piątek, 13 grudnia 2013

25. Live with you

   - Zamieszkaj ze mną. - usłyszałam. Siedzieliśmy przytuleni do siebie na kanapie w domu Alvaro. Byliśmy sami, ponieważ gospodarze wybrali się na wieczorny spacer. Spojrzałam na niego zdziwiona. - No co? Przeprowadź się do Hiszpanii na stałe i zamieszkajmy razem. - uśmiechnął się, kładąc swój podbródek na moim ramieniu.
   - Nie wiem, Sergio. - westchnęłam, bo przecież w końcu też mam swoje życie w Brazylii. Mam swoje mieszkanie, pracę, rodzinę i przyjaciół.
   - Kocham cię i chcę z tobą być, a na odległość i to tak sporą, to będzie trudne. - powiedział, mocniej mnie przytulając.
   - Wiem, ja też cię kocham, ale to będzie trudne tak wszystko tam rzucić. - odwróciłam się i spojrzałam na niego. Miał smutną minkę i spuścił wzrok. - Sergio. - uniosłam jego podbródek tak, żeby na mnie spojrzał. - Pomyślę, okey? - uśmiechnęłam się lekko i musnęłam delikatnie jego wargi, po czym mocno mnie przytulił.


  - No, bo ja nie wiem co mam robić. - westchnęłam, siedząc na jednym końcu hamaka na tarasie należącym do mieszkania Alvaro i Leili. Było już grubo po północy, a ja ze swoją siostrą siedziałyśmy na zewnątrz. Była piękna, letnia, hiszpańska noc, więc nic nam w tym nie przeszkadzało.
   - On za tobą naprawdę szaleje. Chłopak wpadł po same uszy, ale z resztą ty też. Kochacie się i to chyba normalne, że chce żebyś z nim zamieszkała. - uśmiechnęła się Leila.
   - No niby prawda, ale... Tam mam wszystko. A jeżeli nam nie wyjdzie...
   - Ria, wypluj te słowa. Wyjdzie wam, wyjdzie. Nie ma innej opcji. Skalkulujmy wszystkie za i przeciw. Kochasz go?
   - No tak. - odparłam pewnie.
   - Co cię tam do tej pory trzymało?
   - No babcia, rodzice, praca, Carlos i Blanca. - odpowiedziałam.
   - Nasza świętej pamięci babcia nie żyje, z rodzicami, o ile mi wiadomo jesteś pokłócona, prace możesz zmienić, z Carlosem możesz się kontaktować, a Blanca i tak mieszka z Fabregasem w Barcelonie. - wyliczała na palcach. - Mari, posłuchaj. Nie możecie zaprzepaścić tego co jest między wami. Razem wyglądacie cudownie.
   - A poza tym, wszyscy cię w klubie podziwiamy, bo ujarzmiłaś największego lovelasa, który stąpał po tej ziemi. - z mieszkania wyszedł zaspany Alvaro w samych spodniach dresowych. Wgramolił się do nas na hamak i przytulił do Leili. - Wy spać nie możecie? - zapytał.
   - No jak widać. - zaśmiała się moja siostra, głaszcząc go po głowie.
   - Kobiety... - westchnął i teatralnie przewrócił oczami, a my głośno się zaśmiałyśmy.


  Po tylu latach znajomości, stwierdzam, że Alvaro kiedyś zgubi swoją głowę. Wyjdzie z domu i po prostu zapomni jej zabrać. Pierwszy wyleciał z szatni po treningu, a jako jeden z ostatnich, zauważyłem, że pod ławką obok jego szafki leży portfel Arbeloi. Po drodze do jego domu, musiałem jeszcze zahaczyć o jakiś supermarket, ponieważ moja lodówka i szafki zaczynają już świecić pustką. 
  Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi, a po chwili ujrzałem w progu Leile. Zaprosiła mnie do środka. 
   - Gdzie masz tego swojego piłkarzyka? Portfel zostawił w szatni. - wyjąłem go z kieszeni i położyłem na blacie stolika w salonie. 
   - Cholera, mam nadzieję, że po drodze, nikt go nie zatrzyma. - przejęła się dziewczyna. 
   - Po drodze gdzie? - zdziwiłem się. - Przecież pierwszy wyszedł z szatni? Nie ma go jeszcze?
   - Tak, wiem. Pojechał odwieźć Rię na lotnisko. - odparła spokojniej. 
   - Jak to Rię na lotnisko?! - przestraszyłem się. 
   - To miała być niespodzianka, Sergio. - lekko się uśmiechnęła. - Pojechała do Brazylii wszystko pozałatwiać, bo postanowiła zamieszkać z tobą. - dodała.  
   - Naprawdę?! - otworzyłem szeroko oczy, a ona skinęła twierdząco głową. Podbiegłem do niej i okręciłem się razem z nią wokół własnej osi. Byłem prze szczęśliwy, że Ria zgodziła się ze mną zamieszkać.  
   - Puść mnie wariacie. - zaśmiała się, a ja ją postawiłem na podłogę i jeszcze ucałowałem w policzek. - Powiedziała, że zadzwoni do ciebie jak tylko wyląduje, więc nie psuj jej niespodzianki. - dodała. 
   - Jasne. Dzięki Leila. - uśmiechałem się.

 Właśnie siedzę w taksówce i jadę do swojego biura, założyć wymówienie i przy okazji porozmawiać z Carlosem. Przed sekundą skończyłam rozmawiać z Sergio, który po przekazanej ode mnie wiadomości, gdyby mógł, wyściskał mnie i wycałował. Tak, postanowiłam, że zamieszkam z nim i przeniosę się na stałe do Madrytu. Mam nadzieję, że nie robię źle i nie będę tego żałować. Wierzę w to, że może nam się udać. Tę decyzję podjęłam po rozmowie z Leilą, Alvaro oraz po dwóch godzinach snu. Zabukowałam bilet na najbliższy lot, jak się okazało, jeszcze tego samego dnia no i jestem już w Sao Paulo.
    Jestem już bezrobotna, siedzę w salonie z przyjacielem w jego mieszkaniu, przed chwilą uśpiliśmy jego córeczkę i czekamy aż Sammy, jego żona wróci z drugiej zmiany, z pracy.
   - Chcesz wymienić samochód? Zawsze powtarzałeś, że musisz to zrobić, ale z twoim zapałem, nigdy na niego nie uzbierasz. - zapytałam nagle.
   - No tak, ale dlaczego pytasz?
   - Sprzedaje ci swój. Pieniądze mi dasz gdy będziesz miał. Zawsze ci się podobał, a poza tym wiesz co w nim siedzi. - mówiłam.
   - No przestań. Nie zabierasz go ze sobą do Hiszpanii? - zdziwił się.
   - Z tego co wiem, w garażu Ramosa stoją trzy samochody, a on sam już się oferował, że mogę je używać bez pytania, więc po co mi jeszcze mój? - zaśmiałam się.
   - Carlos! Musimy w końcu wymienić mój samochód! Nie odpalił! Wracałam autobusem. - to były pierwsze słowa Samanthy, gdy weszła do mieszkania.
   - No widzisz, mówiłam. Przyda wam się. - odparłam i przywitałam się z kobietą.
   - A o co chodzi? - zapytała zdezorientowana. Wytłumaczyłam jej wszystko jeszcze raz i Sam ten pomysł się spodobał. Coś czuje, że do mojego wylotu z Brazylii, czyli za dwa dni, Carlos pod napięciem żony się zdecyduje i go ode mnie odkupią.

   Jestem już w pełni spakowana, ale przecież wszystkiego nie zabiorę ze sobą do samolotu, więc umówiłam się z Carlosem i Sam, że wyślą resztę rzeczy kurierem i później zajmą się sprawą wynajmu mojego mieszkania.
 Jutro już wracam do mojego faceta. Bardzo cieszę się z tego powodu, bo już się za nim bardzo stęskniłam. Ciągle rozmawiamy przez telefon, a wczoraj wieczorem gadaliśmy przez bite trzy godziny.
 Po długim namyśle postanowiłam pojechać do rodziców. W końcu ja muszę ich powiadomić o tym, że zmieniam swoje miejsce zamieszkania.
 Otworzyła mi mama. Gdy mnie tylko ujrzała, była cała w skowronkach. Jednak i jej i tacie miny zrzedły, gdy powiedziałam, że przenoszę się do Hiszpanii.
   - Córeczko, a czy odnalazłaś... - zaczęła mama.
   - Jeżeli chodzi ci o Leile, twoją córkę, a moją siostrę to tak, odnalazłam ją i opowiedziałam wszystko. - odparłam lodowato i położyłam na stoliku małą karteczkę. - To jej adres, jeżeli byś chciała kiedykolwiek ją poznać. - dodałam.
   - Jak to? Gdzie będziesz mieszkać? Co będziesz robić? - pytał tata.
   - Mam już wszystko załatwione, ale co do pracy to jeszcze będę musiała się rozejrzeć. - odpowiedziałam.
   - Będziesz mieszkać z nią?
   - Nie.
   - Z tym facetem co wtedy był u ciebie w mieszkaniu? - zapytał ojciec.
   - Tak, z nim.
   - Nie podobał mi się. - odparł od razu.
   - Wystarczy, że mi się podoba. Kocham go.
   - Wątpię, żeby był dla ciebie odpowiedni. - ciągnął.
   - Nie znasz go. - krzyknęłam zdenerwowana. - Jutro rano wylatuję. - rzuciłam i wyszłam, trzaskając za sobą drzwiami.


 Pchałam wózek z ogromną, zabudowaną klatką do transportu zwierząt, w której jeszcze smacznie spał mój wilk. Przed wylotem z Sao Paulo dostał odpowiednią dawkę środków uspakajających by przespał cały lot. Prócz niej znajdywały się na nim jeszcze dwie duże torby i moja torebka.
   - Ria! - usłyszałam i zobaczyłam przed sobą mojego chłopaka, który przyjechał po mnie na madryckie lotnisko. Podbiegł do mnie i od razu wpił się w moje usta, jakby nie widział mnie rok!
 Wyszliśmy z budynku i przy samochodzie przebudziliśmy Rico, który wgramolił się na tylne siedzenie pojazdu. Musi chwilę minąć żeby doszedł całkowicie do siebie.
 Gdy wsiedliśmy do samochodu, Sergio zawiązał mi oczy czarną przepaską.
   - A to po co? - zdziwiłam się.
   - Chcę Ci coś pokazać. - zaśmiał się. - Zaufaj mi.
   - Ufam. - uśmiechnęłam się.
 Po jakimś czasie poczułam, że się zatrzymaliśmy. Poprosił bym chwilę zaczekała. Słyszałam jak najpierw wypuszcza Rico, a później otwiera moje drzwi. Wziął mnie na ręce, a ja oplotłam go za szyję.
   - Ramos, co ty kombinujesz? - zaśmiałam się. Chwilę później postawił mnie na podłodze. Zdjął z moich oczu opaskę i mocno przytulił mnie od tyłu w pasie. Staliśmy na środku dużego pokoju w dużym, pustym domu, z białymi ścianami. Tylko w kącie stało kilka mebli osłoniętych przeźroczystą folią.
   - To nasz nowy dom. - szepnął mi do ucha. - Urządzisz go jak tylko będziesz chciała. - przytulił się, a ja poczułam jego seksowny zarost na mojej szyi.
   - Jesteś wspaniały. - zapiszczałam i odwróciłam się do niego, wpijając się w jego słodkie usta. Poczułam jego ciepłe dłonie pod swoją koszulką. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Odchyliłam głowę i pozwoliłam mu całować się po szyi. Uniósł mnie, a ja oplotłam go biodrami. Zaniósł mnie do jakiegoś pomieszczenia i ułożył na łóżku, które wraz z niewysoką szafką stało samotnie w pokoju.
   - Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. - szepnęłam, patrząc mu w oczy i głaszcząc po policzku.
   - A ja jestem najszczęśliwszym facetem na świcie, chociaż... - uciął, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Jakbyś kibicowała Realowi to byłbym bardziej zadowolony. - dodał, a ja wybuchłam śmiechem.
   - Kochanie. Umówmy się tak, że zawsze będę ci, i tylko tobie kibicować, no ale gdy będziecie grać z Barceloną... No wybacz. Jednak to będę wtedy za nimi. - wyszczerzyłam się, a ten pokręcił głową z uśmiechem. - Chodź tu. - zaśmiałam się i przyciągnęłam go do siebie. Po woli zaczęłam zdejmować z niego koszulkę, a ten potem zrobił to samo z moją.


   Leżeliśmy wtuleni w siebie jeszcze niemiarowo oddychając. Przed chwilą stało się to, o co rozchodziło się na mistrzostwach. Sergio bawił się kosmykami moich włosów, całował po karku, albo przygryzał płatek ucha, przy czym ja śmiałam się jak mała dziewczynka. Byłam cholernie szczęśliwa z tego jak to wszystko się potoczyło, z tego że mam siostrę, że dałam drugą szansę Ramosowi i że jestem tu z nim.
   - Wiesz, chyba zacznę pisać pamiętniki, tak jak moja babcia. - powiedziałam, wtulając się w jego nagi, umięśniony tors. - W przyszłości moje dzieci albo nawet i wnuki je przeczytają i dowiedzą się o życiu swojego krewnego.
   - Tylko twoje? - oburzył się obrońca. - Nasze dzieci, a tym bardziej i wnuki. - dodał i mocniej mnie ścisnął. Szeroko się uśmiechnęłam. W tym momencie już miałam pewność, że nie widzę swojej przyszłości przy kimś innym, niż przy Sergio Ramosie. 
__________________________________________
Tarara, Ramos zabłysną i ma już przy sobie naszą Rię :D
Za półtora tygodnia święta, a przede mną tydzień, w którym nauczyciele będą robić sobie 'rzeź niewiniątek', a to tylko dlatego, że w tym roku szkolnym zaczynam ferie razem z pierwszą turą!

4 komentarze:

  1. Słodko *.* wreszcie mieszkają razem. Myślałam, że tak będzie i nie pomyliłam się.
    Z niecierpliwością czekam na więcej i pozdrawiam gorąco ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ria i Sergio w końcu razem mieszkają *.* Jestem taka happy ze wszystko u nich jest ok :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaaaaa, taki słodki rozdział <3333
    Ramos i Ria pasuja do siebie i kropka ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ramos jaki słodki, no nie wierzę haha :D Dajcie szybko coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń