sobota, 30 listopada 2013

24. We will be working together?!



Oglądałam te zdjęcia, które Ria przywiozła ze sobą. Ściskało mnie w sercu, kiedy widziałam ją uśmiechniętą wraz z naszą matką. Ona miała normalny dom, a ja? Kilka łez płynęło mi po policzkach. To chyba normalne, że się wzruszam, prawda?
Z dnia na dzień czułam, jak nasze relacje się zacieśniają.  Byłyśmy sobie już naprawdę  bliskie. Czułam to w swoim sercu. Że mam kogoś, że nie jestem na tym świecie sama. Oczywiście, że miałam jeszcze Alvaro, ale tu chodzi o kogoś bliższego, o kogoś w kim płynie ta sama krew, poniekąd.
Kilka dni później, Alvaro przyszedł do domu z  Sergio. Obaj byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Przywitałam się z moim obrońcą soczystym całusem, natomiast Maria przytuliła się do Ramosa i ucałowała jego policzek.
- Kochanie – Alvaro skierował się do mnie – Mam dla ciebie bilet na mecz Real kontra Bayern Monachium – dopowiedział i zza siebie wyciągnął rękę w której była ta magiczna przepustka na mecz. Uśmiechnęłam się do niego i ponownie pocałowałam.
- A ja mam dla ciebie- Ramos zrobił to samo dla Marii.
Stwierdziłam, że skoro mamy iść kibicować naszym drugim połówkom, to musimy mieć chociaż jakieś koszulki. Obie wyciągnęłyśmy od obrońców, po koszulce. Założymy je w dniu meczu. Niech wszyscy wiedzą, że są nasi!
Alvaro i Sergio ciężko trenowali przed meczem towarzyskim, a ja z Marią chodziłyśmy po sklepach. Póki co byłam na rozmowie w Realu Madryt w sprawie pracy i powiedzieli, że mają jeszcze kilka kandydatów na to miejsce, więc się lada chwila odezwą. Dobrze, że mieszka z nami moja siostra, bo sama już bym po prostu w domu wariowała.
- Jak tak patrzę na ciebie i Alvaro…On jest w tobie śmiertelnie zakochany! – zaczęła Ria, natomiast ja przytaknęłam.
- Zgadzam się z tym – zaśmiałam się – Nie raz powtarza, że uchyli mi nieba, by było mi dobrze.
- Nie dziwię mu się. Chce być jak najlepszy, byś kochała go choć prawie tak samo jak Santiago.
- Ale ja go kocham, bardzo mocno! – powiedziałam – Tylko, że Santiago był tym pierwszym i zawsze jakaś cząstka mojego serca, będzie o nim pamiętać, choćby nie wiem co – trochę posmutniałam.
- Rozumiem… i Alvaro pewnie też. Tworzycie piękną parę – zaznaczyła Ria, a ja się zaśmiałam.
- Na pewno nie tak fajną jak ty z Ramosem! Jesteś pierwszą dziewczyną, której Sergio wyznał miłość, naprawdę! Usidliłaś kobieciarza, gratulacje – obie wybuchłyśmy śmiechem i skierowałyśmy się w stronę domu. Teraz wiem, jak to jest mieć rodzinę. Osobę, z którą można o wszystkim porozmawiać, a i tak zawsze cię będzie wspierać.

Kolejne dni później miał rozegrać się mecz Realu z Bayernem. Chodziłam po domu taka podekscytowana! Po raz pierwszy pojawię się na murawie nie jako medyk a jako dziewczyna piłkarza. Alvaro jest cały dzień poza domem. Trenuje i pewnie słucha Mourinho co do taktyki. Co chwila pisze do mnie smsy, że mu się nudzi i woli być w tej chwili ze mną, niż słuchać trenera. Ochrzaniłam go po raz enty tego dnia. Musi skupiać się na grze, a nie na mnie! Ubrałam jego klubową koszulkę, a Ria Ramosa. W dżinsach i wygodnych butach, udałyśmy się do mojego samochodu, którym podjechałyśmy pod samo Santiago Bernabeu. Doskonale wiem, że Maria wolałaby być na Camp Nou, i myślę, że nie długo się to spełni, jednak póki co musi się teraz tym zadowolić.  Pokazałyśmy bilety ochroniarzom, którzy wpuścili nas do strefy vipów.  Zajęłyśmy swoje miejsca, które były centralnie w połowie boiska, tak, że wszystko dokładnie widziałyśmy. Chwilę później na boisko wybiegli piłkarze. Widziałam Alvaro i Ramosa. Obaj popatrzyli w naszą stronę, a my zaczęłyśmy im machać jak jakieś opętane.  Sędzia zagwizdał, tym samym rozpoczynając towarzyskie spotkanie.  Na bramce oczywiście stał nasz spokojny kapitan reprezentacji – Iker. Naprawdę nadawał się na kapitana. Tak spokojnego i opanowanego człowieka to świat jeszcze nie widział!
Już w dziesiątej minucie, Ronaldo pokonał bramkarza Bayernu –Neuera.  Real prowadził już jeden do zera. Kiedy Monachium atakowało, oczywiście Arbeloa i Ramos od razu faulowali. Dostali nawet po jeden żółtej kartce, dlatego też musieli się trochę opanować. Dlaczego oni grają tak agresywnie w Realu?
Do gwizdka kończącego pierwszą połowę , wciąż było jeden do zera.
Po piętnastu minutach przerwy, na boisko ponownie zawitali piłkarze. Zmian nie było, wiec wciąż mogłyśmy oglądać naszych ukochanych w akcji. Gra przybrała tempa i w drugiej połowie, już prowadziliśmy trzy do jednego. Gdyby nie ręka Kaki w naszym polu karnym  i wbity rzut karny, zachowalibyśmy czyste konto.
Po meczu, obie czekałyśmy pod szatnią na naszych bohaterów.  Kiedy tylko wyszli, obie rzuciłyśmy się im na szyję i pogratulowałyśmy wygranej.  Pogratulowałyśmy reszcie  chłopaków i udałyśmy się do domu.  Trzeba przyznać, że Ramos w naszym mieszkaniu bywał coraz częściej i wcale mi, a w zasadzie nam nie przeszkadzało.  Oglądaliśmy we czwórkę różne filmy, albo któreś z nas zaczynało temat i dyskusja zaczynała się do białego rana. Bywało też tak, że Sergio u nas nocował. Naprawdę kochał Marię.

Następnego ranka, obudził mnie telefon. Dla jasności, moja komórka a nie Alvaro, jak to zawsze bywało. Odebrałam, pomimo nieznanego numeru.
- Halo? – powiedziałam lekko zaspana. Wyszłam z sypialni i udałam się do kuchni, by nikogo nie obudzić.
- Pani Leila Dominguez? Tu Florentino Perez, prezes Realu Madryt – usłyszałam męski głos i momentalnie się obudziłam.
- Tak, przy telefonie – odpowiedziałam i czekałam co ma mi do powiedzenia prezes Królewskich.
- Chciałem Pani powiedzieć, że została pani przyjęta na stanowisko medyka w naszym klubie. Miała pani najlepsze referencje, a na dodatek jest pani medykiem reprezentacji i sam Vincente del Bosque jest przeogromnie zadowolony z pani pracy. Nie pozostaje mi nic innego jak Witamy w Realu Madryt – powiedział, a ja nie mogłam uwierzyć. Koniec bezsensownego siedzenia w domu?
- Dziękuję bardzo. Od kiedy zaczynam?
- Od jutra, od dziewiątej. Wszystko pani wyjaśnię. Do zobaczenia!
- Do widzenia. – rozłączyłam się i uśmiechałam się sama do siebie. Pobiegłam szybko do sypialni, gdzie spał Alvaro i wskoczyłam na łóżko.
- Dostałam pracę! – zapiszczałam, a piłkarz odwrócił się na drugą stronę, przykrywając głowę poduszką. Usiadłam na nim okrakiem i mówiłam powoli.
- Alvaro, dostałam pracę w Realu Madryt!
 On momentalnie zdjął z siebie poduszkę i spojrzał na mnie, swoimi oczami. Chyba niedowierzał tak samo jak ja.
- Będziemy pracować razem? – zapytał  i uśmiechnął się szeroko, gdy tylko przytaknęłam. Przewrócił mnie na łóżko, tak, że to on teraz był na górze. Wpił się w moje usta, błądząc swoimi dłońmi po moim ciele. Nie mogłam zacząć lepiej tego dnia. 
_______
Normalnie zakochałam się tutaj w Alvaro! Taki słodziak <3
Matury poszły do dupy, Operon jest powalony z tymi trudnymi pytaniami. Jak można obliczyć coś nie mając żadnych danych?! -.- Banda debili tam chyba pracuje. :/ 

2 komentarze:

  1. Ale się cieszę że Leila jest szczęśliwa z Alvaro. On jest taki słodki. Będą razem pracować, czy może być jeszcze lepiej ? *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny . A Alvaro *_*
    Nie martw się , ja też miałam to wszystko jakoś zagmatwane i nic nie trzymało się kupy . Próbne strasznie mi poszły , ale na Maturze jakoś poszło :D

    OdpowiedzUsuń