sobota, 28 grudnia 2013

27. Marry me

   Poczułam delikatny pocałunek złożony na moich ustach. Cicho zamruczałam i się wyciągnęłam, otwierając po woli powieki. Obok mnie leżał, ubrany już Sergio i z uśmiechem się mi przyglądał.
   - Dzień dobry. - szepnęłam i wpiłam się w jego słodkie usta. Później Sergio położył na kołdrze tacę ze śniadaniem, która wcześniej leżała na stoliku obok łóżka. - Hmmm, a czym ja sobie na to zasłużyłam? - uśmiechnęłam się, patrząc na świeże pieczywo, kawę, wędlinę, ser i owoce.
   - Tym, że jesteś. - poruszył brwiami i pocałował mnie w policzek. Śniadania nie zjedliśmy w spokoju, ponieważ ciągle się zaczepialiśmy i na wzajem karmiliśmy. - Mówiłaś coś, że pomiędzy świętami, a nowym rokiem masz ten tydzień wolny, prawda? - zapytał.
   - No tak, a masz już jakieś plany?
   - Oczywiście. I to bardzo wielkie. - odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy. - To niespodzianka. - dodał.
   - Ej! A przynajmniej naprowadzisz mnie troszeczkę na to, o czym będzie ta niespodzianka? - wyszczerzyłam się. 
   - Właśnie mam taki zamiar. - uśmiechnął się szelmowsko i odłożył tacę na bok, podając mi dłoń. Chwyciłam się i podniosłam. Miałam na sobie tylko bieliznę i za dużą na mnie koszulkę Sergia. Rozejrzałam się i ujrzałam, że na podłodze jest usypany chodniczek z płatków czerwonych róż. Zdziwiona spojrzałam na Hiszpana, ale on się tylko zaśmiał i powiedział żebym ubrała jakieś spodnie, bo na zewnątrz nie jest za ciepło. Ubrałam na siebie pierwsze lepsze dresowe spodnie i znów chwyciłam za dłoń Ramosa. Szedł po woli po usypanym chodniczku, a ja za nim, trzymając go ciągle za rękę, patrząc pod nogi. Zeszliśmy po schodach i przez salon na taras. Na nim był usypany kształt serca. Stanęliśmy na środku niego. Sergio podszedł jeszcze do stolika, na którym leżała jedna czerwona róża i maleńkie pudełeczko. CO?! Pudełeczko?! Wrócił do mnie i wręczył kwiat. Wtedy uklęknął na jedno kolano, a zakryłam dłonią buzię, przy czym zapierając dech w piersiach.
   - Mario Pepito Romero Montez, kocham cię najbardziej na świecie i niczego bardziej nie pragnę, jak twojego szczęścia i tego, byś zgodziła się zostać moją żoną. - powiedział, otwierając pudełeczko, w którym osadzony był prześliczny pierścionek z białego złota.
   - Sergio... - wydukałam. Czy on właśnie mi się oświadczył?! Byłam naprawdę zaskoczona.
   - Więc? - zapytał z nadzieją. Przygryzłam dolną wargę i energicznie pokiwałam głową, zgadzając się. Wstał z szerokim uśmiechem, wyjął pierścionek z pudełka i nałożył mi go na serdeczny palec prawej ręki. Ucałował wierzch mojej dłoni, po czym mocno się do niego przytuliłam.
   - Kocham cię Sergio. - szepnęłam mu do ucha, wycierając łzę, którą uroniłam ze szczęścia.
 
 Dowiedziałam się, że mój narzeczony... Achhhh, narzeczony! Jak to cudownie brzmi. Tak więc cwaniak Sergio zaplanował już wszystko na 26 grudnia. Dzień po świętach. Postanowiliśmy nic na razie nikomu nie mówić. To miała byś tajemnica, utrzymywana przez ponad miesiąc. Nawet nie nosiłam pierścionka zaręczynowego. Szkoda mi było, ale jeżeli mieliśmy się nie zdradzić... O tym wszystkim nie wiedzieli nawet Leila i Alvaro. Chociaż potrzebowaliśmy kogoś do pomocy... Na szczęście mieliśmy kogoś takiego jak Iker i Sara.
 Na ten dzień ściągnęliśmy do Madrytu rodziców Sergia, jego brata i siostrę z rodziną, Carlosa z Sam i ich córeczką, Blancę i Cesca z Barcelony, Fernanda z Olallą i dzieciakami, a nawet moich rodziców. Podobno tata marudził, ale mama go namówiła, bowiem nikt naprawdę nic nie wiedział. Sao Paulo, Barcelona, Sewilla oraz Londyn poprzylatywali porannymi samolotami. W hotelu, w którym zakwaterowaliśmy ich, w pokojach każdy miał karteczkę, że zapraszamy ich na uroczysty obiad okazji naszych zaręczyn i że samochód wstawi się po nich o równiej 12, a Alvaro z moją ciężarną siostrą dostali tą wiadomość SMS-em. Taki bajer. Postanowiliśmy zaprosić tylko najbliższych.
  Wybiła godzina 12:30 kiedy wszystkie samochody podjechały pod maleńki kościółek pod Madrytem. Pod wejściem stał Casillas i czekał by zaprosić wszystkich do środka.
   - Ale mają miny. - śmiałam się, patrząc przez okno z jednej dwóch wieżyczek, na których znajdywały się pomieszczenia dla ludzi. Tutejszy ksiądz pozwolił się nam tu przygotować.
   - Nie spodziewali się, że przyjadą do kościoła. Myśleli, że jadą do jakiejś restauracji. - zaśmiała się dziennikarka.
   - Boże Sara, za chwilę stanę się mężatką. - jęknęłam, siadając na krzesło.
   - Ria, będzie dobrze. - ścisnęła moją dłoń. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi i głos bramkarza, uprzedzający, że to tylko on.
   - Wszyscy już są, a Sergio też już wygoniłem na dół. - powiedział, zaglądając do nas.
   - Dziękujemy Iker. - uśmiechnęłam się. - Jak wyglądam? - wstałam i rozprostowałam sukienkę.
   - Cudownie. - odpowiedziała dziewczyna.
   - Sergio razem z resztą męskiego towarzystwa, padną jak cię tylko zobaczą. - zaśmiał się Hiszpan. - To idziemy? - zapytał. Wzięłam do ręki bukiet z białych lilii, ponownie poprawiłam sukienkę i skinęłam głową. Wyszliśmy razem z pomieszczenia. Zeszliśmy po schodach i w korytarzu, przed drzwiami do głównego kościoła stał oparty o ścianę mój ojciec.
   - To my już wejdziemy. - odezwał się bramkarz i razem z Sarą poszli przodem.
   - Nie mogę uwierzyć, że moja córka wychodzi za mąż. - lekko się uśmiechnął. - Wyglądasz pięknie. - dodał. - Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa.
   - A ja mam nadzieję, że przy tym spotkaniu z Sergio, nie przywalisz mu po raz kolejny. - powiedziałam prosząco, a on ciężko westchnął. - Tato, ja go kocham.
   - Dla ciebie, postaram się go poznać i może nawet polubić. - przewrócił  oczami. - Ale to nie zmienia faktu, że...
   - Tato! Stąpasz po cienkim lodzie. - zmroziłam go wzrokiem.
   - Spokojnie Mari. - zaśmiał się, ale po chwili spoważniał. - Kochanie, czy ja mogę poprowadzić cię do ołtarza? - zapytał niepewnie.
   - Oczywiście. - odparłam i przytuliłam się do niego.
   - Wiesz, dam szansę temu twojemu piłkarzowi. - dodał.
   - Dziękuję. - szepnęłam i poczułam, łzę napływającą mi pod powiekę.
   - Nie płacz, bo się rozmażesz i będziesz wyglądać jak potwór.
   - Dzięki. - zaakcentowałam, gdy nagle usłyszeliśmy pierwsze dźwięki marszu weselnego. - Już czas. - szepnęłam.
 
   Stałem przy ołtarzu, a za mną Iker, który został moim świadkiem. Na środku stał ksiądz, a po drugiej stronie nasz drugi świadek - Sara. Pierwsze ławki zajmowali nasi goście, który już załapali intrygę i szeroko się uśmiechali. Moja mama już nerwowo gniotła chusteczkę higieniczną, to znak, że będzie płakać. No halo, ja się żenię, nie idę na wojnę. Usłyszeliśmy organy, a ja dopiero teraz uświadomiłem sobie, że zaraz Ria zostanie moją żoną. 
 W końcu ją zobaczyłem. Wyszła z przedsionka w towarzystwie swojego ojca. Ten mężczyzna mnie przerażał, naprawdę. 
 Ria miała na sobie długą po samą ziemię, prostą białą sukienkę na grubszych ramiączkach. Jej włosy związane w wysoki kok odsłaniały jej śliczną buzię. Automatycznie uśmiech wskoczył mi na twarz. Dotarli pod sam ołtarz. Zrobiłem krok i jej ojciec przekazał mi jej rękę. 
   - Mam nadzieję, że nasz stosunek do siebie się polepszy. - szepnął do mnie. 
   - Ja również. - uśmiechnąłem się i spojrzałem na nią. 
  Ja Sergio biorę sobie Ciebie Mario za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
  Ja Maria biorę sobie Ciebie Sergio za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.  
  Mario przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
  Sergio przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
  
 Wyszliśmy z kościoła i wtedy wszyscy nas obstąpili. Płaczące kobiety, dumni mężczyźni i uśmiechnięte dzieci. Wszyscy podchodzili do nas i składali życzenia. Na dzień dobry dostaliśmy jeszcze niezły opieprz od Leili, dlatego, że nic jej nie powiedzieliśmy, ale na koniec i tak nas wyściskała. 
   - Ej, a tak właściwie to w przyszłości wasze dzieci będą za kim? - zamyślił się Carlos, stojąc przed nami. - Real? - popatrzył na mnie. - Czy Barca? - spojrzał na moją żonę. 
   - Będzie za Chelsea. - nagle wyskoczył Fernando. - Będą to miały po wujku. - wyszczerzył się, ale po chwili dostał po głowie od Olalli, przez co wybuchnęliśmy śmiechem. 
   - Wszystkiego najlepszego kochani. Dużo szczęścia i miłości. - przytuliła nas Hiszpanka. 

  Bujaliśmy się po woli w rytm muzyki na sali, którą mieliśmy wynajętą. Wszyscy dobrze się bawili. Daniela jako starsza koleżanka, biegała za Norą i Leo oraz córeczką Carlosa - Anitą. Pary tańczyły lub siedziały i dyskutowali o czymś z innymi. W tym momencie prócz nas, na parkiecie byli jeszcze Nando z Oli, moja siostra z mężem, Blanca z Cesciem oraz Iker z Sarą. Carlos z Sam, Rene oraz Alvaro z Leilą siedzieli przy drugim stoliku i rozmawiali o ciąży dziewczyny. Alvaro przytulał do siebie siostrę Rii i głaskał po jej widocznym już brzuszku. W drugim kącie sali siedzieli nasi rodzice i zawzięcie o czymś dyskutowali. 
   - Jak myślisz, o czym rozmawiają? - mruknąłem Rii do ucha, wskazując na ich stolik. 
  - Obstawiam, że już ustalają które święta u kogo spędzamy albo do kogo najpierw na wakacjach pojadą nasze dzieci. - zaśmiała się szatynka, wywołując u mnie uśmiech. Prychnąłem i przytuliłem się do niej. Wiem, że mógłbym tak trwać wiecznie. 
______________________________________
 Słodko, że aż nie mogę :D Jeszcze jeden i epilog! 
To jak Miśki? Udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku :)

6 komentarzy:

  1. Oh jak słodko <3 Rozdział jak zwykle cudowny. Co tu więcej pisać... szkoda, że już prawie koniec. :c
    Feliz Año Nuevo! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie może już być epilog :(
    Smitno mi mimo, że notka taka wesoła i kochana *..*

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg umarłam prawie *.* zaręczyny, potem ślub tajemnica ! Wszystko jest takie piękne i wspaniałe ♥ ja nie chce epiloga i wgl < tupie nogą > !

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodkio:*
    Ślub?! Ja wiedziałam, że coś wykombinujesz!
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. JAKA SŁODYCZ! Tak sobie myślę.. Sergio mógłby być moim mężem hehe :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Nie spodziewałam się tego.
    Zapraszam na http://zemsta-czy-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń