- Zamieszkaj ze mną. - usłyszałam. Siedzieliśmy
przytuleni do siebie na kanapie w domu Alvaro. Byliśmy sami,
ponieważ gospodarze wybrali się na wieczorny spacer. Spojrzałam na
niego zdziwiona. - No co? Przeprowadź się do Hiszpanii na stałe i
zamieszkajmy razem. - uśmiechnął się, kładąc swój podbródek
na moim ramieniu.
- Nie wiem, Sergio. - westchnęłam, bo przecież w
końcu też mam swoje życie w Brazylii. Mam swoje mieszkanie, pracę,
rodzinę i przyjaciół.
- Kocham cię i chcę z tobą być, a na odległość
i to tak sporą, to będzie trudne. - powiedział, mocniej mnie
przytulając.
- Wiem, ja też cię kocham, ale to będzie trudne
tak wszystko tam rzucić. - odwróciłam się i spojrzałam na niego.
Miał smutną minkę i spuścił wzrok. - Sergio. - uniosłam jego
podbródek tak, żeby na mnie spojrzał. - Pomyślę, okey? -
uśmiechnęłam się lekko i musnęłam delikatnie jego wargi, po
czym mocno mnie przytulił.
- No, bo ja nie wiem co mam robić. - westchnęłam,
siedząc na jednym końcu hamaka na tarasie należącym do mieszkania
Alvaro i Leili. Było już grubo po północy, a ja ze swoją siostrą
siedziałyśmy na zewnątrz. Była piękna, letnia, hiszpańska noc,
więc nic nam w tym nie przeszkadzało.
- On za tobą naprawdę szaleje. Chłopak wpadł po
same uszy, ale z resztą ty też. Kochacie się i to chyba normalne,
że chce żebyś z nim zamieszkała. - uśmiechnęła się Leila.
- No niby prawda, ale... Tam mam wszystko. A jeżeli
nam nie wyjdzie...
- Ria, wypluj te słowa. Wyjdzie wam, wyjdzie. Nie ma
innej opcji. Skalkulujmy wszystkie za i przeciw. Kochasz go?
- No tak. - odparłam pewnie.
- Co cię tam do tej pory trzymało?
- No babcia, rodzice, praca, Carlos i Blanca. -
odpowiedziałam.
- Nasza świętej pamięci babcia nie żyje, z
rodzicami, o ile mi wiadomo jesteś pokłócona, prace możesz
zmienić, z Carlosem możesz się kontaktować, a Blanca i tak
mieszka z Fabregasem w Barcelonie. - wyliczała na palcach. - Mari,
posłuchaj. Nie możecie zaprzepaścić tego co jest między wami.
Razem wyglądacie cudownie.
- A poza tym, wszyscy cię w klubie podziwiamy, bo
ujarzmiłaś największego lovelasa, który stąpał po tej ziemi. -
z mieszkania wyszedł zaspany Alvaro w samych spodniach dresowych.
Wgramolił się do nas na hamak i przytulił do Leili. - Wy spać nie
możecie? - zapytał.
- No jak widać. - zaśmiała się moja siostra,
głaszcząc go po głowie.
- Kobiety... - westchnął i teatralnie przewrócił
oczami, a my głośno się zaśmiałyśmy.
Po tylu latach znajomości, stwierdzam, że Alvaro
kiedyś zgubi swoją głowę. Wyjdzie z domu i po prostu zapomni jej
zabrać. Pierwszy wyleciał z szatni po treningu, a jako jeden
z ostatnich, zauważyłem, że pod ławką obok jego szafki leży
portfel Arbeloi. Po drodze do jego domu, musiałem jeszcze zahaczyć
o jakiś supermarket, ponieważ moja lodówka i szafki zaczynają już
świecić pustką.
Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi, a po chwili ujrzałem w
progu Leile. Zaprosiła mnie do środka.
- Gdzie masz tego swojego piłkarzyka? Portfel
zostawił w szatni. - wyjąłem go z kieszeni i położyłem na
blacie stolika w salonie.
- Cholera, mam nadzieję, że po drodze, nikt go
nie zatrzyma. - przejęła się dziewczyna.
- Po drodze gdzie? - zdziwiłem się. - Przecież
pierwszy wyszedł z szatni? Nie ma go jeszcze?
- Tak, wiem. Pojechał odwieźć Rię na lotnisko.
- odparła spokojniej.
- Jak to Rię na lotnisko?! - przestraszyłem
się.
- To miała być niespodzianka, Sergio. - lekko
się uśmiechnęła. - Pojechała do Brazylii wszystko pozałatwiać,
bo postanowiła zamieszkać z tobą. - dodała.
- Naprawdę?! - otworzyłem szeroko oczy, a ona
skinęła twierdząco głową. Podbiegłem do niej i okręciłem się
razem z nią wokół własnej osi. Byłem prze szczęśliwy, że Ria
zgodziła się ze mną zamieszkać.
- Puść mnie wariacie. - zaśmiała się, a ja ją
postawiłem na podłogę i jeszcze ucałowałem w policzek. -
Powiedziała, że zadzwoni do ciebie jak tylko wyląduje, więc nie
psuj jej niespodzianki. - dodała.
- Jasne. Dzięki Leila. - uśmiechałem się.
Właśnie siedzę w taksówce i jadę do swojego biura,
założyć wymówienie i przy okazji porozmawiać z Carlosem. Przed
sekundą skończyłam rozmawiać z Sergio, który po przekazanej ode
mnie wiadomości, gdyby mógł, wyściskał mnie i wycałował. Tak,
postanowiłam, że zamieszkam z nim i przeniosę się na stałe do
Madrytu. Mam nadzieję, że nie robię źle i nie będę tego
żałować. Wierzę w to, że może nam się udać. Tę decyzję
podjęłam po rozmowie z Leilą, Alvaro oraz po dwóch godzinach snu.
Zabukowałam bilet na najbliższy lot, jak się okazało, jeszcze
tego samego dnia no i jestem już w Sao Paulo.
Jestem już bezrobotna, siedzę w salonie z
przyjacielem w jego mieszkaniu, przed chwilą uśpiliśmy jego
córeczkę i czekamy aż Sammy, jego żona wróci z drugiej zmiany, z
pracy.
- Chcesz wymienić samochód? Zawsze powtarzałeś,
że musisz to zrobić, ale z twoim zapałem, nigdy na niego nie
uzbierasz. - zapytałam nagle.
- No tak, ale dlaczego pytasz?
- Sprzedaje ci swój. Pieniądze mi dasz gdy będziesz
miał. Zawsze ci się podobał, a poza tym wiesz co w nim siedzi. -
mówiłam.
- No przestań. Nie zabierasz go ze sobą do
Hiszpanii? - zdziwił się.
- Z tego co wiem, w garażu Ramosa stoją trzy
samochody, a on sam już się oferował, że mogę je używać bez
pytania, więc po co mi jeszcze mój? - zaśmiałam się.
- Carlos! Musimy w końcu wymienić mój samochód!
Nie odpalił! Wracałam autobusem. - to były pierwsze słowa
Samanthy, gdy weszła do mieszkania.
- No widzisz, mówiłam. Przyda wam się. - odparłam
i przywitałam się z kobietą.
- A o co chodzi? - zapytała zdezorientowana.
Wytłumaczyłam jej wszystko jeszcze raz i Sam ten pomysł się
spodobał. Coś czuje, że do mojego wylotu z Brazylii, czyli za dwa
dni, Carlos pod napięciem żony się zdecyduje i go ode mnie
odkupią.
Jestem już w pełni spakowana, ale przecież
wszystkiego nie zabiorę ze sobą do samolotu, więc umówiłam się
z Carlosem i Sam, że wyślą resztę rzeczy kurierem i później
zajmą się sprawą wynajmu mojego mieszkania.
Jutro już wracam do mojego faceta. Bardzo cieszę się z
tego powodu, bo już się za nim bardzo stęskniłam. Ciągle
rozmawiamy przez telefon, a wczoraj wieczorem gadaliśmy przez bite
trzy godziny.
Po długim namyśle postanowiłam pojechać do rodziców. W
końcu ja muszę ich powiadomić o tym, że zmieniam swoje miejsce
zamieszkania.
Otworzyła mi mama. Gdy mnie tylko ujrzała, była cała w
skowronkach. Jednak i jej i tacie miny zrzedły, gdy powiedziałam,
że przenoszę się do Hiszpanii.
- Córeczko, a czy odnalazłaś... - zaczęła mama.
- Jeżeli chodzi ci o Leile, twoją córkę, a moją
siostrę to tak, odnalazłam ją i opowiedziałam wszystko. -
odparłam lodowato i położyłam na stoliku małą karteczkę. - To
jej adres, jeżeli byś chciała kiedykolwiek ją poznać. - dodałam.
- Jak to? Gdzie będziesz mieszkać? Co będziesz
robić? - pytał tata.
- Mam już wszystko załatwione, ale co do pracy to
jeszcze będę musiała się rozejrzeć. - odpowiedziałam.
- Będziesz mieszkać z nią?
- Nie.
- Z tym facetem co wtedy był u ciebie w mieszkaniu?
- zapytał ojciec.
- Tak, z nim.
- Nie podobał mi się. - odparł od razu.
- Wystarczy, że mi się podoba. Kocham go.
- Wątpię, żeby był dla ciebie odpowiedni. -
ciągnął.
- Nie znasz go. - krzyknęłam zdenerwowana. - Jutro
rano wylatuję. - rzuciłam i wyszłam, trzaskając za sobą
drzwiami.
Pchałam wózek z ogromną, zabudowaną klatką do
transportu zwierząt, w której jeszcze smacznie spał mój wilk.
Przed wylotem z Sao Paulo dostał odpowiednią dawkę środków
uspakajających by przespał cały lot. Prócz niej znajdywały się
na nim jeszcze dwie duże torby i moja torebka.
- Ria! - usłyszałam i zobaczyłam przed sobą
mojego chłopaka, który przyjechał po mnie na madryckie lotnisko.
Podbiegł do mnie i od razu wpił się w moje usta, jakby nie widział
mnie rok!
Wyszliśmy z budynku i przy samochodzie przebudziliśmy
Rico, który wgramolił się na tylne siedzenie pojazdu. Musi chwilę
minąć żeby doszedł całkowicie do siebie.
Gdy wsiedliśmy do samochodu, Sergio zawiązał mi oczy
czarną przepaską.
- A to po co? - zdziwiłam się.
- Chcę Ci coś pokazać. - zaśmiał się. - Zaufaj
mi.
- Ufam. - uśmiechnęłam się.
Po jakimś czasie poczułam, że się zatrzymaliśmy.
Poprosił bym chwilę zaczekała. Słyszałam jak najpierw wypuszcza
Rico, a później otwiera moje drzwi. Wziął mnie na ręce, a ja
oplotłam go za szyję.
- Ramos, co ty kombinujesz? - zaśmiałam się.
Chwilę później postawił mnie na podłodze. Zdjął z moich oczu
opaskę i mocno przytulił mnie od tyłu w pasie. Staliśmy na środku
dużego pokoju w dużym, pustym domu, z białymi ścianami. Tylko w
kącie stało kilka mebli osłoniętych przeźroczystą folią.
- To nasz nowy dom. - szepnął mi do ucha. -
Urządzisz go jak tylko będziesz chciała. - przytulił się, a ja
poczułam jego seksowny zarost na mojej szyi.
- Jesteś wspaniały. - zapiszczałam i odwróciłam
się do niego, wpijając się w jego słodkie usta. Poczułam jego
ciepłe dłonie pod swoją koszulką. Moje ciało przeszedł
przyjemny dreszcz. Odchyliłam głowę i pozwoliłam mu całować się
po szyi. Uniósł mnie, a ja oplotłam go biodrami. Zaniósł mnie do
jakiegoś pomieszczenia i ułożył na łóżku, które wraz z
niewysoką szafką stało samotnie w pokoju.
- Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. -
szepnęłam, patrząc mu w oczy i głaszcząc po policzku.
- A ja jestem najszczęśliwszym facetem na świcie,
chociaż... - uciął, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Jakbyś
kibicowała Realowi to byłbym bardziej zadowolony. - dodał, a ja
wybuchłam śmiechem.
- Kochanie. Umówmy się tak, że zawsze będę ci, i tylko tobie
kibicować, no ale gdy będziecie grać z Barceloną... No wybacz.
Jednak to będę wtedy za nimi. - wyszczerzyłam się, a ten pokręcił
głową z uśmiechem. - Chodź tu. - zaśmiałam się i przyciągnęłam
go do siebie. Po woli zaczęłam zdejmować z niego koszulkę, a ten
potem zrobił to samo z moją.
Leżeliśmy wtuleni w siebie jeszcze niemiarowo
oddychając. Przed chwilą stało się to, o co rozchodziło się na
mistrzostwach. Sergio bawił się kosmykami moich włosów, całował
po karku, albo przygryzał płatek ucha, przy czym ja śmiałam się
jak mała dziewczynka. Byłam cholernie szczęśliwa z tego jak to
wszystko się potoczyło, z tego że mam siostrę, że dałam drugą
szansę Ramosowi i że jestem tu z nim.
- Wiesz, chyba zacznę pisać pamiętniki, tak jak
moja babcia. - powiedziałam, wtulając się w jego nagi, umięśniony
tors. - W przyszłości moje dzieci albo nawet i wnuki je
przeczytają i dowiedzą się o życiu swojego krewnego.
- Tylko twoje? - oburzył się obrońca. - Nasze
dzieci, a tym bardziej i wnuki. - dodał i mocniej mnie ścisnął.
Szeroko się uśmiechnęłam. W tym momencie już miałam pewność,
że nie widzę swojej przyszłości przy kimś innym, niż przy
Sergio Ramosie.
__________________________________________
Tarara, Ramos zabłysną i ma już przy sobie naszą Rię :D
Za półtora tygodnia święta, a przede mną tydzień, w którym nauczyciele będą robić sobie 'rzeź niewiniątek', a to tylko dlatego, że w tym roku szkolnym zaczynam ferie razem z pierwszą turą!
Słodko *.* wreszcie mieszkają razem. Myślałam, że tak będzie i nie pomyliłam się.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na więcej i pozdrawiam gorąco ^^
Ria i Sergio w końcu razem mieszkają *.* Jestem taka happy ze wszystko u nich jest ok :)
OdpowiedzUsuńO jaaaaa, taki słodki rozdział <3333
OdpowiedzUsuńRamos i Ria pasuja do siebie i kropka ;))
Ramos jaki słodki, no nie wierzę haha :D Dajcie szybko coś nowego :)
OdpowiedzUsuń