już prowadziliśmy trzy do jednego. Gdyby nie ręka Kaki w
naszym polu karnym i wbity rzut karny,
zachowalibyśmy czyste konto.
Po meczu,
obie czekałyśmy pod szatnią na naszych bohaterów. Kiedy tylko wyszli, obie rzuciłyśmy się im na
szyję i pogratulowałyśmy wygranej.
Pogratulowałyśmy reszcie
chłopaków i udałyśmy się do domu.
Trzeba przyznać, że Ramos w naszym mieszkaniu bywał coraz częściej i
wcale mi, a w zasadzie nam nie przeszkadzało.
Oglądaliśmy we czwórkę różne filmy, albo któreś z nas zaczynało temat i
dyskusja zaczynała się do białego rana. Bywało też tak, że Sergio u nas
nocował. Naprawdę kochał Marię.
Następnego
ranka, obudził mnie telefon. Dla jasności, moja komórka a nie Alvaro, jak to
zawsze bywało. Odebrałam, pomimo nieznanego numeru.
- Halo? –
powiedziałam lekko zaspana. Wyszłam z sypialni i udałam się do kuchni, by
nikogo nie obudzić.
- Pani Leila
Dominguez? Tu Florentino Perez, prezes Realu Madryt – usłyszałam męski głos i
momentalnie się obudziłam.
- Tak, przy
telefonie – odpowiedziałam i czekałam co ma mi do powiedzenia prezes
Królewskich.
- Chciałem
Pani powiedzieć, że została pani przyjęta na stanowisko medyka w naszym klubie.
Miała pani najlepsze referencje, a na dodatek jest pani medykiem reprezentacji
i sam Vincente del Bosque jest przeogromnie zadowolony z pani pracy. Nie
pozostaje mi nic innego jak Witamy w Realu Madryt – powiedział, a ja nie mogłam
uwierzyć. Koniec bezsensownego siedzenia w domu?
- Dziękuję
bardzo. Od kiedy zaczynam?
- Od jutra,
od dziewiątej. Wszystko pani wyjaśnię. Do zobaczenia!
- Do
widzenia. – rozłączyłam się i uśmiechałam się sama do siebie. Pobiegłam szybko
do sypialni, gdzie spał Alvaro i wskoczyłam na łóżko.
- Dostałam
pracę! – zapiszczałam, a piłkarz odwrócił się na drugą stronę, przykrywając
głowę poduszką. Usiadłam na nim okrakiem i mówiłam powoli.
- Alvaro,
dostałam pracę w Realu Madryt!
On momentalnie zdjął z siebie poduszkę i
spojrzał na mnie, swoimi oczami. Chyba niedowierzał tak samo jak ja.
- Będziemy
pracować razem? – zapytał i uśmiechnął
się szeroko, gdy tylko przytaknęłam. Przewrócił mnie na łóżko, tak, że to on
teraz był na górze. Wpił się w moje usta, błądząc swoimi dłońmi po moim ciele.
Nie mogłam zacząć lepiej tego dnia.
_______
Normalnie zakochałam się tutaj w Alvaro! Taki słodziak <3
Matury poszły do dupy, Operon jest powalony z tymi trudnymi pytaniami. Jak można obliczyć coś nie mając żadnych danych?! -.- Banda debili tam chyba pracuje. :/
Ale się cieszę że Leila jest szczęśliwa z Alvaro. On jest taki słodki. Będą razem pracować, czy może być jeszcze lepiej ? *.*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny . A Alvaro *_*
OdpowiedzUsuńNie martw się , ja też miałam to wszystko jakoś zagmatwane i nic nie trzymało się kupy . Próbne strasznie mi poszły , ale na Maturze jakoś poszło :D